facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2010 - listopad
Halloween w polskim zaścianku

ROZMOWA Z Jackiem Kowalskim

strona: 8



Rozmowa z JACKIEM KOWALSKIM – historykiem sztuki, poetą, pieśniarzem, piewcą Sarmacji

W trakcie wieków to chrześcijaństwo przyjmowało obce obyczaje, nadając im własne znaczenie, ale czy takie nowe zwyczaje, jak halloween czy walentynki, dadzą się „ochrzcić”?

Trudno dać jednoznaczną odpowiedź. To prawda, że w historii chrześcijaństwo przejmowało rozmaite tradycje, że „chrzciło” obyczaje pogańskie. Ale i niektóre przyswojone i „ochrzczone” tradycje odmieniało – ze względów duszpasterskich. Dajmy na to, uczta agape, którą spożywało się na grobach bliskich, w IV wieku została usunięta z chrześcijańskiej tradycji. Bardzo ostro przeciwko temu zwyczajowi występował św. Ambroży, mimo iż chodziło o zwyczaj praktykowany wcześniej przez ileś chrześcijańskich pokoleń. Zatem najpierw zwyczaj trwał, a potem został uznany z pewnych względów za niedobry. I zaniknął. Ale z halloween jest inaczej. To zjawisko po prostu antychrześcijańskie, które przybiera na dodatek kształt walki z istniejącą już równolegle polską i chrześcijańską tradycją – z powagą święta Wszystkich Świętych i zadumą zaduszek. Jest po prostu niesmaczne. Coś podobnego dzieje się ze św. Mikołajem, którego postać uległa zupełnej komercjalizacji.

Ale sprzeciwianie się tym zjawiskom to chyba już trochę walka z wiatrakami...

Owszem, można się tym narazić na miano Don Kichota, bo te „wiatraki” wchodzą wszędzie i powoli wydają po prostu „normalne” – a kto opowiada się gwałtownie przeciwko nim, ten zaczyna wydawać się oszołomem. Ale brak sprzeciwu spowoduje tylko, że będzie jeszcze gorzej! Tym bardziej, że nie można wprowadzania halloween tłumaczyć jego „ogólnoświatowością”,
a opór wobec niego – polską zaściankowością. Na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie zabawy z okazji halloween są powszechne, wcale się ich powszechnie nie akceptuje. Mój znajomy ze Stanów, protestant, przyjechawszy do Polski, był przerażony „inwazją” halloween. Dziwił się, jak możemy to tolerować – jego zdaniem to szatańska zabawa. Zdumiewał się, że w tak katolickim kraju nikt tego głośno nie mówi. Ale wiadomo dlaczego się tak dzieje. Rynek szuka rzeczy, na których można zarobić, cokolwiek by się za nimi nie kryło.

Są jakieś sposoby na niepoddawanie się temu?

Jest bardzo prosta recepta. Trzeba głośno mówić, że się jest chrześcijaninem. I rozumnie, konsekwentnie reagować w sytuacjach, które nas bolą. Parę lat temu, wraz z kilkorgiem innych rodziców, sprzeciwiłem się organizacji zabawy z okazji halloween w szkole naszych dzieci. Wychowawczyni, z którą wcześniej świetnie się współpracowało – osoba wierząca i bardzo „w porządku” – od razu wycofała się z pomysłu zabawy, ale była naszą reakcją całkowicie zaskoczona. Wcześniej do głowy jej nie przyszło, że komuś może taka niewinna zabawa przeszkadzać... I gdybyśmy nie zaprotestowali, to przypieczętowalibyśmy tę sytuację. A tak zasiana została chociaż wątpliwość i ktoś o czymś się dowiedział, coś przemyślał.

Co decyduje o tym, jakie zwyczaje są dobre, a jakie złe?

Po pierwsze, ich treść moralna. Ale po wtóre – tak bezpośrednio – kontekst kulturowy czy historyczny, bo on niekiedy istotnie zmienia w czasie to, co nasze obyczaje ze sobą niosą, niosły i będą nieść. Zmieniają się bowiem warunki, w których żyją chrześcijanie, a wtedy ich zachowania nabierają innych znaczeń. Proszę na przykład zobaczyć, jak wiele naszych zachowań jest dziś odbieranych inaczej niż przed drugim soborem watykańskim. Ktoś, kto dziś uważa się za tradycjonalistę, w czasach przed soborem mógłby być określony (niesłusznie) jako modernista lub, ba, nawet skandalista – gdyby oceniano go wyłącznie po zewnętrznym zachowaniu, stroju, mowie.

Są jednak rzeczy, które pozostają niezmienne.

Oczywiście! Mówiąc o kontekście, mam przecież na myśli pewne elementy obyczaju, nie zaś nauczanie doktrynalne i moralne Kościoła, które zasadniczo pozostaje takie samo.

