facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2018 - kwiecień
Podstawową zasadą w wyborze stroju jest dostosowanie go do okoliczności

Grażyna Starzak

strona: 14



Z Jerzym Turbasą, właścicielem Artystycznej Pracowni Krawieckiej w Krakowie, rozmawia Grażyna Starzak

- Patrząc na Pana nienaganny strój, z żalem muszę przyznać, że coraz rzadziej widuje się dobrze ubranych ludzi. Wraz z fast foodami przyszła do nas moda na bylejakość, również stroju…

Nasz strój też stał się fast foodem. Tak jak w przypadku „szybkiego jedzenia” nie patrzymy na jego kaloryczność i na to, że jest zabójcze dla naszego organizmu, tak samo ubierając się, nie zwracamy uwagi na to, co do czego pasuje. Kierujemy się wygodą. Stąd luźne, byle jakie stroje, zupełnie niepasujące do okazji. Kobiety bardziej niż mężczyźni starają się trzymać linię i fason. To wynika prawdopodobnie z tego, że panie, pracując obecnie niemal we wszystkich zawodach, nabrały „pierwiastka” męskiego. Natomiast mężczyźni ten pierwiastek w dużym stopniu oddali. To widać po wyglądzie bardzo wielu panów. Dotyczy to ludzi w każdym wieku. 

- Co może być wynikiem tej bylejakości? Może to, że brakuje nam arbitrów elegancji?

Kiedyś mieliśmy arbitrów elegancji. Króla Edwarda VII czy zmarłego w 1977 r. brytyjskiego dyplomatę sir Anthony`ego Edena – niezbyt przychylnego Polsce, ale perfekcyjnie ubierającego się. Cały świat ich obserwował, podziwiał i naśladował. Dziś arbitrem elegancji jest telewizja. Wystarczy, że w jakimś popularnym programie rozrywkowym pojawi się ktoś w zielonej kamizelce, żółtym krawacie i od razu do sklepów trafiają żółte krawaty. Telewizja lansuje zły smak. Tacy ludzie nie są wiarygodni. Krzykliwy ubiór sprawdza się w show-biznesie, natomiast wiarygodność wymaga spokoju. Młodzież z kolei czerpie wzorce z internetu. A więc taka elegancja, jaki wzorzec. Francuski powieściopisarz Honoriusz Balzac powiedział, że moda jest zwierciadłem rzeczywistości. Te słowa są ciągle aktualne. Sposób ubierania wciąż jest jakby lustrem, które pokazuje całą naszą cywilizację. Dzisiaj jest odbiciem tego, że generalnie nie zwracamy uwagi na to, co nosimy. A jeżeli nawet, to udajemy nowoczesną biedę. Porozrywane, pęknięte w wielu miejscach dżinsy, porozciągane bluzy, wyglądające jak pokutne worki. To jest luksusowa wersja Hioba. Wszystko przewróciliśmy z prawej na lewą stronę. I teraz można sobie zadać pytanie – jak się to skończy? Ja jestem dobrej myśli, ponieważ cywilizacja rozwija się sinusoidalnie, czyli mniej więcej od ściany do ściany. Wierzę, że kiedyś od tej ściany bylejakości się odbijemy. 

- Dobrze rokuje to, że w Pana pracowni, gdzie, jak sądziłam, przychodzą raczej dojrzali klienci, nie brakuje młodych ludzi…

To prawda, coraz więcej młodych, pracujących, dobrze zarabiających mężczyzn zamawia u mnie garnitury. To znaczy, że im już nie odpowiada bylejakość wzoru i materiału. To znaczy, że oni nie chcą być jeszcze jedną pieczątką w zunifikowanym społeczeństwie. Wolą być jak podpis – każdy chce mieć swój własny styl. To mnie cieszy, bo wskazuje, że krawieckie rzemiosło ma przyszłość. Okazuje się, że gen piękna, gen elegancji, który miało wielu naszych przodków, jest jednak przekazywany dalej i będzie funkcjonował w społeczeństwie przyszłości. 

- Pana klienci to ludzie raczej zamożni, którzy mają wyrobiony gust. Tymczasem zdecydowana większość młodzieży wzoruje się na tzw. celebrytach…

Oni są niestety arbitrami, ale nie elegancji, tylko takiego a nie innego stylu życia. Pracują w show-biznesie, w blasku reflektorów. Stąd krzykliwy, zbyt jaskrawy i często dziwaczny ubiór. To świat luksusu, pozornych wartości, gdzie wszystko jest bardzo powierzchowne. Dla młodzieży ten wzorzec jest ponętny, chwytliwy. Kusi ich to, co wydaje się piękne. Nie zastanawiają się, czy to dobre, gustowne, prawdziwe i naprawdę piękne. 

