- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Bł. Albert Marvelli (1918-1946)
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. W poszukiwaniu męskości
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Niezastąpiona rola ojca
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Miłość Taty
- ROZMOWA Z... Prowadzić młodych do Chrystusa
- GDZIEŚ BLISKO. Nasz Abuna
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Ojciec
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- POD ROZWAGĘ. Polowanie na czarownice?
- POKÓJ PEDAGOGA. Dziecko w żłobku
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Jakość życia
- DUCHOWOŚĆ. Modlitwa Ducha
- MISJE. Spadkobiercy księdza Hoppe
- MISJE. List z Odessy
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Ewangelia według św. Łukasza
- PRAWYM OKIEM. Niech nas zobaczą!
POD ROZWAGĘ. Polowanie na czarownice?
Robert Tekieli
strona: 14
We wrześniowym numerze Don BOSCO napisał Pan: „Znam dominikanów zachęcających do homeopatii, następców apostołów, którzy są czynnymi radiestetami, jezuitów zachęcających do ćwiczeń buddyjskich, salezjanów prowadzących kursy kinezjologii edukacyjnej czy benedyktynów zachęcających do wschodnich medytacji.” Skąd przekonanie, że robią źle? A może mają rację, a Pan przesadza? Może to niepotrzebne straszenie i „polowanie na czarownice”.
Małgorzata
Dziękuje za pytanie Pani Małgorzato. Zawsze pada na większości moich spotkań z publicznością. Zatem, po pierwsze, skąd przekonanie, że robią źle? Mówiąc najkrócej: ponieważ egzorcyści mają penitentów, którzy uprawiali radiestezję czy jogę. Ponieważ po modlitwie o uwolnienie od ducha stojącego za bioenergoterapią znikały wieloletnie depresje nie dające się leczyć farmakologicznie. Dzieci zażywające wcześniej homeopatię po modlitwie uwalniającej przestawały mieć niewytłumaczalne napady agresji czy stany przedłużającej się apatii.
Chrześcijanie nie mogą stosować ćwiczeń buddyjskich ani jakichkolwiek innych form wschodnich medytacji. Ponieważ dążą one do specyficznego stanu umysłu. Pozbawia on człowieka dwu stanowiących o jego człowieczeństwie funkcji. Racjonalności oraz zdolności moralnego rozeznawania. Pusty umysł to umysł z wyłączoną logiką i sumieniem. Nie ma znaczenia czy ten stan osiąga się poprzez medytację koranu, monotonne powtarzanie mantry czy sekwencji specyficznych ruchów i postaw ciała.
Czy to oznacza, że sądzę, iż buddyści i hinduiści będą potępieni? Nie. Oni nie mają pierwszego przykazania. Jednak dla chrześcijan joga czy zen to bałwochwalstwo. Poza duchowymi szkodami medytacje orientalne po jakimś czasie powodują uzależnienie.
Dowodem na duchowe uzależnienie osób medytujących na sposób wschodni jest dla mnie historia praktyka medytacji zen, ojca Jacka Bolewskiego. Przed pięciu laty na sesji naukowej w klasztorze dominikanów w Warszawie obiecał w czasie naszej długiej rozmowy o szkodliwości orientalnej medytacji, że już więcej nie będzie promował ćwiczeń zen. Słowa nie dotrzymał. Ludzie uzależnieni nie władają częścią siebie.
Kinezjologia edukacyjna jest akurat najmniejszym zagrożeniem duchowym z wymienionych. Choć na przykład będący jej częścią „test mięśniowy” może być wykorzystywany jako technika spirytystyczna. I nie jest to jedyna wątpliwa technika w całkowicie nienaukowej ideologii i praktyce tej odmiany kinezjologii, zwanej też metodą Dennisona.
Po drugie. Czy przesadzam? Nie wyolbrzymiam skali zjawiska. Dominikanów są setki. Homeopatię głośno propaguje jeden. Zdecydowana większość polskich jezuitów i salezjanów zdaje sobie sprawę, że nie można mieszać duchowości. Ludzi Kościoła głoszących okultystyczną, orientalną czy newage’ową herezję jest bardzo, bardzo niewielu. Choć oczywiście ich oddziaływanie jest silniejsze niż świeckich propagatorów okultyzmu czy technik wschodu. Nie przesadzam też, pokazując skalę indywidualnych zagrożeń wynikających z tych praktyk.
Kiedy komuś różdżka czy wahadełko zaczyna się samo poruszać w ręku, ma potężny duchowy problem. A stan otwarcia mediumicznego można odziedziczyć, jak odziedziczył go propagujący bioenergoterapię i radiestezję lubelski biskup emeryt.
Kiedy katolicki mnich ćwiczący zen czy inny typ medytacji orientalnej dążącej do stanu pustego umysłu zaczyna odczuwać przymus ćwiczeń i doświadcza potężnych wewnętrznych napięć, których nigdy wcześnie nie doświadczał, bądź zaczyna mieć napady coraz słabiej kontrolowanej agresji, to widać jak na dłoni, że ma problem. Kiedy dziecko zażywające specyfiki homeopatyczne zaczyna mieć niezwykle sile wahania nastroju, jest problem. Doznania ludzi, którzy weszli w te praktyki są czasami dramatyczne. Praktyka egzorcystów i doświadczenie kapłanów posługujących modlitwą o uwolnienie mówią jasno: radiestezja, homeopatia, joga są dla chrześcijan toksyczne.
I wreszcie: czy straszę? A czy mówienie o pokusach, o niebezpieczeństwie dialogu z grzechem, o słabościach natury ludzkiej jest straszeniem ludzi? Czy Jezus straszył ludzi mówiąc, że zło istnieje? Zniewolenia duchowe będące efektem kontaktu z radiestezją, różnymi typami medytacji orientalnej, homeopatią, jogą, tarotem czy amuletami są faktem. Od lat staram się pomagać ludziom, którzy ulegli manipulacji i przyjęli ideologię okultystyczną, według której joga jest neutralna duchowo dla chrześcijan, homeopatia jest rodzajem medycyny, a kinezjologia edukacyjna jest potwierdzona naukowo. Mówienie o konsekwencjach toksycznych praktyk nie jest straszeniem. Dysfunkcje w życiu dotkniętych przez okultyzm ludzi, czasami dramatyczne, nie są wymysłem. Rozumiem oczywiście, że można myśleć, że to przesada, ale tylko do czasu spotkania się z prawdziwym dręczeniem czy opętaniem.
Nie poluję na czarownice. Po raz pierwszy, po pięciu latach oczekiwania na zaprzestanie głoszenia błędnych nauk wymieniam publicznie nazwisko ojca Bolewskiego w kontekście XX-wiecznego złudzenia, jakoby techniki religii orientalnych mogły służyć modlitwie. Nie mogą. Każdy kto mówi, że modląc się trzeba koniecznie mieć wyprostowany kręgosłup, błądzi.
Jeśli szerzący błędne nauki kapłani mają rację niech jej dowiodą w dyspucie. Przyjmę każdy argument. Jednak w tym wypadku nie zaakceptuję argumentów z autorytetu.