- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Żyć i pracować razem
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. O wychowaniu bez obaw
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Lęk przed wychowaniem
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Dziecko – twór doskonały
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Moja trauma wychowawcza
- ROZMOWA Z... Sztuka wychowania
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Konieczność wychowywania
- GDZIEŚ BLISKO. To twoja wina, że taki jestem
- POD ROZWAGĘ. Podróże poza ciałem
- POKÓJ PEDAGOGA. Wybór szkoły
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Kto decyduje o dzietności rodziny?
- DUCHOWOŚĆ. Logika nie z tej ziemi
- MISJE. Trzydzieści trzy lata w Japonii
- MISJE. Bank Ducha Świętego
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Ewangeliczne opowieści o MĘCE PAŃSKIEJ
- PRAWYM OKIEM. Przyjdź Panie!
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
mama Ania
strona: 15
Okrutna zima tego roku! Olgierd od października żongluje antybiotykami. Seweryn trzymał się nieźle, aż do minionej soboty. Po sobotnim obiedzie Seweryn poległ w pełnym znaczeniu tego słowa. Temperatura rośnie mu wprost proporcjonalnie do upływu czasu, leki przeciwgorączkowe jakby nie działają, w panice biegam między domową apteczką a lodówką i schładzanym tam okładem na czoło. Taka sytuacja w naszym domu to nowość, bo Seweryn choruje bardzo rzadko. Olek za to choruje regularnie i poważnie, za to kompletnie bez najmniejszego bólu czy osłabienia. Zrozumiałe więc, że gdy Seweryn ledwo zipie w łóżku Olek z uporem maniaka nakłania go do zabawy.
– Zostaw go w spokoju, synek! Zobacz jaki on słaby, nie będzie z tobą grał dzisiaj! Nie ma mowy!
– Ja mu tylko powiem, co ja zbudowałem – nachyla się nad rozpalonym bratem i z przejęciem opowiada o swoich dziełach. Pierwsza gaduła w rodzinie emocjonuje się własną opowieścią coraz głośniej. Seweryn kompletnie go nie słucha, nie mówiąc o jakiejkolwiek reakcji na olusiową opowieść. Ponownie próbuję dać mu do zrozumienia, że dzisiaj jest zdany sam na siebie i w końcu obrażony wychodzi do drugiego pokoju. Pędzę do kuchni po sok do picia, a gdy wracam Olek znów nachyla się nad Seweryna uchem i dalszy ciąg przekazuje szeptem. Niereformowalny.
W niedzielę wieczorem zapada decyzja: Olgierd idzie do szkoły a Seweryn zostaje w domu. Przynajmniej przez tydzień. Olek cieszy się, że choć raz jest odwrotnie niż zazwyczaj.
– Słuchaj – mówię – pójdziesz do Seweryna pani powiedzieć, że on jest chory. I zapytasz jakie lekcje Seweryn powinien odrobić.
– Ja to załatwię – do rozmowy wtrąca się Tomek – pójdę do niej, jak odwiozę Olka do szkoły.
Ale to już nie jest po Olka myśli. Ma skwaszoną minę i pod nosem jęczy:
– Ja chciałem mu załatwić te lekcje!
W poniedziałek w drodze ze szkoły do domu Olgierd zadowolony, bo lekcje dla Seweryna przynieśli z tatą wspólnie. Od szkolnych drzwi dopytuje co robil Seweryn przez cały dzień. Wyjaśniam mu, że w sumie to dokładnie to samo, co robi on, gdy jest w domu chory: oglądał bajki, trochę grał na konsoli, pobawił się klockami
– To teraz ja trochę z nim pogram! On juz pewnie na mnie czeka!
– O nie mój drogi, nie tak szybko! Ty jutro znów idziesz do szkoły i pewnie masz jakieś lekcje do odrobienia, hmm??
Boję sie tylko, żeby wobec takiej perspektywy Olgierd nie zechciał teraz chorować...