facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2011 - luty
ROZMOWA Z ... Przydałby się ksiądz Bosko

ks. Andrzej Godyń SDB

strona: 9



Rozmowa ze Zbigniewem Dziubińskim – prezesem Salezjańskiej Organizacji Sportowej Rzeczypospolitej Polskiej

Kiedyś sport był synonimem czegoś jednoznacznie pozytywnego. Szlachetna rywalizacja miała zastąpić przemoc, a uczestnictwo miało być ważniejsze niż wygrana. Dziś jakby coraz mniej tej szlachetności, a coraz więcej komercji, dopingu, a i przemocy nie brakuje. To część szerszego kryzysu naszej cywilizacji?
Sport nie jest enklawą szczęśliwości, ale elementem życia społecznego. W sporcie i wokół sportu występują te same zjawiska, które występują w społeczeństwie, w którym żyjemy, choć niektóre z większą siłą i bardziej wyraźnie, co często powoduje jego dość krytyczną ocenę. Kiedyś społeczeństwa przednowoczesne funkcjonowały na innych zasadach. Ważną rolę odgrywała rodzina, wspólnoty, sąsiedztwo, a społeczności były w miarę jednolite. Większość ich członków przechodziła proces socjalizacji według wzorców tej samej kultury, w której religia była podstawą hierarchii wartości i funkcjonowała kontrola społeczna. Dzisiaj mamy do czynienia z atomizacją społeczeństwa, rozdrobnieniem postaw i systemów wartości, stąd często brakuje jednoznacznego określenia, które zachowania są naganne.

To co się dzieje w świecie sportu i wokół niego zmierza w złym kierunku?
Sport jako taki nie jest ani dobry, ani zły. Wszystko zależy, w jaki świat wartości zostanie wpisany. Oczywiście wszelkie negatywne strony życia społecznego także bardzo szybko przenikają do sportu. Jeśli dziś cały świat jest skomercjalizowany, to i sport jest skomercjalizowany. Dla wielu osób jest szansą uzyskania prestiżu, pozycji społecznej, dlatego niektórzy używają go jako trampoliny, żeby się odbić i „zaistnieć”. Generalnie wszyscy podzielamy pogląd, że medal, zwłaszcza olimpijski, jest wyjątkową wartością. Można go osiągnąć solidnie pracując, stosując się do surowych diet, doskonaląc umiejętności. Ale jak w każdej społeczności są ci, których mniej interesuje mozolne, systematyczne dochodzenie do wyników, którzy chcą sobie ułatwić drogę poprzez doping, przekupstwo, różnego rodzaju kombinacje. Zawsze znajdą się jednostki odstępujące od wspólnych zasad postępowania i dążenia do celu. I jak w społeczeństwie – jeśli nie ma nieformalnej kontroli społecznej, czyli domagania się uczciwości i poszanowania zasad, nie tylko z lęku, że się „wpadnie” – to kontrole instytucji do tego powołanych nie wystarczą. W niektórych dyscyplinach ten rozpad wzorców postępowania i wartości poszedł bardzo daleko. Jednak świat sportu jest w o tyle lepszej sytuacji, że w sporcie dużo rzeczy widać jak na dłoni. Jeśli wybitny pisarz pisze wspaniałą książkę, za którą dostaje Nagrodę Nobla to nikt nie sprawdza, czy pisząc ją palił papierosy, pił alkohol czy zażywał narkotyki. Natomiast w sporcie działa wiele mechanizmów kontrolnych i każdy przypadek przyłapania kogoś jest nagłaśniany.

