- Ten, kto jest kochany, otrzyma wszystko, zwłaszcza od młodzieży
- Od redakcji
- Wychowanie do czystości
- Don Bosco Network
- Bangladesz Zbudujmy studnie
- Nigeria Radujcie się zawsze w Panu
- Chwyć różaniec i walcz!
- Współpraca rodziców i nauczycieli
- Nie przyszłam żebrać o dwóję
- Sieją, a czas pokaże, jakie będą owoce
- Wychowanie w dzieciństwie
- Czystość księdza Bosko
- Oszustwo amuletów
- Ciało świątynią ducha
- Walka o dzieci trwaWalka o dzieci trwa
Nie przyszłam żebrać o dwóję
Ewa Rozkrut
strona: 15
Jestem matką dzieci uczęszczających do szkół na różnych poziomach i doświadczyłam tam różnych metod wychowawczych, które nie zawsze zyskiwały moją aprobatę.
rodziców nauczyciel zwykle sam sobie nie poradzi. Potrzebuje zdecydowanego wsparcia ze strony choćby kilku rodziców innych uczniów danej klasy. Jeśli ci rodzice wraz z wychowawcą klasy w stanowczy sposób zgłoszą sprawę do dyrektora szkoły
Gdy moja córka, wówczas uczennica III klasy szkoły podstawowej, nie mogła dłużej wytrzymać w ławce z kolegą, zapytałam „dlaczego”? Odpowiedziała, że chłopiec jej nie dokucza, lecz bez przerwy rozmawia. Mówi coś do niej, albo do siebie i ona już nie może tego wytrzymać. Była tak roztrzęsiona, że nie chciała iść do szkoły. Uznałam, że miarka się przebrała i zadzwoniłam do nauczycielki. Wyjaśniłam o co chodzi i zapytałam, czy może jakoś temu zaradzić. „Oczywiście, proszę się nie martwić”, usłyszałam w odpowiedzi. Nazajutrz córka wróciła zadowolona, okazało się, że pani zaproponowała, by kto chce, przesiadł się. Wiele dzieci miało ochotę na zmianę miejsca i teraz ona siedzi ze swoją przyjaciółką.
Wychowawczyni zareagowała po mistrzowsku, właściwie tego oczekiwałam dzwoniąc do niej. Pani wielokrotnie udowodniła, że rozumie dzieci, rodziców i w taktowny sposób umie rozwiązywać problemy. Jednak nie zawsze można liczyć na reakcje w takim stylu. Jestem matką dzieci uczęszczających do szkół na różnych poziomach i doświadczyłam tam różnych metod wychowawczych, które nie zawsze zyskiwały moją aprobatę. Zależy mi na tym, by w relacjach ze szkołą moje dziecko miało zagwarantowaną intymność, dobry poziom nauczania i takież związki z kolegami i nauczycielami. Dlatego uważam, iż ze szkołą trzeba współpracować, a nie oddawać pole działania. Każda ze stron, rodzina i szkoła ma swoje zadania do wypełnienia. Jeżeli współdziałanie się udaje, to wygrywa na tym dziecko.
Pewnego razu poszłam do pani od matematyki, ponieważ syn przyniósł zagrożenie. Chciałam dowiedzieć się, czego powinien się nauczyć i czy istnieje jakakolwiek szansa, by mógł jeszcze pozaliczać… Okazało się, że do szkoły cią-gnęły pielgrzymki, bowiem pani wystawiła sporo zagrożeń. Nauczycielka była już zmęczona, ponieważ wielu rodziców chciało ją wziąć na litość. Gdy przyszła moja kolej, miałam wrażenie, że od razu założyła, że planuję podobną argumentację, jak moi poprzednicy. Była zdenerwowana i już z automatu protestowała, chciała wskazać na brak zainteresowania przez syna lekcjami w ciągu semestru. Przerwałam pani i powiedziałam „Nie przyszłam żebrać o dwóję, chcę tylko….” i przedstawiałam sprawę. Od tej chwili rozmowa potoczyła się spokojnie, zupełnie inaczej.
Innym razem zostałam wezwana przez wychowawcę, by porozmawiać o zachowaniu kolejnego syna. Nauczyciel zaobserwował zmianę jego zachowania i był tym wyraźnie zmartwiony, dodał, iż zamierzał poprosić o radę i podał nazwisko nauczycielki, lecz wcześniej chciał porozmawiać ze mną. Zaprotestowałam „Niech pana Pan Bóg przed tym broni” znam ją i absolutnie nie mam zaufania, więcej będzie z tego szkody niż pożytku”. Wiedziałam, iż z tym człowiekiem mogę szczerze porozmawiać. On przyznał, że podziela moją opinię. W rezultacie udało się rozwiązać kłopot.
Ze zdumieniem obserwuję rodziców opowiadających nauczycielom wszelkie sekrety rodzinne, wielokrotnie robią to podczas wywiadówek. Zaufanie do nauczyciela powinno wynikać z obserwacji jego zachowania, sposobu traktowania podopiecznych, ich rodziców, kompetencji, a nie z samego faktu wykonywania zawodu. Warto też zasięgnąć informacji u innych rodziców, którzy mieli już z nim do czynienia. Wielokrotnie przerażała mnie beztroska rodziców odsłaniających słabości dzieci, ośmieszających je. W ten sposób wcale nie zyskuje się pomocy,a traci się relacje z dzieckiem.