- Cud nadal trwa
- Od redakcji
- Czy umiemy dzień święty święcić?
- O przebaczeniu i wierze
- Wioski Świata: Park Edukacji Globalnej
- Zambia
- Peru
- Jak znaleźć przewodnika duchowego
- Podstawową zasadą w wyborze stroju jest dostosowanie go do okoliczności
- Salezjanie ratujący Żydów od zagłady
- Alfabet świętego Jana Bosko
- Jak wychowywać wnuki
- A od tej chwili już nie grzesz
- Niedojrzałość młodzieży
- Słuchać z młodymi
- Paschalny ks. Bosko
- Pokaż mi drogę, którą mam kroczyć
- Ideologia stojąca za wróżbiarstwem jest kłamstwem
- Interkomunia czy umacnianie małżeństwa
Cud nadal trwa
Ángel Fernández Artime
strona: 2
Znalazłem list na moim biurku, napisany dużym i wyraźnym pismem, oraz podarek, który był wspaniałą i wzruszającą niespodzianką.
Ewangelia jest żywa. Zawsze. Tak więc może się zdarzyć, że będzie nam dane przeżywać w naszej codzienności jakąś stronicę ewangeliczną. Osobiście wiele razy przeżywałem treść jednej z najbardziej wspaniałych kart Ewangelii; tę opowiadającą o Jezusie, który pochwalił skromną ofiarę (nic nieznaczącą w oczach ludzkich) ubogiej wdowy, jaką ta wrzuca do świątynnej skarbony, a która była wszystkim, co posiadała, by jakoś żyć. Jednak w oczach Boga była to całkowita ofiara. Na moim biurku znalazłem kopertę, a w niej list. Został przesłany z małego miasta we Francji. Mam nadzieję, że, zachowując anonimowość autora tego listu, jego nadawca nie będzie mieć nic przeciwko temu, jeśli o nim powiem, ponieważ to wszystko, co jest piękne i dobre, powinno być poznane. Osoba, która do mnie napisała, była już w bardzo podeszłym wieku, miała 92 lata; włoska emigrantka, żona i matka, która ostatnio została wdową.
Co różniło ten list od setek podobnych listów, które przychodzą każdego dnia? Niezwykłym uczyniła go sama nadawczyni, która napisała go wielkimi i wyraźnymi literami, „cały własnoręcznie”. Do listu została dołączona ofiara dla biednych z jakiegoś miejsca salezjańskich misji na świecie. Również i to nie jest czymś nadzwyczajnym, jako że wiele osób przekazuje swoje małe datki na najbiedniejszych, dzięki czemu można wyświadczyć wiele dobra. Tym, co czyniło szczególnym ów gest tej pani, było to, co ofiarowała. Chodziło o coś, co naprawdę należało do niej i miało wielką wartość sentymentalną. Ofiarowała obrączki ślubne, swoją i swojego zmarłego męża, wraz ze srebrnym naczyniem do zanoszenia komunii św. choremu do domu.
Muszę przyznać, że bardzo mnie to wzruszyło. Przeczytałem ten list kilka razy i zastanawiałem się długo nad tymi dwiema obrączkami, pokornym i cennym znakiem miłości dwojga osób. Obiecałem sobie, że osobiście przekażę tę darowiznę, w postaci uzyskanych za nią pieniędzy, jednej z naszych najbiedniejszych misji. Te zostaną przeznaczone na podstawową pomoc rodzinom najbardziej potrzebującym i edukację jakiejś dziewczynki, by zapewnić jej bardziej godną i szczęśliwą przyszłość. Myślę, że jako kobieta ta pani będzie zadowolona, gdy dowie się, że symbole jej miłości przeobraziły się w możliwość bardziej pogodnej przyszłości dla nieszczęśliwej dziewczynki. Jestem także przekonany, że również pożywienie, które zostanie nabyte dzięki tej darowiźnie, nabierze bardzo szczególnej wartości dodatkowej.
W końcu „dobra wiadomość”
Jesteśmy wszyscy zszokowani codziennymi wiadomościami dotyczącymi naszej globalnej społeczności. Niepokoi fakt, iż tak łatwo przyzwyczailiśmy się do śmierci: śmierci przyrody, zniszczonej zanieczyszczeniem przemysłowym; śmierci na drogach; śmierci w wyniku przemocy; śmierci nienarodzonych; śmierci dusz. To nie do zniesienia, z jaką obojętnością przyjmujemy przerażające dane, które mówią o śmierci milionów głodujących ludzi, i z jaką bezczynnością podchodzimy do cichej, ale skutecznej i stałej przemocy ze strony niesprawiedliwych struktur, które spychają najsłabszych na margines.
I pomyślałem sobie, a dlaczego ten gest, tak dogłębnie ludzki i przesiąknięty prawdziwym uczuciem względem innych, jak ten owej wdowy, o którym wam opowiedziałem, nie mógłby być dobrą wiadomością? Ciche i dyskretne przesłanie, jakie się z nim łączy, to przecież prawdziwa, wielka „dobra nowina”.
Pisarz Alessandro d’Avenia opowiada historię pewnego dziecka, które w szkole narysowało gwiaździste niebo. Wskazując na rysunek, nauczycielka zapytała je z uśmiechem: „A z czego są wykonane gwiazdy?”. „Ze światła” – odpowiedziało z przekonaniem dziecko, nie wiedząc nawet, co mówi. „A dlaczego?” – pytała dalej nauczycielka. Wtedy dziecko spojrzało na swoją mamę, poszukując odpowiedzi na pytanie, na które nikt nie jest w stanie odpowiedzieć. Mama również na nie spojrzała, pytając łagodnie:„ Andrea, dlaczego?”. „Ponieważ Ziemia jest pełna mroku” – odpowiedział chłopczyk. Jeśli ten świat jest pełen ludzi, którzy „żyją w mroku”, to francuska wdowa zapaliła światło. Jestem pewien, że również wy, podobnie jak ja, jesteście z tego powodu szczęśliwi.