- Pod płaszczem Maryi
- Od redakcji
- Szkoła nadzieje i obawy
- PAPIEŻ FRANCISZEK W FATIMIE
- Peru Lokalni bohaterowie
- Wenezuela Ogrodzenie i dokończenie boiska
- Boliwia Masz dom – masz wszystko
- Cybberprzemoc
- BRAT ALBERT WĘDRUJE PO POLSCE, ŻEBY POMÓC BEZDOMNYM
- Dla ludzi bardzo hojny, a dla siebie zbyt surowy
- KOCHAJĄCY MĄŻ I ODPOWIEDZIALNY OJCIEC
- Różnica w patrzeniu na seksualność obojga małżonków. To norma
- Władza ojcowska w świetle nauczania świętego Pawła
- Samookaleczenia – sygnał ostrzegawczy?
- Katecheta niedoskonały
- Dokąd ich prowadzimy?
- Pokarm nieśmiertelności
- Nowożytny Zachód, odrzucając chrześcijaństwo, kompletnie się pogubił
- Po stronie szatana
Peru Lokalni bohaterowie
Monika Michalska
strona: 10
W lutym i marcu przez Peru przeszły intensywne opady, które doprowadziły do powodzi i lawin błotnych. Mamy 312 730 poszkodowanych, tysiące zniszczonych budynków. Ucierpiały także budynki misyjne.
Woda, błoto i kamienie
W regionie Piura woda wdzierała się do domów, szkół i szpitali. Ludzie musieli ewakuować się do tymczasowo postawionych namiotów. Niektórzy stracili wszystko. Mają tylko ubranie, które mieli na sobie. Nie mają dokąd pójść. „To był dorobek 20 lat mojej pracy” – mówi jeden z poszkodowanych. „Straciłam pieniądze, które odłożyłam na operację oczu” – wyznaje z płaczem 80-letnia kobieta. Ciężarówki i samochody utykały wśród błota i kamieni. Ponieważ drogi i mosty zostały zniszczone, zaczynało brakować pożywienia i podstawowych produktów. Brakowało wody pitnej ze względu na uszkodzone sieci wodne i kanalizacyjne. Pojawiały się przypadki ostrych biegunek. Szybko rozprzestrzeniają się przenoszone przez komary choroby, takie jak denga, zika czy chikungunya. Do szkół nie można dotrzeć ze względu na stan dróg. Ludzie żyją w strachu, wielu straciło już nadzieję. 10
Bohaterowie bez peleryn
Ludzie starali się sobie pomagać. Nawet ci, którzy już wcześniej nie mieli nic. W mediach pisali o bezdomnym, który stał się wzorem dla mieszkańców Piura. Zyskał pseudonim „Grek”. Jest wychudzony, zaniedbany, wygląda na kogoś, kto potrzebuje pomocy. Jednak to on niósł pomoc innym. Na tyle na ile miał sił, płynął i wyciągał z wody ludzi. Ratował również zwierzęta, bo to one towarzyszyły mu na ulicy. Już w 1998 roku podczas powodzi wyławiał z wody ciała ofiar i zanosił do rodzin, żeby mogli pochować swoich bliskich. Mariela ma 15 lat. Miała dużo szczęścia. Woda, która zalała znaczną część miasta, nie dotarła do jej domu. Brak prądu i lejąca się do łóżka woda to jedyne szkody, jakie poniosła. Pracuje prawie 10 godzin dziennie na miejskim rynku, aby zarobić na czesne w szkole i móc kupić zeszyty. Ale robi coś jeszcze. Kilka razy w tygodniu udaje się do oddalonej o kilkanaście kilometrów miejscowości Catacaos, gdzie wiele osób z powodu powodzi zostało bez dachu nad głową. Wiezie im zrobione przez siebie kanapki, kupione za zarobione pieniądze wodę i papier toaletowy. „Ludzie są zdesperowani” – opowiada. „Proszą przede wszystkim o wodę. Dzieci wyrywają mi chleb z rąk, są głodne… Ja dzięki Bogu mam gdzie mieszkać i co jeść, ale wiele osób zostało z niczym. Musimy im pomóc”.
Misje pod wodą
Podczas powodzi ucierpiały dwie placówki misyjne. Szkoła Don Bosco została zalana do wysokości 1,7 metra. Zniszczeniu uległy sale lekcyjne, wyposażenie multimedialne, magazyny sportowe, warsztaty naprawcze, biblioteka, sale dla nauczycieli, biura administracyjne i kaplica. Dziesiątki absolwentów, pracowników szkoły, rodziców i przyjaciół włączyło się w akcję pomocy. Chętni do pracy w kaloszach całe dnie spędzali na misji: sprzątali, pomagali wypompowywać wodę i walczyli z błotem, aby usunąć je zanim stwardnieje. W tej chwili najbardziej potrzebne są im środki do czyszczenia i dezynfekcji, kalosze, taczki i motopompy. Druga placówka, Bosconia, nie była w stanie normalnie funkcjonować, ponieważ uczniowie nie mogli dotrzeć do szkoły. Wielu uczniów straciło domy, w sklepach brakowało produktów spożywczych i wody pitnej. Ksiądz David Quispe pracuje w Bosconii i razem z salezjankami odwiedzał poszkodowane rodziny. Mimo nieprzejezdnych dróg, rozwozili kanapki i słowo wsparcia do tymczasowych obozów, w których schronili się poszkodowani. Po okolicach rozwożona była również blacha oraz drewniane płyty, które posłużą do odbudowy i naprawy domów. „Wciąż wiele rodzin śpi na ziemi, bez przykrycia czy moskitiery. Poszkodowani z dzielnicy 3 de Octubre śpią w szkole, w sali gimnastycznej pełnej błota. Inni mieszkają w rozstawionych w pobliżu 70 namiotach” – pisał ksiądz David w kwietniu. „Sytuacja poszkodowanych w sektorze Bajo Piura obudziła solidarność w ludziach, którzy nie pozwolili, aby błoto i woda wdarły się do ich serc. W tym wszystkim czuło się więc Bożą obecność, dzięki osobom, które hojnie i solidarnie włączyły się w niesienie pomocy. Również wsparcie, które dotarło z daleka, dary materialne i modlitwa, pozwoliły dostrzec w tej tragedii pełne dobroci oblicze Boga. Dla tych, którym podarowano chleb czy butelkę wody, to ogromnie dużo. Wierzę, że Bóg wynagradza Waszą solidarność z poszkodowanymi w Peru i że odpłaca się swoim błogosławieństwem” – relacjonuje ksiądz David. W Salezjańskim Ośrodku Misyjnym uruchomiliśmy Projekt 503. Uzbierane środki zostaną przeznaczone na: dostarczenie środków pierwszej potrzeby, żywność, wodę, opiekę medyczną, także na odbudowę zniszczeń. ▪