- Bóg dał nam prawdziwą Mamę
- Od redakcji
- Jak wychowywać do odpowiedzialności
- SALEZJANIE I SALEZJANKI NA ŚWIECIE
- Przegrane życie
- W czym pomaga Matka Boża
- 100-lecie Stowarzyszenia Wspomożycielki Wiernych
- Jak negocjować z dziećmi
- Bajka o uczuciach
- Wychowanie chłopców a media elektroniczne
- Tylko miłość wychowuje...
- Wyjazd na zieloną szkołę
- A jeśli nie zmartwychwstają
- Budowniczy kościołów
- Tajemne przypadłości naszych dzieci
- Okultystyczny kontekst w historii akupunktury jest faktem
- Nieudany marketingowo Dekalog
Jak wychowywać do odpowiedzialności
Agnieszka Rogala
strona: 4
Nie można wychowywać do odpowiedzialności bez podarowania przestrzeni do jej rozwoju. Uczenie odpowiedzialności polega na wyrabianiu samodzielności.
Odpowiedzialność kojarzy się źle. Nie tylko dlatego, że w oczach młodzieży to nuda i ograniczanie możliwości. W życiu społecznym bodaj najpopularniejszy zwrot z jej udziałem – „ponoszenie odpowiedzialności” – robi jej zdecydowanie złą reklamę. Zrobiłeś coś złego i teraz musisz ponieść odpowiedzialność, a więc zmierzyć się z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Od przyznania się do winy, aż po surową karę.
Jednak nie tylko dzieci i młodzież mają problem z właściwym rozumieniem tego pojęcia. Nauczyciele, wychowawcy, rodzice również. Pisze o tym Beata Krzywosz- -Rynkiewicz w „Odpowiedzialności podmiotowej dzieci”. Otóż rodzice i nauczyciele twierdząc, że chcą mieć odpowiedzialne dzieci, mają zwykle na myśli dzieci wywiązujące się z obowiązków i respektujące zasady ustalone w domu i w szkole. Podsumowując, odpowiedzialność to według społecznego przekazu wina, kara, obowiązkowość lub wiarygodność. Jednak tak rozumiana nie stanowi wyczerpującej odpowiedzi na potrzeby i wyzwania, jakie stają przed współczesnym młodym pokoleniem.
W zalewie propozycji prawd, koncepcji, ideologii człowiek odpowiedzialny podejmuje świadomy wybór wartości, którymi się kieruje. Dzięki temu może być im rzeczywiście wierny. Rozumienie sensu określonych norm społecznych umożliwia ich uwewnętrznienie i życie w zgodzie z nimi. Świadomość oraz samodzielność są również warunkiem odpowiedzialnych działań i decyzji. Z nimi zaś ściśle łączy się przewidywanie i doświadczanie wynikających z nich następstw. Przygotowanie do tego rodzaju wyzwań musi wykraczać poza realizowanie przez dzieci codziennych obowiązków i bycie „grzecznymi”.
Obyś nie stał się stróżem
W 1974 roku na uniwersytecie Yale Stanley Milgram przeprowadził eksperyment, którego wyniki okazały się zaskakujące. Pozornie chodziło o karanie w procesie uczenia się. W rzeczywistości badano wpływ autorytetów na działanie indywidualnych ludzi. 62 proc. przypadkowych uczestników eksperymentu okazało się gotowych wymierzyć śmiertelny szok elektryczny jednemu człowiekowi tylko dlatego, że nie był on w stanie nauczyć się słów we właściwej kolejności. Większość z uczestników badania nie czuła się odpowiedzialna za swoje postępowanie, uzasadniając to wykonywaniem poleceń eksperymentatora. Proces wychowania dzieci i młodzieży pełen jest „zrób to”, „tak nie wolno”, „tak należy postępować”. Oczywiście poznanie reguł i prawideł jest niezbędne w procesie socjalizacji i nabywania wiedzy o otaczającym świecie. Niemal automatycznie nauczyciel, wychowawca lub rodzic stają się stróżami tych zasad. Ich obecność i groźba konsekwencji z ich strony skłaniają podopiecznych do zachowania zgodnego z oczekiwaniami. Jeżeli zasady nie są przez dzieci i młodzież przyjęte jako własne, brak „stróżów” powoduje ich łamanie, a w młodych umysłach nie wiąże się to z brakiem odpowiedzialności. Trudno więc w takiej sytuacji mówić o jej kształtowaniu. Skoro zatem znajomość norm jest niezbędna, jak sprawić, by wychowankowie chcieli, a nie tylko musieli ich przestrzegać? W jaki sposób wychowawcy i nauczyciele mogą wyjść z roli strażników? Co jest potrzebne, by kształtować w młodych rzeczywiste poczucie odpowiedzialności?
