- Wyjść, zobaczyć, wezwać
- Od redakcji
- Futbol, a wychowanie
- 20 lat SWM
- Bangladesz EDUKACJA DZIECI W JOYPURHAT
- Rwanda - Wystarczyłaby ... pralka
- Hejt to wszystkie grzechy języka w jednym
- Nauczyciel musi być wolnym człowiekiem
- Generał Józef Haller u salezjanów
- VIII przykazanie nie mów fałszywego świadectwa
- Poradnik nauczyciela
- Bóg jest miłością
- Osamotnienie nauczycieli w gimnazjum
- Różaniec mam , to idę ...
- Więcej fantazji czy miłości?
- W lusterku nauczyciela
- Niebezpieczeństwa teorii holistycznych
- Nie ma wolności bez moralności
Hejt to wszystkie grzechy języka w jednym
Grażyna Starzak
strona: 12
Nazwa „hejt” to spolszczona wersja angielskiego czasownika „hate”, czyli nienawidzić. Hejtem określa się działanie w internecie, które jest przejawem złości, agresji i nienawiści właśnie.
> W lipcu tego roku Prezydium Rady Języka Polskiego PAN, którego Ksiądz Profesor jest członkiem, wezwało Polaków do „zaprzestania użycia w debacie publicznej języka agresji". Czy jest aż tak źle, że potrzebna była interwencja tego szacownego grona?
Na pewno nie jest dobrze. W ostatnich miesiącach nasiliła się w debacie publicznej agresja słowna, tak zwana mowa nienawiści. Dlatego uznaliśmy, że trzeba zabrać głos. To wynika z ustawy o języku polskim. Rada ma obowiązek interweniować, gdy w przestrzeni publicznej język polski jest w jakiś sposób zagrożony. Ostatnio to zagrożenie jest większe, stąd ta reakcja i apel o opamiętanie. Oświadczenie prezydium rady oznacza, że dostrzegamy problem pogarszającego się stylu wypowiedzi u polityków, postępującą brutalizację języka wystąpień publicznych i coraz częstszą manipulację językową w publicznej narracji. Brutalizacja polega na używaniu słów zdolnego rejestru języka pospolitego, na pograniczu wulgarności. A przecież wszelkie sądy i oceny, nie mówiąc już o relacjonowaniu faktów, można wyrazić językiem etycznym i estetycznym, polszczyzną kulturalną i pozbawioną elementów brutalnych.
> Agresja słowna może przybierać różne formy. To nie tylko słowa uznawane za... nieparlamentarne, chociaż dzisiaj to określenie straciło dawną konotację...
Najczęstsze i najbardziej rozpowszechnione formy agresji to wulgaryzmy. Ich odbiór i funkcja mogą być jednak bardzo różne i odbierane niejednoznacznie w zależności od kontekstu sytuacyjnego. Czym innym jest przekleństwo zawiedzionego kibica, którego drużyna przegrywa mecz, a czym innym przekleństwo wypowiedziane przez agresywnego ucznia odpytywanego przy tablicy przez nauczyciela. Wulgaryzmy są więc odbierane niejednoznacznie, lecz z całą pewnością świadczą o silnych emocjach osoby je wypowiadającej.
> Pogardę, wrogość i brak szacunku można wyrazić również za pomocą ośmieszenia drugiej osoby. Można to zauważyć szczególnie często w szkole. Ośmieszenie kolegi czy koleżanki prowadzi do odrzucenia jego, jej przez grupę rówieśniczą...
Ten sposób wyrażania agresji bazuje na skompromitowaniu konkretnej osoby, na jej poniżeniu bez używania wulgaryzmów czy słów ośmieszających. Ośmieszenie młodego człowieka może mieć o wiele bardziej tragiczne skutki niż inne formy agresji słownej.
> Czy nie uważa Ksiądz Profesor, że w tym przypadku sprawdza się powiedzenie „przykład idzie z góry"?
To pewne, że przykład idzie z góry. Politycy zazwyczaj posługują się złą polszczyzną, mówią językiem agresji. Raz mocniej, raz słabiej, ale generalnie w swoich wypowiedziach używają języka nienawiści, walki. To jest zły przykład dla innych. Ale nie dla dorastającej młodzieży, bo ona raczej nie interesuje się polityką i tym, co robią politycy - jak mówią, jak się zachowują. Młodzi ludzie nie oglądają - pokazują to badania - programów informacyjnych, nie czytają gazet. Natomiast bardzo wiele czasu spędzają przy komputerze, w internecie. Stamtąd czerpią wzorce, a tam jest bardzo dużo agresji. Oczywiście nie na wszystkich stronach, bo są też takie, których administratorzy dbają o kulturę wypowiedzi. Generalnie jednak dla młodych ludzi internet jest dzisiaj główną szkołą agresji. Trzeba też dodać, że w szerzeniu agresji niemały udział mają rodzice. W ich codziennych wypowiedziach pojawia się wiele słów ekspresywnych. Do najczęściej spotykanych należą wulgaryzmy wypowiadane zazwyczaj w emocjach, ale też i przypadkowo, mimowolnie, zamiast przecinków. Trudno się więc dziwić, że potem kilkuletnia dziewczynka, gdy tramwaj nagle przyhamował, mówi do babci: „Ale k... szarpie!".
