- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Niesłychany tryumf
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Z potrzeby czynienia dobra
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA.
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Ubogacające oświadczenie
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Narzędzie w ręku Boga
- ROZMOWA Z ... Masz mieć czas
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Człowiek użyteczny społecznie
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Afryka obiecana
- POD ROZWAGĘ. Ekologia czy toksyczna duchowość?
- POKÓJ PEDAGOGA. Niedobry alkohol
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- ZDROWA MEDYCYNA - BIOETYKA. Nieetyczny klaps?
- DUCHOWOŚĆ. Misja Maryi
- MISJE. Żniwo wielkie
- MISJE. Z misją w Polskę
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. O kanonie ksiąg świętych raz jeszcze
- PRAWYM OKIEM. Walka o historię
PRAWYM OKIEM. Walka o historię
Tomasz P. Terlikowski
strona: 22
11 listopada 2010 roku może stać się ważną datą w historii Polski. W tym dniu po raz pierwszy zobaczyliśmy, na czym polega walka o świadomość historyczną i dokąd może nas ona zaprowadzić. Lewica po raz pierwszy pokazała bowiem, że jej celem jest wyeliminowanie pewnych poglądów (i ludzi) ze sfery publicznej.
Zacznę od kilku oczywistości. Nie jestem endekiem, ani tym bardziej radykalnym narodowcem spod znaku ONR-u. Poglądy (a mowa o ich późnym okresie rozwoju) Romana Dmowskiego odnoszące się do kwestii żydowskiej budzą mój niesmak (a jest to bardzo delikatne określenie). Nie budzi mojej sympatii również sposób manifestowania poglądów przez ONR-owców, którym zdarzało się podnosić rękę w „starorzymskim pozdrowieniu”. Ale to wszystko nie może oznaczać zgody na promowanie historycznego kłamstwa, na jakie zdecydowali się lewicowcy. A tym bardziej nie może stać się usprawiedliwieniem dla obojętności wobec zablokowania legalnego marszu, którego celem było upamiętnienie Święta Niepodległości.
Zacznijmy od krótkiego przypomnienia faktów. 11 listopada 2010 roku Młodzież Wszechpolska i ONR chciały przejść przez Warszawę, by upamiętnić odzyskanie niepodległości. „Gazeta Wyborcza” jednak od początku postanowiła zrobić wokół tego aferę. I dlatego zorganizowała akcję „Stop faszyzmowi”. I tu zaczyna się pierwszy fałsz. Polski ruch narodowy, choć oczywiście można w nim odnaleźć sympatie ku włoskim faszystom, nigdy nie był faszystowski. Odwoływanie się więc do faszyzmu, by zastopować legalny marsz, jest co najmniej nie na miejscu, a ujmując rzecz wprost: jest dość ordynarnym kłamstwem.
Ale na tym się niestety nie skończyło. W dniu marszu przed Zamkiem Królewskim pojawili się ludzie w obozowych pasiakach, co – jeśli dobrze rozumiem intencje – miało oznaczać, że protestujemy przeciwko ruchom, które mogą doprowadzić do powtórki z Auschwitz.
I właśnie w tym momencie trzeba powiedzieć wyraźne „stop”. Nie ma i nie może być niczyjej zgody na to, by sugerować, że polscy narodowcy odpowiadają za mordowanie ludzi w obozach koncentracyjnych. A to właśnie robią lewacy. Przebranie się za więźniów obozów jest więc próbą zafałszowania historii. Tak się bowiem składa, że narodowcy byli w obozach koncentracyjnych, które dla nich zorganizowali socjaliści (fakt, że narodowi) z Niemiec. Narodowcy ginęli też w obozach zorganizowanych przez innych lewaków zza drugiej granicy, czyli komunistów. Nieznane są natomiast ofiary obozów polskich narodowców. Nieznane, bo ich nie było. Próba sugerowania, że było inaczej, jest więc zwyczajnym, ordynarnym kłamstwem.
Kłamstwo to zaś jest tym bardziej ordynarne, że posunęli się do niego ludzie, nad którymi powiewały m.in. czerwone sztandary z sierpem i młotem czy anarchistyczne czerwono-czarne. Pod oboma tymi symbolami i w imię ich mordowano ludzi. Komuniści sowieccy zamordowali ich o wiele więcej, niż anarchiści, ale wynikało to nie z odmiennej ideologii, a wyłącznie z możliwości, których komuniści mieli znacznie więcej. Słowem protestowano przeciwko faszyzmowi (obecnemu rzekomo wśród środowisk, które były jego ofiarami) pod sztandarami komunizmu, który pochłonął więcej ofiar, niż hitleryzm z faszyzmem do spółki. I akurat w tej kwestii zmitygował się nawet autor całej akcji, Seweryn Blumastein (i chwała mu za to). Podsumowując akcję wyraził żal, że na manifestacji pojawiły się takie flagi: „Jest to flaga znacznie bardziej zbrodnicza niż ONR-u. I uważam, że tego nie wolno, po prostu. Tego nie wolno. Pod sierpem i młotem zamordowano miliony ludzi” – podkreślił.
Ale w całej tej sprawie o wiele bardziej niebezpieczne jest co innego. Otóż blokada manifestacji oznacza, że pewna część Polaków nie ma prawa do wyrażania swoich poglądów. A, znając zdolności lewackich ideologów spod znaku „Gazety Wyborczej”, niebawem może się okazać, że „faszystami” są też obrońcy życia, obrońcy krzyża, katolicy, konserwatyści czy ktokolwiek inny. Dlatego – nawet jeśli nie zgadzamy się z narodowcami – trzeba bronić ich prawa do manifestowania. Trzeba, bowiem jego ograniczenie oznacza, że niebawem lewactwo będzie nam dyktowało, co można mówić, co można myśleć i kto ma prawo chodzić po warszawskich ulicach.