- Ten, kto jest kochany, otrzyma wszystko, zwłaszcza od młodzieży
- Od redakcji
- Wychowanie do czystości
- Don Bosco Network
- Bangladesz Zbudujmy studnie
- Nigeria Radujcie się zawsze w Panu
- Chwyć różaniec i walcz!
- Współpraca rodziców i nauczycieli
- Nie przyszłam żebrać o dwóję
- Sieją, a czas pokaże, jakie będą owoce
- Wychowanie w dzieciństwie
- Czystość księdza Bosko
- Oszustwo amuletów
- Ciało świątynią ducha
- Walka o dzieci trwaWalka o dzieci trwa
Ciało świątynią ducha
Tomasz P. Terlikowski
strona: 21
Nie ma chrześcijaństwa ani nawet cywilizacji bez szacunku dla własnego i cudzego ciała. Ale coraz częściej zapominamy o tej prostej prawdzie.
Awantura, jaka wybuchła po prawej stronie sceny medialnej (ale także wśród katolików i chrześcijan) na temat rozebranych zdjęć Agnieszki Radwańskiej doskonale pokazuje, że jako społeczeństwo straciliśmy rozumienie tego, czym jest nagość, jaka jest rola wstydu i dlaczego jest on ważny. Poważni komentatorzy zaczęli więc bronić działań, które nawet jeśli wynikały z dobrych intencji, to nie da się ich obronić, i przekonywali, że pewien rodzaj nagości (jeśli rozbiera się ktoś z naszych jest akceptowalny). Tyle że tak nie jest.
Ale ta sprawa pokazała jeszcze jedno. Otóż wśród nas, Polaków, ale także wśród nas polskich katolików, rośnie akceptacja dla uprzedmiotawiania swojego ciała, traktowania erotyki i seksualności jedynie jako zabawy, a nie na poważnie. I doskonale widać i słychać to na ulicach. Styl, w jaki coraz częściej się ubieramy niewiele ma wspólnego ze wstydem czy skromnością (a obie te rzeczy są wartością, a nie wadą), a rozmowy, jakie toczymy pokazują coraz częściej, że nie szanujemy nie tylko
innych, ale i siebie samych.
Ostatnio w jednym z warszawskich sklepów wielko powierzchniowych byłem świadkiem pokazującej to rozmowy. Czwórka młodych ludzi (dwie dziewczyny, dwóch chłopaków, wszystko wskazywało na to, że były to dwie pary) rozmawiała o striptizie. – Ona była taka brzydka, że aż ją wszyscy wyśmieli – opowiadali wyraźnie zachwyceni panowie. – Cycki jej zwisały – uzupełniali. A dziewczyny chichotały, jak przy opowiadaniu najlepszego dowcipu. I wpatrywały się z zachwytem w mężczyzn. I szczerze przyznam, że zupełnie tego nie rozu¬miem. Gdy byłem w ich wieku moi koledzy też mieli wieczory kawalerskie (ja akurat nie miałem) i robili na nich różne głupie rzeczy, ale mieli w sobie tyle wstydu, by potem nie chwalić się tym przed swoimi kobietami. Było dla nich jasne, że o pewnych rzeczach się nie mówi, bo są one obciachem. Owszem robili to czasem, ale mieli w sobie tyle wyczucia cnoty, że z hipokryzją (a ta ostatnia jest oddawaniem hołdu przed występek cnocie) o tym nie mówili. Teraz już powoli to zanika. I ludzie chwalą się najbardziej żenującymi zachowaniami.
Ale nie mniej zaskoczyły mnie też dziewczyny.
Z tej rozmowy wynikało bowiem, że im już nie przeszkadzało, że ich mężczyźni chodzą oglądać inne kobiety, że wyśmiewają się z ich cielesności, że traktują kobietę jak przedmiot, który można obejrzeć, a potem wyśmiać. A przecież, jeśli tak traktują jedną, to nie ma najmniejszych powodów, by nie traktowali tak samo innych. Jeśli dla nich ciało kobiety jest tylko przedmiotem, to tak samo będą traktowali ciało swojej żony (partnerki).I nie ma się co oszukiwać, że ślub (cywilny czy kościelny, w istocie nie ma większego znaczenia) cokolwiek zmieni. Oni są już nauczeni, a ich własne kobiety nie próbują nawet uświadomić, że opowiadając takie rzeczy czy uczestnicząc w takich imprezach zachowali się poniżej godności człowieka.
I choć może jestem staroświecki to nie mogę nie przypomnieć, że jeśli nie szanujemy innych, to nie będziemy szanować również najbliższych i siebie samych. A jeśli nie nauczymy się panować (to znaczy pokazać im, gdzie jest ich miejsce) nad swoimi żądzami, to nie będziemy także w stanie prowadzić szczęśliwego życia.