- W ostatnich latach do naszego słownictwa weszło określenie „dress code”. To zbiór zasad dotyczących dopasowania odpowiedniego do okazji stroju. Określenie „dress code” stało się modne, ale wydaje mi się, że wiele osób nie ma pojęcia, jak należy je rozumieć i stosować…

Określenie „dress code” pojawiło się u nas z końcem ub. wieku, gdy korporacje zaczęły narzucać swoim pracownikom wymagany w danej firmie strój. Uznano, że wygląd pracownika jest jakby przedłużeniem „elewacji” firmy, jej wizerunku. W naszej rozmowie wolałbym używać polskiego określenia, czyli „zbiór zasad dotyczących stroju”. Zasady te zależne są od regionu świata, państwa, religii czy kultury. To, co jest najważniejsze, co jest podstawą elegancji, to dostosowanie ubioru do okoliczności. Tymczasem dzisiaj idzie się w trampkach, w dżinsach, we flanelowej koszuli na Giewont i do teatru czy do kościoła. Wcale nierzadko głupio się czuję, gdy w ciemnym garniturze siadam w fo telu w filharmonii i widzę, że jestem jedyną tak odświętnie ubraną osobą w moim rzędzie. W tym miejscu przytoczę anegdotę, którą usłyszałem od nieżyjącego już prof. Wiktora Zina, krakowskiego architekta, genialnego popularyzatora wiedzy o historii sztuki polskiej. Otóż w dziecięcej książeczce jest różowy domek, w nim różowe ściany, sprzęty i różowe krasnoludki. W pewnym momencie do różowych drzwi ktoś puka. Gospodarze zapraszają gościa do środka. Wchodzi… fioletowy krasnoludek. Rozgląda się i skonsternowany mówi: „znowu pomyliłem bajkę”. Będąc w filharmonii, w teatrze czy uczestnicząc w jakiejś gali, często zastanawiam się, czy tym fioletowym krasnoludkiem w przybytku sztuki jest dzisiaj człowiek w trampkach, dżinsach i fioletowej koszuli, czy ja, ubrany w garnitur. 

- Ostatnio uczestniczyłam w spotkaniu z okazji okrągłego jubileuszu szanowanego członka naszej rodziny. Jedna z młodych osób przyszła w spodniach dżinsowych z dziurami. Jej mama na delikatną uwagę kogoś z rodziny, że to niezbyt stosowny strój, odpowiedziała, że taka jest dzisiaj moda…

To mnie aż tak nie gorszy. No cóż, młodzi ludzie są od tego, żeby się buntować. Już Sokrates narzekał na młodsze pokolenie, że jest krnąbrne i nie słucha starszych. Ja też na studiach chodziłem w wytartych dżinsach i rozciągniętym swetrze. To jest normalne, że w młodości kontestuje się dorosły styl życia. To jakby forma samoobrony. Problem, moim zdaniem, polega na tym, że jeżeli się kończy młodość, to czas, żebyśmy zaczęli dorastać. Natomiast ja obserwuję na ulicy, że mamy jakiś problem z dorosłością. Nadmierny kult młodości powoduje, że za wszelką cenę chcemy przedłużyć ją w nieskończoność. 

- Niebawem zasiądziemy do wielkanocnego stołu. Zauważyłam, że nawet w katolickiej rodzinie coraz mniejszą wagę przykłada się do zakładanego z tej okazji stroju…

W mojej rodzinie od lat Wielkanoc spędza się w otoczeniu budzącej się do życia przyrody, w drewnianym domu pod Krakowem. Mimo to nikt z nas nie wyobraża sobie, żeby do wielkanocnego stołu zasiąść w codziennym ubraniu. Dla osoby wierzącej Wielkanoc to są Himalaje, czas największych uniesień i doznań, podsumowanie całego dotychczasowego życia i próba jego odnowienia. Zaznaczenie, jak ważna jest to chwila swoim wyglądem, wcale nie oznacza, że mężczyźni mają wiązać pod szyją muszki, a panie występować w wystrzałowych kreacjach. Chodzi raczej o zaznaczenie inności tych dni, bo moment jest niepowszedni. Wielkanocne śniadanie i erupcja radości powinna się wyrażać nie tylko ogromną ilością jedzenia na stole. A tak się niestety dzieje, że najbardziej „cieszy się” ze świąt stół i właściwie wszystko zostało sprowadzone do stołu, który jest niezwyczajny. Czyli stół się odnowił, a my nie. Chodzi więc o to, żebyśmy się też tak odnowili, jak ten stół. Wewnętrznie i zewnętrznie, bo nasz ubiór, wygląd nie powinien daleko odbiegać od często wyszukanych potraw, które znajdą się na stole. A często odbiega. 

- Dziękuję za rozmowę.