Pozwól decydować i ponosić konsekwencje
Nie można wychowywać do odpowiedzialności bez podarowania przestrzeni do jej rozwoju. De facto, uczenie odpowiedzialności polega na wyrabianiu samodzielności. Ta przestrzeń to czas i miejsce do podejmowania samodzielnych decyzji, doświadczania możliwości wpływu i dokonywania wyboru. Dzięki temu odpowiedzialność zmienia się z ponoszonej (narzuconej) na podejmowaną.
Jak to robić:
Ucz samodzielnego planowania działań począwszy od listy zakupów po metody rozwiązywania złożonych problemów prezentowanych na lekcji;
Zachęć do poszukiwania sposobów działania w trudnej sytuacji, brania spraw we własne ręce;
Pokaż, jak dostrzegać możliwości zamiast ograniczeń;
Pomóż dzieciom rozpoznawać i werbalizować cele i motywacje, które kierują ich decyzjami i postępowaniem;
Ucz odróżniania faktów od interpretacji (z tym wiąże się przerzucanie odpowiedzialności).
Rozumienie skutków własnych działań, ponoszenie konsekwencji jest nieodłącznym elementem rozwoju odpowiedzialności. Samodzielność, rozwijana także w tym zakresie, to pozwolenie dziecku na osobiste doświadczenie. Tymczasem coraz więcej jest rodziców „ratowników”, którzy troskę o dzieci rozumieją jako łagodzenie nieprzyjemnych skutków ich postępowania lub ograniczanie działań, które mogłyby tak się skończyć. Wykluczając sytuacje zagrażające życiu i zdrowiu, to ślepa uliczka. Jak twierdzi Ingarden, nie jest możliwe branie odpowiedzialności za działanie, którego skutków nie znamy. Co ważne: konsekwencje to nie kara! To naturalne następstwa działań. Kara rani, konsekwencje zaś uczą, jak funkcjonuje świat.
Jak to robić:
Pokaż naturalne konsekwencje: rozlane mleko – trzeba pościerać, zniszczona zabawka – trzeba wyrzucić (niekoniecznie kupować nową), skrzywdzony kolega – wypada przeprosić (pod warunkiem, że wiem, co źle zrobiłem, żałuję i nie chcę tego więcej robić) oraz zadośćuczynić itp.;
Nie śpiesz się. Czas dany dziecku na samodzielne posprzątanie po sobie albo zebranie się do przeprosin nie jest czasem straconym;
Ucz przewidywania następstw;
Daj odczuć także przyjemne konsekwencje – opisz zachowanie dziecka i wskaż na efekt, np. pomogłeś koledze naprawić rower. To się nazywa koleżeństwo!
Jak przekazać system wartości?
