- Jesteśmy rodziną
- Od redakcji
- FILM to doskonałe narzędzie edukacyjne
- Zburzone kościoły Aleppo
- JAK I CZY WYCHOWYWAĆ DO ZARADNOŚCI
- Studniówka może być udana, choć bez luksusów i rewii mody
- Ks. Stanisław Styrna SDB duszpasterz pilskiej „Solidarności”
- Jak opisywać czystość?
- Niedojrzałość uniemożliwiająca budowę miłości małżeńskiej, dojrzałej więzi osobowej
- Biblia o rodzinie
- Telefon komórkowy – niezależność czy ograniczenie swobody?
- Wywiadówka
- Jak to się stało?
- Zobacz! Właśnie idę dać sobie radę
- Walka z uzależnieniem komputerowym
- Jak zostałem postępowym ojcem
Niedojrzałość uniemożliwiająca budowę miłości małżeńskiej, dojrzałej więzi osobowej
Jacek Pulikowski
strona: 20
Piękną definicję miłości podaje Gaudium et spaes (dokument wydany po Soborze Watykańskim II). „Człowiek w pełni nie może odnaleźć siebie inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego”.
T o zdanie zawiera dwa fundamentalne stwierdzenia. Po pierwsze, że nie ma innej drogi do odnalezienia siebie, do bycia sobą, do szczęścia człowieka jak tylko przez miłość. Drugie stwierdzenie definiuje miłość jako bezinteresowny dar z siebie samego. Piękna, precyzyjna i niezwykle głęboka i wymagająca zarazem definicja miłości. Miłość jest najdojrzalszą i jednocześnie najpiękniejszą relacją pomiędzy dwiema osobami. Dojrzała relacja wymaga elementarnej dojrzałości osób ją budujących. By móc siebie ofiarować, trzeba najpierw siebie „posiadać”, władać i dysponować sobą w sposób wolny. Niestety, nieprzekraczalną barierą w budowie dojrzałej miłości są niewyleczone nałogi.
● ● ●
Tu zaczynają się problemy. Liczni ludzie elementarnie niedojrzali próbują budować relację miłości w małżeństwie. I choć ich zamiary bywają naprawdę szczere są, niestety, skazane na niepowodzenie. Chyba że podejmą uczciwą pracę nad własnym wzrostem, zakończoną choćby połowicznym sukcesem. Dojrzałość można definiować na różne sposoby. Do dojrzałości potrzebny jest rozum, który zaakceptuje zgodną z naturą ludzką i pomysłem Stwórcy poprawną hierarchię wartości, oraz wola pozwalająca pójść za rozpoznanym rozumem dobrem (nawet trudnym), a odrzucić zło (nawet bardzo kuszące). Prawdziwie wolny wewnętrznie, czyli dojrzały człowiek potrafi dokonać wyboru dobra i odrzucenia zła nawet za cenę życia. Jeżeli chodzi o hierarchię wartości to jako katolicy jesteśmy w komfortowej sytuacji. Ten, który nas stworzył, nas zna i kocha bardziej niż my sami siebie, objawił nam nieomylną hierarchię wartości w dziesięciu przykazaniach, które są rozszerzeniem przykazania miłości Boga i bliźniego. Oczywiście Pismo Święte i Nauka Kościoła szeroko komentują i szczegółowo wyjaśniają ich znaczenie. Tak więc człowiek wierzący potrafi stosunkowo łatwo odróżnić dobro od zła. Choć zły duch robi wszystko, by tę jednoznaczność utrudnić i rozmyć. Trudniej niż z intelektualnym rozpoznaniem jest z wyborem w życiu dobra i odrzuceniem zła. Tu objawia się słabość natury ludzkiej skażonej grzechem pierworodnym i wynikająca stąd skłonność do zła. Fachowcy określają to mianem pierwotnej dezintegracji. Nie ma innej drogi do dojrzałości i budowania integracji wewnętrznej jak tylko przez podjęcie trudu takiego kształtowania woli, by coraz pełniej panowała nad poczynaniami człowieka. Trud ten, to trud wychowania samego siebie – samowychowania. Same dobre chęci nie wystarczą. Wiemy, co nimi jest wybrukowane. Karol Wojtyła w dziele „Osoba i czyn” podpowiada, że skutecznym sposobem uzdalniania siebie do czynienia dobra jest podejmowanie dobrych czynów. Czyny dobre przechodzą na sprawcę, czyniąc go dobrym. Czyny zewnętrzne się uwewnętrzniają i człowiek staje się lepszy. Kształtowanie siebie poprzez dobrze dobrane i wypełniane czyny jest rzeczywiście skuteczne i godne polecania wszystkim ludziom pragnącym się rozwijać. Wielką pozytywną rolę odgrywa też dobrowolnie praktykowana asceza. Praktykowanie dobrowolnego odmawiania sobie dóbr czy choćby drobnych przyjemności uzdalnia do stawiania czoła pokusie, przyjemności złej, mogącej zniszczyć życie własne, a nawet całej rodziny. Niestety, hedonistyczny i, nie bójmy się tego powiedzieć, bezbożny i wynaturzony świat neguje sens jakiejkolwiek ascezy, kształtowania woli. Jest to zrozumiałe, bo chce niezagrożenie i niepodzielnie rządzić bezwolnymi ma sami. Przez usta swych proroków głosi hasła typu: róbta co chceta! Które notabene prowadzą prostą drogą do zniewolenia przez pobudzenia podkorowe o charakterze popędowym wyjęte spod kontroli rozumu i woli.
