- Ksiądz Bosko uczył nas, że Bóg chce, byśmy ZAWSZE BYLI SZCZĘŚLIWI
- Od redakcji
- Dziadkowie: Nie tylko do kochania…
- Adopcja na odległość: Dobra Nowina na Ukrainie
- Ukraina ZAKUP SAMOCHODU DLA WSPÓLNOTY SIÓSTR SALEZJANEK WE LWOWIE
- Peru KOGO BOI SIĘ SZATAN?
- MŁODZI w sieci
- Bierzmowanie – matura czy inicjacja chrześcijańska
- Obrońca powołań
- Dziadkowie i wychowanie wnucząt
- UCZYĆ mądrze kochać
- Tęsknota za Jezusem w sercu
- Niebezpieczne fascynacje
- Śmiech to zdrowie
- Supermarket duszpasterski
- Ukryte piękno pożółkłych listów
- Molestowanie i normy moralne
Supermarket duszpasterski
Ks. Marek Chmielewski sdb
strona: 26
WIELOLETNIE STARANIA SALEZJANÓW i świeckich współpracowników nie pozwoliły zepchnąć misji do roli supermarketu. Tu było i jest środowisko. Tu jest rodzina!
Od kilku miesięcy w diecezji Mainz jest nowy biskup ordynariusz. Nazywa się Peter Kohlgraf. Bp Peter gościł w naszej parafii przy okazji spotkania przedstawicieli misji obcojęzycznych z diecezji. Wśród tematów, które poruszył nasz pasterz, była sprawa przygotowania dzieci i młodzieży do sakramentów. W większości misji obcojęzycznych, podobnie jak w parafiach języka niemieckiego, sprowadza się ono do kilkumiesięcznych przygotowań do komunii i bierzmowania.
Biskup mówił, że w ciągu roku w tych wspólnotach zasadniczo nie widzi się dzieci i młodzieży. Po chrzcie pojawiają się na dłużej dopiero przed komunią. Na kurs. Potem giną, aby podrosnąć i przyjść po bierzmowanie. Po czym znów ich nie ma we wspólnocie. Niektórzy wrócą, aby prosić o ślub. Parafia jest tu rodzajem supermarketu, do którego się przychodzi, kiedy „trzeba coś nabyć”. Urodziło się dziecko, szukamy półki „chrzest”. Urosło, szukamy półki „komunia”. Dojrzało, no to półka „bierzmowanie”. Tacy „klienci” nie wiadomo skąd. Zwyczajnie nie ma ich w kościele. Ale gdy przychodzi potrzeba, jak po wszystko wpada się do…. supermarketu. Nie są zażenowani. Mówią: „Nam to się należy. Płacimy podatki”. Co robić, aby dzieci i młodzież byli w kościele? – pytał bp Peter. W pewnym momencie dodał: „Są u nas w diecezji miejsca, gdzie jest inaczej. Np. w misji włoskiej. Wydaje się to niesłychane, ale słyszałem, że tutaj dzieci i młodzież przez kilka lat z rzędu spotykają się, aby przygotować się do komunii i do bierzmowania. Muszę się temu dobrze przyjrzeć”.
Niech to nikogo nie zwiedzie. Cudów nie ma. Niedawno liczyliśmy wiernych w kościele. Na trzech mszach niedzielnych było nas nieco ponad 400 osób! Na terenie misji (cztery dekanaty) mieszka blisko 8,5 tys. Włochów. Niektórzy mają do kościoła nawet 30 czy 40 km. Gdy patrzy się na to z perspektywy większości polskich wspólnot, to trudno wpadać w zachwyt. A jednak w misji w Mainz jest inaczej niż gdzie indziej. Tu rzeczywiście są dzieci i młodzież, a przygotowanie do sakramentów rozłożone jest na kilka lat. Mimo pokusy łatwego i szybkiego załatwienia sprawy we wspólnotach języka niemieckiego, w naszych spotkaniach katechetycznych w tym roku bierze udział blisko 100 dzieci, młodzieży i grupka dorosłych. Dlaczego? Bo tutaj wieloletnie starania salezjanów i świeckich współpracowników nie pozwoliły zepchnąć misji do roli supermarketu. Tu było i jest środowisko. Tu jest rodzina! Świadczy o tym struktura rodzinna misji i panujący w niej duch rodzinny. Kiedy z ks. Zbigniewem trafiliśmy do Mainz, od wielu parafian słyszeliśmy, że w misji czują się jak w domu. Starsi oddali tu wiele swych sił i czasu. Młodzi mówią, że się im ufa, że czują się potrzebni, bo otrzymują wciąż nowe zadania. Dzieci przychodzą chętnie, bo są oczekiwane.
W misji jest tak, że ksiądz jest księdzem, a świeccy świeckimi. Tu świeccy wiernie trwają przy odpowiedzialności za powierzone im zdania, formują się, rozeznają, programują. Są rady i narady, spotkania i programy. Są od lat utrwalone struktury animacji i duszpasterstwa. Kto tu wchodzi, trafia pod opiekę i wie, co czeka go jutro i jeszcze później. Tego właśnie chciał ks. Bosko dla swoich instytucji wychowawczych. To był ważny element jego systemu wychowawczego. I to udało się salezjanom zaszczepić w Mainz. Pewnie dlatego tutaj na regularną katechezę uczęszcza tak wiele dzieci i młodych. Niektórzy z nich przygotowują się do spowiedzi i komunii św. przez dwa, a nawet trzy lata. Katecheza jest co niedzielę. Prowadzi ją dwudziestu katechetów świeckich, wolontariuszy. Po komunii św. większość dzieci trafia do grupy ministrantów. W tym roku mamy ich aż 22! Potem przechodzą do grupy kandydatów do bierzmowania. Kilku bierzmowanych w ubiegłym roku aktywnie włączyło się w pracę z dziećmi i w spotkania grupy młodzieżowej. Powiecie, to przecież struktury jak każde inne. I dodacie, że od struktur trzeba uciekać, bo zniewalają ducha. Zapytam z przekorą: a gdy struktur nie ma, to co jest? Jeśli nie taka struktura, to co? Supermarket duszpasterski? Jakby nie było, to też jest struktura!