- Cud nadal trwa
- Od redakcji
- Czy umiemy dzień święty święcić?
- O przebaczeniu i wierze
- Wioski Świata: Park Edukacji Globalnej
- Zambia
- Peru
- Jak znaleźć przewodnika duchowego
- Podstawową zasadą w wyborze stroju jest dostosowanie go do okoliczności
- Salezjanie ratujący Żydów od zagłady
- Alfabet świętego Jana Bosko
- Jak wychowywać wnuki
- A od tej chwili już nie grzesz
- Niedojrzałość młodzieży
- Słuchać z młodymi
- Paschalny ks. Bosko
- Pokaż mi drogę, którą mam kroczyć
- Ideologia stojąca za wróżbiarstwem jest kłamstwem
- Interkomunia czy umacnianie małżeństwa
A od tej chwili już nie grzesz
KS. ADAM WĘGRZYN sdb
strona: 22
Zmartwychwstanie zmienia niemalże wszystko. Brak nadziei wypełnia się nadzieją, strach ufnością, pustka dostrzega, jak bardzo Jezus nas kocha i jak wielką moc ma ta miłość.
W zmartwychwstaniu każdy z nas jest powołany do nowego życia. Idąc w jego stronę musimy uczyć się trwać przy Jezusie i powstawać przy Nim każdego dnia. Dziś przykład takiego powstania do życia zaczerpniemy z Ewangelii wg św. Jana (8,1–11). Fragment ten nazywany jest historią o kobiecie cudzołożnej i o jej spotkaniu z Jezusem.
Jezus udał się na Górę Oliwną (w. 1), gdzie najprawdopodobniej trwał na modlitwie. Jego głoszenie, cuda, wszystko to, co robił było poparte łącznością z Ojcem. O brzasku zszedł z Góry Oliwnej i udał się do świątyni, aby nauczać (w. 2). Tutaj miało miejsce pewne wydarzenie, z punktu widzenia ludzkiego, dosyć zaskakujące. Przed oblicze Jezusa została przyprowadzona kobieta, którą pochwycono na cudzołóstwie.
Ktoś mógłby powiedzieć – sytuacja jak każda inna. Na świecie jest przecież wiele nieuczciwości, zdrad. Cóż w tym zaskakującego? Chodzi o pewien paradoks dostrzegalny w perspektywie całej sytuacji. Kobieta została przyprowadzona przed oblicze Jezusa. Przez kogo? Przez uczonych w Piśmie i faryzeuszów (w. 3). To jednak byli wciąż ludzie. Jaki z tego płynie wniosek? Człowiek, który sam jest grzeszny, przyprowadził przed oblicze Jezusa człowieka pochwyconego na grzechu. Nie prowadził go jednak po to, aby prosić dla niego o miłosierdzie, wybaczenie, ale po to, aby domagać się potępienia, kary śmierci. Jezus natomiast, który jest Bogiem i miałby prawo pierwszy wykazać niezrozumienie w obliczu ludzkiego grzechu, okazał miłosierdzie. Pisząc trochę przekornie można stwierdzić, że Bóg okazał się tu bardziej ludzki od samego człowieka. Jan Ewangelista zadbał o to, aby podkreślić dramaturgię tego fragmentu. Kiedy człowiek popełni jakiś błąd, zasadniczo niechętnie się do niego przyznaje. Dodatkowo, cudzołóstwo związane jest z bardzo intymną sferą życia człowieka. To jest bardzo wstydliwy błąd, a ci, którzy go popełniają, najchętniej schowaliby się gdzieś na uboczu, z dala od ludzkich spojrzeń. Tymczasem autor Ewangelii bardzo jasno zaznacza w w. 3: „A postawiwszy ją POŚRODKU” . Gdyby ktoś podejrzewał, że to przypadek, może sięgnąć jeszcze do w. 9, gdzie czytamy: „Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca NA ŚRODKU”.
Dwa polskie stwierdzenia – POŚRODKU i NA ŚRODKU – w tekście oryginalnym greki biblijnej zostają wyrażone dokładnie tym samym słowem. Kobieta stała na środku, w centrum wydarzeń. Każdy mógł przyjrzeć się jej grzechowi, wytknąć jej winę i wydać wyrok.