Kibicowanie to ogromna część kultury masowej, ale kibice nie mają dobrej prasy. Widzi się ich jako rozrabiaków, sami zresztą nazywają siebie chuliganami. Są samym złem czy obraz jest bardziej zróżnicowany?
Wiadomo, że w eter zawsze łatwiej pójdzie informacja, że gdzieś tam kibice się pobili, niż że na innych stadionach odbyły się mecze, podczas których była dobra zabawa, dobra atmosfera i wszyscy fajnie spędzili czas. Raczej ekscesy z tego jednego stadionu przedostaną się do mediów. Grupy kibiców to szczególna zbiorowość, to ludzie, którzy proces socjalizacji, czyli uczenia się życia społecznego, przeżywali w różnych środowiskach. To na ogół ludzie młodzi, choć nie brakuje i tych w średnim wieku, bywa, że słabiej wykształceni, często z rodzin z różnymi trudnościami, niewydolnych wychowawczo, z niższych klas społecznych, choć są oczywiście wśród nich i inni. Oczywiście tam, gdzie nie ma hamulców, szacunku dla innych, jest brutalność i wulgarność, i to jest naganne. Natomiast są też pierwsze pozytywne efekty działań prewencyjnych i wychowawczych. Na najnowocześniejszych stadionach rzadko zdarzają się rozruchy czy zamieszki.

Młodzież zagrożona, ale niekoniecznie do cna zepsuta, to definicja grupy celu, jaką św. Jan Bosko pokazywał Rodzinie Salezjańskiej jako odbiorców naszego apostolatu. Sądzi Pan, że dzisiaj chodziłby na mecze?
Na pewno św. Jan Bosko zachęcałby młodych ludzi do uczestnictwa w sporcie o charakterze rekreacyjnym. Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo mamy do czynienia jednak z innym społeczeństwem i innymi problemami, ale sądzę, że mógłby chodzić. A wtedy z pewnością potrafiłby wpływać na zachowania młodych ludzi, osłabiać te negatywne, proponować pozytywne. Miał niezwykłą umiejętność odnajdywania młodego człowieka w jego miejscu życia, otaczania troską i życzliwością. Bardzo by się nam dzisiaj ksiądz Bosko przydał.

Wśród kibiców jest wielu nastolatków. Dlaczego właśnie tam szukają akceptacji?
Każdy potrzebuje zbiorowości, która otaczałaby go uwagą, szacunkiem, zainteresowaniem, która by mu mówiła: jesteś dobry. Jeśli młody człowiek nie znajduje uznania gdzie indziej to szuka go u swoich rówieśników i czerpie od nich wzory. Wracamy do tego, od czego zaczęliśmy. Rodzina i autorytety przechodzą kryzys we współczesnym społeczeństwie. Od rodziny zależy niezwykle dużo. Tam się rodzą wzory zachowań, świat wartości, poszanowanie norm, przygotowanie do życia w społeczeństwie. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, może poza Kościołem, który jednak nie może się z tym przebić. Jeśli młody człowiek nie jest socjalizowany przez rodzinę, to jest socjalizowany przez ulicę. Chyba, że trafi w środowisko zdolne nauczyć go postępowania zgodnie z właściwymi normami społecznymi.

Rozumiem, że taka jest właśnie rola Salezjańskiej Organizacji Sportowej?
To na pewno jeden z celów naszej działalności. W Salezjańskiej Organizacji Sportowej do wartości z natury wpisanych w sport, jak sprawność fizyczna, umiejętności techniczne, wytrzymałość czy zdrowie, staramy się dodać wartości o charakterze społecznym, kulturowym i religijnym. Widzimy też, że praca według programu św. Jana Bosko, według jego systemu wychowawczego nie idzie na marne. Mimo że został stworzony w czasach już od nas odległych to pozostaje aktualny i przynosi fantastyczne rezultaty. Mamy na to wiele przykładów i dowodów, dlatego czerpiemy z niego pełnymi garściami, a dla Salezjańskiej Organizacji Sportowej jest wychowawczym fundamentem działalności. Od prawie dwudziestu lat pracujemy z młodzieżą, stosując system zapobiegawczy, bo wierzymy, że każdy czas im poświęcony, każdy dzień z nimi spędzony owocuje dobrem. Ale oczywiście nie wszystko nam się udaje. Zdarzają się porażki, co zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że obejmujemy naszą działalnością około 30 tysięcy dzieci i młodzieży. Jednak choć mamy świadomość, że z nikogo ideału nie zrobimy (choć są wychowankowie, którzy mocno się ku niemu zbliżają), to wiemy też, że samo zaproponowanie ideału, jest wartością samą w sobie i powoduje, że młodzi ludzie, dążąc do niego, stają się lepsi.