- Ksiądz Bosko uczył nas, że Bóg chce, byśmy ZAWSZE BYLI SZCZĘŚLIWI
- Od redakcji
- Dziadkowie: Nie tylko do kochania…
- Adopcja na odległość: Dobra Nowina na Ukrainie
- Ukraina ZAKUP SAMOCHODU DLA WSPÓLNOTY SIÓSTR SALEZJANEK WE LWOWIE
- Peru KOGO BOI SIĘ SZATAN?
- MŁODZI w sieci
- Bierzmowanie – matura czy inicjacja chrześcijańska
- Obrońca powołań
- Dziadkowie i wychowanie wnucząt
- UCZYĆ mądrze kochać
- Tęsknota za Jezusem w sercu
- Niebezpieczne fascynacje
- Śmiech to zdrowie
- Supermarket duszpasterski
- Ukryte piękno pożółkłych listów
- Molestowanie i normy moralne
Tęsknota za Jezusem w sercu
ks. Adam Węgrzyn sdb
strona: 22
CHRYSTUS PRZYCHODZI NA ŚWIAT, aby przekonać o swojej miłości do każdego człowieka. Nawet tego najbardziej pogubionego… a może właśnie przede wszystkim tego. Czy uświadamiamy to sobie?
W kluczu takiej myśli podejmujemy się rozważania perykopy z Ewangelii Łukasza 19,1-10. Fragment ten zapewne czytaliśmy i słyszeliśmy niejednokrotnie. Jest to historia nawrócenia celnika o imieniu Zacheusz. Akcja rozgrywa się w mieście Jerycho. Jest to jedno z najstarszych miast świata. Najprawdopodobniej jest to też najstarsze miejsce nieprzerwanie zamieszkiwane przez ludzi. Jak czytamy w pierwszym wersecie historii, Jezus „wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto”. Zazwyczaj, kiedy decydujemy się udać do jakiegoś miejsca, miasta, mamy jasno określony cel: zakupy, zwiedzanie, ważne spotkanie. Jezus tymczasem przechodzi przez miasto. Tak jakby nie miał jasno określonego celu. Oczywiście, głosił Dobrą Nowinę. Czy jednak faktycznie chodziło o spotkanie z Zacheuszem? Często w naszym życiu jest tak, że coś się nam wydaje zwykłym przypadkiem, zbiegiem okoliczności. Dopiero oczy wiary sprawiają, że zaczynamy dostrzegać mądry, pieczołowicie poukładany plan Boży. Chyba najbardziej przemawiające stwierdzenie to to, że Jezus, który się przechadza, to Jezus, który poszukuje, wychodzi naprzeciw. Z drugiej strony mamy Zacheusza. Imię Zacheusz pochodzi z języka hebrajskiego i oznacza „czysty, wstydliwy”. Możemy tu zauważyć pewną niezgodność na płaszczyźnie znaczenia tego imienia i samej osoby Zacheusza. Nawet jeśli bohater historii był kiedyś czysty to w oczach pobożnego Żyda już takim nie jest. Pełni funkcję celnika. Naród żydowski znajduje się pod okupacją Rzymian. Celnicy ustalają wysokość ceł oraz ściągają podatki ze swoich rodaków na rzecz nieprzyjaciela. Dodatkowe konsekwencje w tym przypadku pociąga kontakt z pieniędzmi. Jerycho jest miastem granicznym. Zatem znajduje się tam komora celna. Jest to ważny ośrodek handlowy. Jest tam też pałac Heroda. Zacheusz, wykonując taki zawód, w takim miejscu, mógłby bez oszukiwania świetnie zarabiać. Mimo to nie jest mu obce nadużywanie pełnionej funkcji i oszukiwanie (por. w. 8). Tym bardziej musiał się cieszyć negatywną opinią wśród mieszkańców Jerycha. Możemy jeszcze wspomnieć, że niechęć Żydów do celników była tak duża, że według niektórych tekstów żydowskich odmawiano im prawa do zbawienia. Zacheusz kiedyś był czysty, mimo to zagubił się i oddalił od Boga. Pewne ciekawe intuicje może budzić drugie znaczenie imienia Zacheusz – wstydliwy. Jeśli faktycznie miał tę cechę, to aby zobaczyć Jezusa, musiał pokonać wiele przeszkód, wewnętrznych barier. Był niskiego wzrostu (por. w. 3). Mógł mieć poniżej 1,5 m. Taki wzrost jakby nie współgrał z wysoką pozycją i dużym majątkiem. Można sobie wyobrazić niemalże komiczność całej sytuacji. Tłum gromadzi się w miejscu, gdzie za chwilę ma przechodzić Jezus. Zacheusz stoi zupełnie z tyłu. Próbuje podskakiwać, ale