> Co Księdza Profesora szczególnie szokuje, jeśli chodzi o agresję słowną?
Obecnie chyba najbardziej hejt. Sam go doświadczyłem i doświadczam. Nazwa „hejt" to spolszczona wersja angielskiego czasownika „hate", czyli nienawidzić. Hejtem określa się działanie w internecie, które jest przejawem złości, agresji i nienawiści właśnie. To różne sposoby uderzenia w kogoś, nie tylko słowem, chociaż głównie nim, ale i grafiką, i filmem. Jest ono zwykle umotywowane chęcią wytrącenia kogoś z równowagi i sprowokowania reakcji - negatywnej, agresywnej. Hejter często posługuje się przeróżnymi obelgami i wulgaryzmami w celu wzmocnienia swojej wypowiedzi.
> Hejt jest bardzo niebezpieczny w przypadku młodzieży. Zdarza się, że młoda osoba, nękana czy wręcz zaszczuta w sieci, próbuje popełnić samobójstwo...
Obśmianie, poniżenie kogoś w sieci może prowadzić do samobójstwa. Taka osoba zatraca bowiem poczucie swojej wartości, a jeśli nie znajdzie w porę pomocy, może się to skończyć tragedią. Nastoletnia grupa rówieśnicza bywa bezwzględna. Na jednym z uniwersytetów przeprowadzono taki eksperyment. Otóż na fotografii jednego z uczniów w miejscu głowy umieszczono głowę psa. Ten uczeń nie był anonimowy. Można go było rozpoznać. Badacze umieścili tę fotografię w sieci. Chcieli się dowiedzieć, czy koledzy i koleżanki tego chłopca przekażą ją dalej czy też zatrzymają, uznając, że to jest dla niego upokarzające, że mogą go tym poniżyć. Okazało się, że część z nich posłała zdjęcie dalej, uważając to za fajną zabawę. O czym to świadczy? O tym, że u tych ludzi nie ma hamulców, granic, do których można się posunąć, że nie widzą nic złego w tym, że w ten sposób sprawiają koledze przykrość. Co spowodowało, że druga część badanych nie posłała tego zdjęcia dalej? To uświadomienie sobie, że osoba, która jest na zdjęciu, może z tego powodu rzeczywiście cierpieć. Nawet mimowolna refleksja na ten temat sprawia, że nie kliknie się „podaj dalej". Bo -jak zauważa psycholog społeczny Michał Bilewicz - tym, co głównie powstrzymuje kogoś przed stosowaniem przemocy jest empatia, a dopiero na drugim miejscu - świadomość norm prawnych.
> A szkoła? Jak Ksiądz Profesor ocenia działania szkoły w celu przeciwstawienia się hejtowi czy w ogóle agresji słownej?
Znam szkołę, gdzie bardzo się dba o to, by przynajmniej na szkolnym podwórku młodzi ludzie szanowali się nawzajem. Tam, gdy na przykład ktoś powiedziałby koledze o ciemniejszym kolorze skóry „ty czarnuchu", od razu byłaby reakcja. Myślę, że w innych szkołach jest podobnie. Zastanawiam się natomiast, co Kościół mógłby zrobić w tej sprawie. Uświadomiłem sobie, że słuchając homilii i kazań niezmiernie rzadko słyszę cokolwiek na temat hejtu, że jest to zachowanie niemoralne, grzeszne. Nie wiem, w ja kim zakresie katecheci na lekcjach religii podejmują ten temat, a powinni. Przypominam sobie, że w przeszłości, przy okazji rekolekcji parafialnych, były specjalne kazania, konferencje o tzw. grzechach języka, czyli o oszczerstwie, obmowie, kłamstwie, plotkach, które wyrządzają krzywdę drugiemu człowiekowi. I wyjaśniano, na czym taki grzech polega, kiedy się go popełnia, co trzeba zrobić, żeby naprawić wynikłe szkody. Tego teraz nie ma. A przecież hejt to wszystkie grzechy języka w jednym! ♦