Pięcioletni chłopiec opowiada mamie, że pani w przedszkolu wstawiała do kąta za złe zachowanie. A on nie stał. „To znaczy, że zachowywałeś się grzecznie?”, spytała mama. „Nie”, żachnął się chłopiec, „robiłem tak, żeby nie stać w kącie!”. Systemu wartości nie da się przekazać za pomocą zakazów i nakazów. Tą metodą wychowuje się człowieka, który zachowuje się tak, by uniknąć stania w „kącie”. Nawet w dorosłym życiu. Osoba odpowiedzialna postępuje według pewnych norm, gdyż rozumie ich sens. Chce ich przestrzegać, ponieważ przyjęła je jako własne. Rodzice i nauczyciele mają za zadanie je objaśniać, a im starsi wychowankowie, tym wnikliwsze powinno być uzasadnienie dla ich słuszności. Niemniej jednak bez osobistego przykładu, który dzieci od samego początku podglądają i chłoną, nie da się głęboko zaszczepić norm moralnych. Wiara, że wystarczą słowa, jest krótkowzroczna.
Pozwól na bunt
Który rodzic lub wychowawca nie chciałby, aby dzieci umiały przeciwstawić się manipulacji? Aby nie wyrosły na ludzi, którzy stają w obronie wyznawanych wartości, umieją bronić swojego zdania, sprzeciwiać się złym wpływom? A jednak oni sami często ograniczają możliwość nabywania tych szlachetnych umiejętności. Oczekując od dziecka bezdyskusyjnego podporządkowania, wychowują uległego dorosłego. Tymczasem bunt to szkoła życia.
Ostatni punkt może wydawać się kontrowersyjny. A jednak trzeba uderzyć się w pierś. „Zrobisz, jak zechcesz, ale moim zdaniem..”, „To zupełnie do ciebie nie pasuje. Lepiej będzie, jeśli…”, „Jeżeli to zrobisz, dam ci…” itd. To przecież dorosłe sposoby manipulowania dzieckiem! Bunt jest niewygodny. Każe się zatrzymać. Jednak, jak inaczej nauczyć dziecko, by nie ulegało zbyt łatwo wpływom?
O czym warto pamiętać?
Uczenie samodzielności jest pierwotne w stosunku do nauki odpowiedzialności.
Aby skutecznie wychowywać do odpowiedzialnych decyzji musimy dać przestrzeń do ich podejmowania. Aby wychowankowie liczyli się z konsekwencjami własnego postępowania i umieli je przewidywać, niezbędne jest osobiste doświadczenie. To wyklucza nadmierną troskę, wyręczanie, wychowawczą nadgorliwość. Wartości nie da się przekazać nakazami i zakazami. Są one przyswajane przez dzieci na drodze obserwacji i naśladowania osób, które kochają, szanują, z którymi się liczą. Dorośli, odpowiedzialni za relację z dziećmi, powinni stać się nienarzucającym się przykładem ich realizacji. Tylko silny charakter potrafi oprzeć się manipulacji. Podporządkowanie i bezkrytyczne wykonywanie poleceń dorosłych nie nauczy trudnej sztuki sprzeciwu, dyskusji, obrony własnego zdania. Takie dzieci są grzeczne, ale niekoniecznie odpowiedzialne. Jak pisze Beata Krzywosz-Rynkiewicz „świadoma odpowiedzialność, wierność wartościom i zasadom, powszechnie uznawana jest za niezbędny warunek powstania i rozwoju społeczeństwa obywatelskiego”. Współczesny świat potrzebuje chrześcijan aktywnych, odważnych, biorących odpowiedzialność za jego kształt. Nabywanie tych cech odbywa się przede wszystkim w domu i w szkole i jest sztuką tyleż szlachetną co trudną. Od rodziców i nauczycieli domaga się bowiem niedyrektywności, pozwolenia na dziecięcą samodzielność, dopuszczenia młodych do procesów decyzyjnych i realizacji ich efektów, pozbawienia dorosłych części ich przywilejów wynikających z ról społecznych. Żąda przykładu życia. Jednakże, jak inaczej wychować do odpowiedzialności? ■
Jak to robić:
Pozwól na sprzeciw i uważnie go wysłuchaj;
Ucz samodzielnego argumentowania zdania i opinii;
Stwórz przestrzeń do dyskusji i negocjacji;
Bierz pod uwagę odmienne zdanie dziecka i faktycznie uwzględniaj je we wspólnych planach;
Sam nie manipuluj dzieckiem.