wciąż nic nie widzi. Ostatecznie podejmuje desperacki krok wdrapania się na rosnące nieopodal drzewo. Jest nim osiągająca do 15 m wysokości sykomora. Na linii rozumienia dwóch znaczeń imienia Zacheusz: „czysty – wstydliwy”; zapytajmy się: Po co to wszystko? Czy naprawdę musiał zobaczyć Jezusa i wystawić się na śmiech innych? Czy nie mógł się zadowolić pracą i majątkiem? Może jeszcze inaczej: czy bez Jezusa potrafimy być w pełni szczęśliwi? Nawet jeśli człowiek wybrudzi się, przestanie być czysty, popadnie w grzech, to nigdy nie zabije w sobie tęsknoty za Jezusem. Tęsknoty za tym, aby być z Nim. Zacheusza zjada ciekawość, ale tak naprawdę w głębi jego serca tli się pragnienie spotkania Go. Dlatego pokonuje wstyd i podejmuje tak desperackie kroki. Wróćmy na chwilę do początku opowiadania, do pierwszego wersetu, kiedy Jezus „przechodził przez miasto”. Od tego miejsca historia prezentuje się niezwykle dynamicznie. Autor pisze: Zacheusz. BARDZO bogaty (w. 2); chciał on KONIECZNIE zobaczyć Jezusa (w. 3); POBIEGŁ więc naprzód (w. 4); WSPIĄŁ SIĘ na sykomorę (w. 4); Zacheuszu, zejdź PRĘDKO (w. 5); MUSZĘ się zatrzymać w twoim domu (w. 5); zszedł więc z POŚPIECHEM (w. 6); przyjął Go ROZRADOWANY (w. 6). Stwierdzenia, jakie czytamy są kwieciste, pokazują pewien maksymalizm. Zacheusz nie idzie, ale biegnie, wspina się z wysiłkiem, schodzi z pośpiechem, raduje się. Nie ma tu miejsca na ociąganie się, na oziębłość, na bylejakość. Jesteśmy świadkami spotkania dwóch głębokich pragnień, tęsknot. Z jednej strony nadchodzi tęskniący za Zacheuszem Jezus, a z drugiej strony staje człowiek spragniony dawnej czystości, dawnej przyjaźni z Bogiem. W tej całej dynamice jest jakby jedno zatrzymanie akcji. Jest to werset 5, gdzie czytamy: „Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu…”. Jezus przyszedł „na TO miejsce”. To tak jakby wchodząc do Jerycha miał już określony cel. Tam się zatrzymuje i, co ciekawe, po imieniu zwraca się do człowieka siedzącego na drzewie. Wizyta Jezusa w domu grzesznika wcale nie spotyka się ze zrozumieniem innych. Autor pisze: „A wszyscy widząc to, szemrali” (w. 7). Dokładnie tego samego greckiego czasownika na wyrażenie „szemrali” Łukasz używa jeszcze raz w Ewangelii. Jest to rozdział 15 werset 2, po którym Jezus przytacza przypowieść o zaginionej owcy. Miłość Jezusa i niezrozumienie ze strony człowieka budzi tu pewien zaskakujący kontrast. Grzeszny człowiek jest mało wyrozumiały dla grzesznika, a doskonały Bóg potrafi być bardziej wyrozumiały, bardziej ludzki od samego człowieka… Mimo sprzeciwu zgromadzonego tłumu jesteśmy świadkami wyjątkowego wydarzenia. …„Zacheusz stanął i rzekł do Pana…” (w. 8). Powstanie Zacheusza jest jakby znakiem odzyskania przez niego godności, dawnej czystości. Nie musi się już wstydzić, obawiać, wspinać na drzewo. Teraz odważnie staje. Co ważne, staje przed Jezusem, a nie przed szemrzącym tłumem. Godność zawsze odzyskujemy w odniesieniu do Boga, a nie w odniesieniu do ludzkich opinii. Te ostatnie liczą się tu najmniej. Zapytajmy się jeszcze, co jest znakiem nawrócenia Zacheusza? Z pewnością w codziennym życiu będzie się od tej pory więcej modlił, czytał Słowo Boże. To wszystko są niezwykle ważne znaki nawrócenia. W tym fragmencie wybrzmiewa jednak coś innego. Najpierw oczywiście Zacheusz spotyka Jezusa. To jest absolutnie podstawowy warunek nawrócenia: spotkać osobowego Jezusa. W tej przestrzeni rodzi się dopiero miłość… nie tylko głosząca mądre kazania, ale otwarta na drugiego człowieka. Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie” (w. 8).