- Marzę o Rodzinie Salezjańskiej, która żyje radością Ewangelii
- Od redakcji
- Boże miłosierdzie to szczególny rodzaj miłości
- Salezjański Ośrodek Misyjny
- Salezjański Wolontariat Misyjny Młodzi Światu
- Papież młodych i rodziny
- Czeka nas wielkie i radosne świętowanie
- Kraków jest światowym centrum kultu miłosierdzia
- Ksiądz Bosko i papieże
- Sześć słów o miłosierdziu: „Wybiegł naprzeciw niego”
- Powiedz to pierwszy
- Ojczyzna – naród – wychowanie
- Boża mozaika
- Podarować serce
- Kręgosłup antykultury
- Wenanty, czyli mój sługa Boży
Podarować serce
s. Bernadetta Rusin CMW
strona: 26
Bóg błogosławi w dzieciach. W dzieciach się do nas uśmiecha. Każde dziecko to Uśmiech Boga.
Ania to wesoła, rezolutna brunetka z zerówki. Ma niezwykły dar: potrafi zaopiekować się każdym. Ostatnio jeden z jej przedszkolnych przyjaciół, Kubuś, niechcący uraził jej skaleczony palec. Ania płakała, a on bardzo to przeżył. Po chwili dzieci miały ustawić się i wyjść z sali. „Kubusiu, daj rączkę. Chodź ze mną do pierwszej pary!” – zawołała Ania. Byłam pod wrażeniem. Oto jedna z najlepszych lekcji pokazowych o Bożym Miłosierdziu, przeprowadzona przez dzieci dla katechety!
Miłosierny jest wolny od żalu, przemocy i zemsty, a miłosierdzie to takie otwarcie serca, które niesie radość. Właśnie to tłumaczy Jezus w piętnastym rozdziale trzeciej Ewangelii (por. Łk 15). Jeśli cieszy odnalezienie jednej ze stu owiec, jednej z dziesięciu monet, jakże może nie radować powrót marnotrawnego syna? Nigdy nie wolno wątpić w to, że Bóg także i mnie ofiarowuje Swe nieskończone miłosierdzie, ale też nie mogę potępiać innych, lecz razem z nimi szukać dróg uzdrowienia, ocalenia i przebaczenia; cieszyć się z odnalezienia zbawienia i Zbawiciela.
Kontakt dorosłych z dziećmi często przekonuje, że młodość jest daleka od faryzejskiej postawy starszego brata z przypowieści o miłosiernym Ojcu (Łk 15, 11-32). Młodość to czas, gdy wezwanie: miseris cor dare (okazać–dać serce biednym, tym, którzy są w potrzebie, którzy cierpią) ma szczególny, rzeczywisty, pełen poświęcenia i bezinteresowny wymiar. Mamy tego niezliczone przykłady.
Jestem wdzięczna mojej Mamie za to, że jedną z pierwszych książek, którą mi przeczytała, było „Serce” E. de Amicisa. To literackie arcydzieło weszło już na stałe do kanonu literatury dla dzieci i młodzieży na całym świecie. Któż z nas nie zna bohaterów Opowiadań Miesięcznych (tłum. M. Konopnicka), które przeplatają treść książki opowieściami o losach chłopców, np. Julka, małego pisarczyka z Florencji, czy Marka, trzynastoletniego Genueńczyka, który przewędrował od Apeninów do Andów? Dziś sama opowiadam o nich moim uczniom, dostrzegam błysk w ich oczach i widzę, jak prostują się z dumą, gdy słuchają o rówieśnikach, którzy nie wahali się podejmować trudów, a nawet oddać życia w obronie ojczyzny, matki, ojca czy – jak Ferruccio – kalekiej babci. Mam nadzieję, że to jeden ze skutecznych sposobów budowania postawy miłosierdzia u wychowanków w dowód wdzięczności za to, że dane mi jest uczyć się jej od nich.
Będę się za siebie i za nich modlić w wakacje – jak każdy rodzic i nauczyciel. Może właśnie słowami św. s. Faustyny, pokornej Apostołki Bożego Miłosierdzia: „Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła im z pomocą (…). Aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich. (…) Aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówi- ła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia. (…)
Aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, (…) aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze śpieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. (…) Aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich” (Dzienniczek, 163).
A jeśli któryś z naszych absolwentów będzie mógł w swoim „Dzienniczku” zapisać słowa podobne do tych, które zamykają „Serce” – uznam to za prawdziwy sukces!
„(…) Pobiegłem do ojca i do mamy, którzy czekali na mnie. Ojciec zapytał: – Pożegnałeś się z wszystkimi kolegami? – Pożegnałem. – Bo jeśli zrobiłeś któremu jakąś przykrość, jeśliś co któremu zawinił, idź, przeproś, niech ci nie pamięta tego. Jakże? Jest kto taki? – Nie, nie ma! – No, to mi żegnaj! – rzekł ojciec głosem wzruszonym, obejmując ostatnim spojrzeniem mury naszej szkoły. A mama też ku szkole spojrzała i po- wtórzyła: – Żegnaj! Ja tylko nie mogłem przemówić słowa”.