- Bóg dał nam prawdziwą Mamę
- Od redakcji
- Jak wychowywać do odpowiedzialności
- SALEZJANIE I SALEZJANKI NA ŚWIECIE
- Przegrane życie
- W czym pomaga Matka Boża
- 100-lecie Stowarzyszenia Wspomożycielki Wiernych
- Jak negocjować z dziećmi
- Bajka o uczuciach
- Wychowanie chłopców a media elektroniczne
- Tylko miłość wychowuje...
- Wyjazd na zieloną szkołę
- A jeśli nie zmartwychwstają
- Budowniczy kościołów
- Tajemne przypadłości naszych dzieci
- Okultystyczny kontekst w historii akupunktury jest faktem
- Nieudany marketingowo Dekalog
A jeśli nie zmartwychwstają
ks. Tomasz Łach
strona: 25
Pedagogiczne „z martwych powstawanie” tym różni się od Zmartwychwstania w czas Wielkiejnocy, że Panu Jezusowi wystarczyły trzy dni, a naszym uczniom przeważnie trzeba na to dni, miesięcy i lat.
My, dorośli, chcielibyśmy natychmiastowych efektów. Najlepiej, żeby wystarczyło jedno słowo, jedno spojrzenie, jedno upomnienie … To mit pedagogiczny. R
Znamy dobrze tę scenę, w której ks. Bosko spotyka Bartłomieja Garelli, który pojawił się w zakrystii tuż przed rozpoczęciem mszy świętej. Kościelny próbował przymusić go do ministrantury, jednak bezskutecznie. Chłopiec dostał więc kilka razów miotłą, słysząc przy tym wiele nieprzyjemnych słów. Komunikat był jasny: „Jesteś do niczego. Nic nie umiesz. Wynoś się stąd”. Wtedy wkroczył ks. Bosko, wziął go w obronę i znalazł w nim jedną rzecz, którą on z pewnością potrafił: Umiał gwizdać. Tak się złożyło, że pracując w parafii jestem opiekunem Liturgicznej Służby Ołtarza. Każdy, kto kiedykolwiek był ministrantem wie, że najwięcej dzieje się przy ołtarzu w czasie Triduum Paschalnego. Ceremonie Wielkiego Tygodnia są rzeczywiście bardzo bogate, ale też trzeba wiele czasu poświęcić, aby je dobrze opanować. Mieliśmy więc pierwszą próbę w Wielki Czwartek do południa. Niestety, kilku chłopców się spóźniło, dwóch nie przyszło wcale, a pozostałym bardzo trudno było zachować koncentrację na próbie. Efekt był taki, że wieczorem ceremonie wyglądały jak wyglądały, a nie tak, jak powinny wyglądać. Byłem, delikatnie mówiąc, niepewny następnych dni, tym bardziej że obrzędy wielkopiątkowe i wielkosobotnie są o wiele trudniejsze. Pomyślałem sobie: Trudno, chłopcy są tacy a nie inni, przećwiczymy, co trzeba. Jak nie wyjdzie, to jakoś to zniosę. Byle tylko dotrwać do rezurekcji. Próby się odbyły. Ku mojemu zdziwieniu, wszyscy byli obecni. Liturgia przebiegała spokojnie. Chłopcy dobrze wypełnili funkcje im powierzone, a ich zachowanie przy ołtarzu było nienaganne, a trzeba pamiętać, że dla dziecka w tym wieku występowanie przed tak dużą publicznością wiąże się z ogromnym stresem. Nawet kilku parafian gratulowało nam pięknej liturgii. Okazało się, że chłopcy dali radę, mimo że moje nastawienie w pierwszym dniu nie było tak optymistyczne. Z czego to wynikło? Po pierwsze z tego, że dzieci rosną powoli. Powoli się uczą. Powoli dojrzewają. My, dorośli, chcielibyśmy natychmiastowych efektów. Najlepiej, żeby wystarczyło jedno słowo, jedno spojrzenie, jedno upomnienie … To mit pedagogiczny, niestety, nader często, a błędnie, przypisywany jest także ks. Bosko. Czy tamtego wieczoru Bartłomiejowi Garelli wystarczyło tylko jedno gwizdnięcie i już stał się lepszy? Absolutnie nie! To był tylko początek drogi dojrzewania, którą później poprowadził go ks. Bosko. Ważniejszy jest jednak drugi warunek, który musi być spełniony. Wtedy była nim życzliwa postawa ks. Bosko i jego wiara w „zmartwychwstanie” Bartłomieja. To pedagogiczne „z martwych powstawanie” tym różni się od Zmartwychwstania w czas Wielkiejnocy, że Panu Jezusowi wystarczyły trzy dni, a naszym uczniom przeważnie trzeba na to dni, miesięcy i lat. Życzę więc wszystkim katechetom wiary w zmartwychwstanie ich wychowanków. Nawet gdybyśmy nie byli tego naocznymi świadkami. „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. ■