- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Niesłychany tryumf
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Z potrzeby czynienia dobra
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA.
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Ubogacające oświadczenie
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Narzędzie w ręku Boga
- ROZMOWA Z ... Masz mieć czas
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Człowiek użyteczny społecznie
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Afryka obiecana
- POD ROZWAGĘ. Ekologia czy toksyczna duchowość?
- POKÓJ PEDAGOGA. Niedobry alkohol
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- ZDROWA MEDYCYNA - BIOETYKA. Nieetyczny klaps?
- DUCHOWOŚĆ. Misja Maryi
- MISJE. Żniwo wielkie
- MISJE. Z misją w Polskę
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. O kanonie ksiąg świętych raz jeszcze
- PRAWYM OKIEM. Walka o historię
MISJE. Żniwo wielkie
ks. Mariusz Skowron SDB
strona: 18
Aktualnie przebywam w Chingolii w Zambii. Jestem dyrektorem Szkoły Technicznej i koordynatorem projektu Adopcja Miłości.
Programem Adopcji Miłości jest objęta grupa naszych wychowanków. Praktycznie polega to na przejęciu na siebie obowiązków rodzica, który troszczy się o swoje dzieci, kocha je, stymuluje do pracy nad sobą, po prostu pomaga dojrzeć.
Nasi podopieczni uczęszczają też do naszej szkoły. Mamy sześć różnych oddziałów: rolniczy, murarski, stolarski, ślusarski, komputerowy i krawiecki. Szkoła ma za zadanie pomóc młodym zdobyć dobre wykształcenie, żeby potem mogli zdobyć pracę.
Misja w Zambii jest polską misją, to znaczy została powierzona polskim misjonarzom. Aktualnie pracuje w naszej prowincji trzech salezjanów i wolontariusz z Polski. Kiedyś było nas więcej, teraz jest dużo miejscowych powołań i salezjanie Zambijczycy zajmują nasze miejsca. I tak być powinno, ja także wyjadę, kiedy przestanę być tu potrzebny, wydaje mi się jednak, że teraz nadal jestem. Doświadczam tego na co dzień, bo „żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało”.
Moje zetknięcie się z zastaną rzeczywistością w Chingolii było mocnym doświadczeniem, zwłaszcza zetknięcie z ludźmi, ich postawami, biedą, mentalnością. Afrykańczycy mają w sobie naturalną otwartość na rzeczywistość duchową. Wszędzie można to zobaczyć: kiedy wsiada się do publicznego autobusu, każda podróż rozpoczyna się czytaniem fragmentu Pisma Świętego i krótkim nauczaniem pastora, wchodzi się do sklepu i można posłuchać muzyki gospel, ściany są oblepione cytatami z Pisma Świętego. Wybór kościoła, wyznania odbywa się w bardzo spontaniczny sposób, ale ludzie są religijni. Nie ma żadnego problemu z głoszeniem Ewangelii i uzyskaniem uwagi wśród młodych ludzi. Ludzie są głodni Żywego Słowa, bardzo lubią, gdy ktoś próbuje tłumaczyć Biblię. Są wdzięczni. Idealny odbiór, idealny klimat do głoszenia Ewangelii. Jestem głęboko w sercu dotknięty sytuacją tych osób, ich potrzebą Boga, potrzebą nadziei, bo nieraz widzę ludzi bez nadziei, na rozdrożu życiowym. Nawet kiedy nie mogę im pomóc, mogę im dać chwilę nadziei, dać im wiarę i to właśnie mnie motywuje do bycia misjonarzem, do kontynuowania misji.
Wciąż jestem zainspirowany i pobudzony świadectwem misjonarzy, których tutaj spotykam, polskich misjonarzy. To są święci ludzie. Takich kapłanów nigdzie wcześniej nie spotkałem, tak oddanych pracy, tak świadomych swojego powołania i pracujących w duchu salezjańskim. Oni po prostu są na swoich miejscach i pracują często wiele lat bez kontaktu z cywilizacją, ze światem. Mają swoją misję, wiedzą, co mają robić. Często czuję się zawstydzony, porównując się z nimi, ale z drugiej strony ich postawa jest dla mnie dużą motywacją.
Jako salezjanin czuję satysfakcję, bo wykonuję stricte salezjańską pracę, pracuję z ubogą młodzieżą i pod tym względem mogę czuć się spełniony.