facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2017 - grudzień
Opowieść wigilijna

Ks. Piotr Lorek sdb

strona: 25



Jako wychowawca klasy zawsze starałem się z uczniami dobrze przygotować do świąt Bożego Narodzenia.

W szkole był zwyczaj, że w ostatnich dniach przed wigilią odbywały się rekolekcje adwentowe, a w ostatnim dniu po wspólnej Eucharystii wigilie klasowe. Wspólnie z wychowankami odpowiednio wcześniej planowaliśmy ten czas. Losowaliśmy między sobą osoby, którym przygotowywaliśmy prezenty oraz zbieraliśmy datki na dom dziecka. Uczniowie zapraszali na wigilię wybranych nauczycieli, z którymi mieli zajęcia, a którzy nie byli wychowawcami klas. Starannie przygotowywaliśmy wieczerzę, by była pięknym, uroczystym przeżyciem. Zaangażowany był każdy. Mnóstwo potraw, a wśród nich kilka rodzajów zup, pierogi, ryby, ciasta, owoce. Przy okazji ujawniały się talenty kulinarne. Niektórzy młodzi panowie sami lepili pierogi, piekli ciasto czy gotowali zupę. Młode panie kręciły się przy kuchni, żeby wszystko było pięknie podane. Odświętne ubrania, białe obrusy, dekoracje, choinka i świece sprawiały, że atmosfera była wyjątkowa. Wieczerzę tradycyjnie rozpoczynaliśmy odczytaniem fragmentu Ewangelii, wspólną modlitwą i życzeniami z łamaniem się opłatkiem. Przy niektórych życzeniach w oczach pojawiały się łzy wzruszenia. Później przystępowaliśmy do posiłku. Każdy cieszył się, gdy to, co przygotował smakowało pozostałym. Następnie śpiew kolęd i świąteczny prezent dla każdego. Towarzyszyły temu uśmiechy i radość. Na koniec porządki, podziękowania i powrót do domów. Na pytanie, czy w przyszłym roku robimy taką wigilię, jak ostatnio, padało zdecydowane: tak! Warto było, bo niektórzy takiej atmosfery nie mają we własnych domach.

A święta są okazją, żeby wydarzyło się coś wyjątkowego. Błogosławieni Oratorianie przeżywali Boże Narodzenie w zgoła odmiennych warunkach, bo w niewoli. Zrobili jednak wszystko, by je przeżyć jak najlepiej. Henryk Gabryel wspomina, że wyszorowali swoje cele, ustawili choinkę, nakryli stół białym prześcieradłem. Założyli cywilne ubrania, a pod choinką postawili zdjęcia bliskich. Przed skromną kolacją, na którą specjalnie odkładali wcześniej chleb, przełamali się opłatkiem, który otrzymali z domów w listach. Życzyli sobie, by kolejna wigilia odbyła się już w wolnej Polsce i przy rodzinnym stole w Poznaniu. Osobno te chwile przeżywał Jarogniew, który był w oddzielnym więzieniu. By osłodzić sobie samotność, śpiewał kolędy, za co został ukarany staniem po pas w lodowatej wodzie. Mimo niezwykle skromnych warunków przeżywali Boże Narodzenie tak, jak nauczyli się w domu, tworząc wspólnotę i świąteczną atmosferę. Nawet w niewoli, w której monotonia życia sprawiała dodatkowy ciężar, potrafili wyróżnić te szczególne dla chrześcijan dni. Święta mogą być przeżyte powierzchownie i na pokaz. Wtedy nic nie wnoszą, niczego nie zmieniają. Ale gdy angażują wszystkich, uczą troski o siebie nawzajem i prowadzą do spotkania z Chrystusem przy stole, wychowują do prawdziwego świętowania i wspólnoty. Możemy zauważyć pewną prawidłowość, że dni świąteczne stają się odzwierciedleniem tego, jak żyjemy na co dzień. One kierują nas ku temu, co najważniejsze. Jeśli codzienność naznaczona jest prawdą, troską o innych, solidnym wykonywaniem obowiązków, to w czasie świąt te wszystkie sprawy dodatkowo nabierają piękna, zbliżają nas do Boga i siebie nawzajem.

Przy refleksji związanej z Piątką Poznańską i przeżywaniem przez nich świąt powstało w mej głowie pytanie: a gdyby to było moje ostatnie Boże Narodzenie? Co wtedy? Jak chciałbym je przeżyć? Oto moje pomysły: pogodziłbym się ze wszystkimi, z którymi jestem skłócony, załatwiłbym skomplikowane sprawy i oddał com winien; odprawiłbym spowiedź z całego życia, spotkał się z tymi, których kocham najbardziej; napisałbym listy do tych, którzy daleko i o których zapomniałem; zaśpiewałbym wszystkie znane kolędy i to po kilka zwrotek; przygotował- bym drobne prezenty dla każdego; miałbym w nosie kłótnie polityków i wielki świat, chciałbym powoli i jak najlepiej przeżyć te dni.

Trudno wykonać to wszystko, ale choć jedno zadanie jest z pewnością możliwe. Bo skoro jesteśmy tacy, jak żyjemy na co dzień i jak przeżywamy święta, to warto się do nich przygotować, by stać się choć trochę lepszym.