W w. 4 jesteśmy świadkami wciąż narastającej dramaturgii. Uczeni w Piśmie i faryzeusze stwierdzili: „Nauczycielu, tę kobietę DOPIERO pochwycono na cudzołóstwie”. Można zatem przypuszczać, że zaledwie kilka chwil wcześniej znajdowała się ona w objęciach jakiegoś mężczyzny. Być może była owładnięta uczuciem miłości. W jednym momencie wszystko uległo radykalnej zmianie. Kobieta mogła być jeszcze oszołomiona zaistniałą sytuacją i nie do końca zdawać sobie sprawę z własnego położenia.
No dobrze… a gdzie był mężczyzna? Jan Paweł II w Liście apostolskim Mulieris Dignitatem (O godności i powołaniu kobiety), z 15 sierpnia 1988 roku, odnosząc się do omawianego tu fragmentu napisał: „Wydarzenie zapisane w Janowej Ewangelii może się powtórzyć w nieskończonej liczbie sytuacji analogicznych w każdej epoce dziejów. Kobieta jest pozostawiona samotnie pod pręgierzem opinii ze >swoim grzechem<, podczas gdy za tym >jej< grzechem kryje się mężczyzna jako grzesznik, winny >grzechu cudzego<, co więcej, jako zań odpowiedzialny. Jednakże jego grzech uchodzi uwagi, zostaje zamilczany: zdaje się nie ponosić odpowiedzialności za >grzech cudzy
W rozważanym fragmencie jest jeden moment, kiedy nie zostało powiedziane nic, a dzięki temu zostało wyrażone bardzo wiele. To dlatego, że jednym z najsilniejszych środków oddziaływania na człowieka jest dobrze umiejscowiona pauza. Kiedy tłum domagał się wyroku skazującego, Nauczyciel jakby znajdował się ponad tymi oczekiwaniami, ponad emocjami, wyrokami pełnymi nienawiści i gniewu. Kontrolował wszystko. Ewangelista zwyczajnie zaznacza, że: „Jezus, nachyliwszy się, pisał palcem po ziemi” (w. 6).
Ten gest miał w sobie wiele ciszy, może nawet mądrości, która patrzy rozsądnie na człowieka, wie lepiej. Wreszcie kocha… zwycięża. Następnie padło jakże mocne pytanie: „Kto z was jest bez grzechu” (w. 7). Zaraz po nim Jezus powtórzył gest pisania palcem po ziemi (por. w. 8). Kiedy wyobrazimy sobie ten moment, być może w naszych uszach usłyszymy najpierw ową ciszę, a zaraz później odgłos wypadających z ludzkich dłoni kamieni. Zapewne nieraz czytając ten fragment zastanawialiśmy się, cóż takiego Jezus pisał na piasku – ziemi spalonej palestyńskim słońcem. Być może nie jest to aż tak istotne. Przecież gdyby było, to ewangelista zaspokoiłby naszą ciekawość. W takim razie mogło chodzić jedynie o podkreślenie wspomnianej pauzy, wzbudzenie napięcia? A może… kiedy człowiek zostaje przygnieciony ciężarem grzechu, wydaje mu się, że słabość, niczym napis wyryty w kamieniu, przylgnęła do niego na zawsze. Pozostaje tylko wyrok śmierci. Obecność Jezusa w tej beznadziejnej – z ludzkiego punktu widzenia – sytuacji, mówi zupełnie coś innego. Grzech ludzki nie jest wyryty w kamieniu, ale zapisany na piasku. Taki wyraz może być łatwo zamazany. Wystarczy najmniejszy powiew wiatru. Być może Jezus w wykonanym geście chciał być zwiastunem takiej nadziei. Wystarczy najmniejszy powiew Bożego miłosierdzia, aby zmazać winy, zniszczyć grzech.
Za każdym razem, kiedy przystępujemy do sakramentu spowiedzi, najpierw stajemy NA ŚRODKU – w szczerości, tacy jacy jesteśmy, bez zbędnego makijażu. Jezus zanim powie: „a od tej chwili już nie grzesz” (w. 11)! na początku wspomnianego wersetu nakazuje: IDŹ! To zapowiedź powstania, nowych sił, zapału, aby żyć. Kolejne małe – wielkie zmartwychwstanie przed tym ostatecznym.