● ● ●
Niektórzy ludzie są niedojrzali, bo nigdy nie pojęli uczciwego trudu kształtowania siebie, trudu podporządkowania swego życia rozumowi i woli. Jako bezrozumni i bezwolni dryfują na fali mód według bezkrytycznie przyjmowanej obowiązującej poprawności politycznej. Często są to dzieci rodziców chcących dać dziecku wszystko za darmo. Rodziców nie wdrażających dzieci w najmniejsze nawet wyrzeczenia. Odmówienia sobie cukierka czy oddania zabawki innemu dziecku.
● ● ●
Są jednak ludzie niedojrzali, można powiedzieć, z wyboru. Na fali indywidualizmu negują sens wchodzenia w jakiekolwiek relacje wymagające najdrobniejszego nawet wyrzeczenia. Liczą się tylko oni i ich „wolność”, będąca w rzeczywistości samowolą w wypełnianiu zachcianek bez względu na zadawaną krzywdę. Wchodzą tylko w relacje „opłacalne”, w których robią „dobry interes”, czyli wykorzystują drugiego dla swojej wygody, korzyści, przyjemności. Szermują hasłem prawa do swojego szczęścia, które pozwala im usprawiedliwić najgorsze nawet łajdactwa. Np. zostawić współmałżonka i dzieci i iść za „prawdziwą miłością swojego życia”, nierzadko chwilową zachcianką. Ludzi ci są zwykle z siebie zadowoleni, uważają się za bystrych, inteligentniejszych od wszystkich, których wykorzystują. W rzeczywistości żyjąc bez miłości wg nomenklatury św. Pawła są „jak cymbały brzmiące”.
● ● ●
Są wreszcie tacy, którzy nie mogą zbudować trwałej dającej szczęście relacji, ponieważ mylą miłość z chwilowymi uczuciami. Każde zauroczenie czy zakochanie się jest przez nich odbierane jako wielka miłość. A przecież miłość upoważnia do wszystkiego. Nawet św. Augustyn mówił: „Kochaj i rób co chcesz”. To pułapka dla młodych dziewcząt nieprzytomnie zakochanych, po paru sprytnie dobranych słówkach wyszeptanych w odpowiednim momencie do ucha. Zwłaszcza narażone są dziewczyny, których ojciec nie zamianował na prawdziwą kobietę. Czy wręcz zostawił ją lub odsunął w okresie dojrzewania. Szukają potwierdzenia swojej kobiecości w objęciach chłopaka. On „potwierdza” jej prawdziwą kobiecość w łóżku za wielką cenę. Niejednokrotnie rujnuje to całe przyszłe życie. Zdarza się i to, niestety, coraz częściej, że zakochany mąż czy żona, w imię „miłości” i „prawa do swojego szczęścia”, rujnuje rodzinę, odchodząc i trwale krzywdząc współmałżonka i dzieci. Osoba doprowadzająca do rozwodu zawsze ogromnie krzywdzi dzieci i moim zdaniem traci prawo do mówienia, że dzieci kocha! Miłość rodzi dobro i tylko dobro. Nigdy krzywdę!
● ● ●
Żeby nie pozostać w smutnym nastroju. Są przecież ludzie dojrzali, którzy całe życie w wierności budują piękną miłość. Stale wzrastają. Ich dojrzałość i miłość dziś są większe niż wczoraj, ale mniejsze niż jutro. Niech jako ilustracja posłuży anegdotka. Para staruszków podreptała na spacer. Przechodzili przez ryneczek i kupili trochę śliwek. Takich tańszych, na kompot. Po spacerze usiedli przy stole. Odpoczywają, skubią bezwiednie umyte śliwki, które postawili między sobą. W pewnym momencie staruszka zauważyła, że na talerzyku zostało już tylko kilka… najładniejszych śliwek. Spojrzała na męża z miłością. On również zauważył, że ładne zostały. Spojrzał na żonę z wdzięcznością. Nic nie powiedzieli i… było im dobrze. Żaden egoista tego nie doświadczy. Zeżre szybko najładniejsze śliwki i się cieszy. Znowu mi się udało. Znowu ja mam najlepiej. O biedny! Nigdy nie zasmakuje prawdziwych owoców miłości. ▪