Przypomina Pan Polakom, że tkwi w nich Sarmata, który łączy chrześcijaństwo z miłością do Ojczyzny. Bóg i Ojczyzna zawsze idą w parze?

Czym innym jest wiara i Kościół, czym innym patriotyzm i naród, choć są one ze sobą ściśle powiązane. Kościół jest wieczny, naród nie. Ale wiary inaczej się nie wyraża i nie przenosi, jak przez kulturę, a my jesteśmy zakorzenieni w naszej narodowej tradycji – w tej tradycji, w której po polsku modlimy się, śpiewamy Panu Bogu, ale i tworzymy poezję, prawo, państwo. Dla nas te korzenie to Sarmacja. Ona jest przez nas organicznie kontynuowana.

Niestety wielu Polaków nawet nie wie dziś, co to jest Sarmacja...

Tradycja sarmacka to tradycja pierwszej Rzeczpospolitej. Naszą rzeczpospolitą szlachecką nazywano i w Europie, i w Polsce – Sarmacją. To była nazwa szlachetna – podobnie Francję określano mianem Galii. W ramach Sarmacji pojawiła się w XVI wieku pierwsza polska formacja kulturowa, z której bezpośrednio wyrastamy – kultura sarmacka. Jeśli chcemy istnieć na mapie Europy, powinniśmy mieć świadomość, czego jesteśmy kontynuatorami. Może ktoś powiedzieć, że dziedzictwo sarmackie tkwi w nas także negatywnie. Tak. Bynajmniej nie bronię tego, co było w Sarmacji złe. Ocena – to inna sprawa. Ale przecież czy ktoś miał złego czy dobrego ojca, powinien po prostu wiedzieć, kto był jego ojcem.

Na ile ta sarmacka tradycja jest jeszcze obecna w dzisiejszych czasach?

Kiedy śpiewamy pieśni kościelne, najczęściej uchodzi naszej uwadze, że jedna piąta z nich sięga czasów Sarmacji. Są pośród nich pieśni Kochanowskiego, trzystuletnie kolędy, Godzinki i późnobarokowe, sarmackie Gorzkie Żale. I one nas kształtują, bo ich słowa są wciąż obecne w języku potocznym, rozpoznawalne, nadają koloryt naszemu myśleniu. Także, kiedy mówimy „pan” hydraulik, „pan” listonosz, „pan” wojewoda to jest to pewna pozostałość kultury sarmackiej, tej szlacheckiej. To jest nasza odrębność, a jako odrębność jest naszym bogactwem. Bogactwem odrębności na europejskim tle.

Z którego powinniśmy być dumni?

Trzeba się chwalić tym, co dobre i trzeba pielęgnować to, co nadaje nam naszą odrębność w Europie. I nie martwić się, że niektóre elementy kultury polskiej zapożyczyliśmy skądinąd... Bo zawsze w każdej kulturze były i są obecne – mieszając się – swojskość i obcość; z nich rodziła się oryginalność każdej z kolejnych epok. Ważne, żeby była to oryginalność, a nie kopia cudzej kultury...

Można było np. wziąć choinkę od Niemców.

Choinka została naturalizowana w Polsce. Od czasu do czasu słyszymy, jak kulturoznawcy akcentują, że to niemiecki zwyczaj przyjęty przez Polaków... I co z tego? I my mamy swoje osiągnięcia w kulturowym „eksporcie”. Na przykład nasza czapka ułańska – znana była w całej Europie, także w dawnym wojsku niemieckim.

Ale czy dawne obyczaje mogą być dzisiaj jeszcze atrakcyjne?

Mogą! Ale nie mieszajmy dwu zjawisk. Z jednej strony trzeba bronić żyjącej jeszcze w nas kultury tradycyjnej, z drugiej jednak trzeba wciąż na nowo przekładać przesłanie naszej wiary na nową, współczesną kulturę – tak elitarną, jak i masową. Tak, aby nasze obyczaje były żywe w dobrym tego słowa znaczeniu. Kilka lat temu dostałem propozycję napisania scenariusza widowiska plenerowego o księciu Przemyśle i jego żonie Ludgardzie. Napisałem je rymem. Wśród niektórych organizatorów pojawiły się wątpliwości, czy ktoś będzie chciał tego słuchać, że to za tradycyjne, za trudne, nie dla masowej publiczności. Guzik prawda. Okazało się, że na Wzgórze Przemysła w Poznaniu – gdzie widowisko zostało zaprezentowane – przyszło dwukrotnie kilka tysięcy widzów. Ludzie łakną własnej historii i tradycji. Nie bójmy się ich. Tylko dzięki nim może powstawać oryginalna, nowoczesna polska kultura, która nie będzie tylko małpowaniem kultur obcych, a niestety takim małpowaniem, jak na razie, jest organizowanie „polskiego” halloween.