- Wyjść, zobaczyć, wezwać
- Od redakcji
- Futbol, a wychowanie
- 20 lat SWM
- Bangladesz EDUKACJA DZIECI W JOYPURHAT
- Rwanda - Wystarczyłaby ... pralka
- Hejt to wszystkie grzechy języka w jednym
- Nauczyciel musi być wolnym człowiekiem
- Generał Józef Haller u salezjanów
- VIII przykazanie nie mów fałszywego świadectwa
- Poradnik nauczyciela
- Bóg jest miłością
- Osamotnienie nauczycieli w gimnazjum
- Różaniec mam , to idę ...
- Więcej fantazji czy miłości?
- W lusterku nauczyciela
- Niebezpieczeństwa teorii holistycznych
- Nie ma wolności bez moralności
Nie ma wolności bez moralności
Tomasz P. Terlikowski
strona: 29
MORALNOŚĆ, WBREW TEMU, CO CZĘSTO SIĘ NAM POWTARZA, nie jest sprzeczna z wolnością. A ocenianie działań (nie osób) jest fundamentem etycznego myślenia.
Jeśli matka może zabić swoje dziecko (albo dwoje), a nam nie wolno ocenić jej czynu (czynu, a nie osoby), bo przecież „każdy ma prawo do własnej decyzji", „Jezus powiedział: nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni", to w istocie musimy zrezygnować z każdej refleksji moralnej i zgodzić się na etyczną i życiową wolną amerykankę. Rozbawia mnie, gdy po każdym wpisie na temat aborcji czy eutanazji na moim wallu czy we wpisach na „Małym Dzienniku" natychmiast pojawia się masa relatywistów moralnych, którzy z pasją próbują mi udowodnić, że moje oceny są skandaliczne (ale nie dlatego, że się z nimi nie zgadzają), ale dlatego, że w ogóle są ocena m i. A przecież, we współczesnym świecie, przekonują relatywiści, nie ma miejsca na oceny, bo jest wolność, każdy ma prawo do własnej decyzji i nikomu nic do tego, jaką decyzję podejmuje. Kłopot polega tylko na tym, że to wierutna bzdura. Wolność wyboru nie polega na tym, że każda decyzja, jaką podejmujemy, jest dobra, ale na tym, że jesteśmy zdolni do podejmowania decyzji dobrych, ale i złych. I że nie tylko Bóg, ale i udzie mogą owe decyzje oceniać. Z samego faktu, że jacyś udzie (nawet dość liczni) podejmują jakieś decyzje i nawet uważają je za dobre, wcale nie wynika, że takie one są. Wynika, co najwyżej, że są one statystycznie częste. Nic więcej i nic mniej. Moralność nie jest jednak zbudowana na statystyce, bo gdyby tak było, to ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej w Niemczech byłoby całkowicie moralne, rasizm w RPA i niewolnictwo w wielu krajach dopuszczalne. Były bowiem takie czasy, gdy większość ludzi opowiadała się po tej właśnie stronie, a nieliczni, którzy mieli inne poglądy, uważani byli za wariatów, oszołomów i moralnych skandalistów. I chyba każdy, kto ma choćby minimalną wiedzę na temat historii idei, ma tego świadomość. Jeśli więc próbuje zakazać się dyskusji (pod pozorem nieosądzania), to raczej po to, by zniszczyć jakąkolwiek przestrzeń debaty moralnej, a szerzej, w imię szacunku dla wyborów innych osób, doprowadzić do zniszczenia jakiejkolwiek moralności społecznej.
Inna rzecz, że w istocie zwolennicy ta kiego rozwiązania zmieniają zdanie, gdy tylko zmienia się przedmiot debaty. Te same osoby, które z pasją zakazują oceniania aborcji czy eutanazji (a także zachowań seksualnych innych), z równie wielką pasją oceniają życie prywatne kapłanów, ich decyzje albo budują nowe systemy wymogów etycznych, w których największą zbrodnią jest „narzucanie innym swoich poglądów", „homofobia", „fundamentalizm religijny", albo sprzeciw wobec niczym nieograniczonej imigracji itd. itp. W tych kwestiach nie ma miejsca na wolność wyboru, na prawo do własnych wyborów itd. Tu już wkracza nowy dogmatyzm, który sprawia, że relatywizm przekształca się w ordynarny zamordyzm, przed którym ostrzegał przed laty św. Jan Paweł II, mówiąc o „jawnym lub zakamuflowanym totalitaryzmie". Wbrew pozorom bowiem tam, gdzie nikną-z powodu relatywizmu - moralność i etyka, tam pojawiają się przemoc państwa i medialne manipulacje, które mają wymusić na ludziach podporządkowanie się normom liberalnej pseudomoralności. Dla nas chrześcijan taka sytuacja jest nie tylko niebezpieczna (taksie bowiem składa, że obecnie jesteśmy w debacie stroną słabszą i często prześladowaną, a także przymuszaną do przyjmowania postaw obcych nam), ale także niezgodna z naszą wiarą. Tak się bowiem składa, że my wierzymy, że prawda broni się mocą samej prawdy, a nie medialnymi manipulacjami czy przymusem państwowym. I warto, byśmy pozostali temu wierni.