- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Wspólnota wychowawczo-duszpasterska
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Wychowywanie dzieci chorych
- WYCHOWANIE. Konieczna obecność
- WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. Najważniejsze opanować strach
- ROZMOWA Z... Chciałem robić coś fajnego
- GDZIEŚ BLISKO. Na pewno inni?
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Wobec choroby wychowanka
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Trędowaty Mesjasz
- DUCHOWOŚĆ. Odejście z Kościoła
- POD ROZWAGĘ. Magia XXI wieku
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Campo Bosco
- MISJE. Na Syberii
- MISJE. Konkurs
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Sługa Boży ks. Wincenty Cimatti
- W ANEGDOCIE
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- CHOWANIE. Nie niesie mnie – sam idę
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...
WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. Najważniejsze opanować strach
Anna Wygralak-Wasilewska
strona: 7
Moje dzieciaki uwielbiają lato. Latem można korzystać z życia na całego. Rodzice są wypoczęci, mają dla dzieci więcej czasu. Przy zabawie uczymy ich setki nowych rzeczy, a oni z przyjemnością chłoną nowości. Aż trudno mi uwierzyć, ze jeszcze niedawno takie harce musieliśmy odsunąć na znacznie dalszy plan. Olek tuż po urodzeniu bardzo chorował. Spędziłam z nim w szpitalu kilka miesięcy.
Moją nieobecność w domu odczuliśmy wszyscy, ale najdotkliwiej spadło to na Seweryna. Dla niego pojawienie się brata było nowością, a nagle okazało się, że brat zabrał mu mamę. Rodzina i przyjaciele, z którymi się wówczas widywaliśmy najpierw pytali o chore maleństwo, a dopiero później słuchali nowego wiersza w wykonaniu Seweryna. Nikt z nas nie liczył ile Oluś ma ząbków, nie chwaliliśmy się tym, czy już siada. Ważne było jedynie, czy aktualne zmiany w oskrzelach to już stan zapalny czy jeszcze nie.
Z tego okresu Olgierd ma tylko trzy zdjęcia, Seweryn też wcale nie więcej, choć zazwyczaj fotografujemy ich niemal bez przerwy. Nie pamiętam pierwszych zdań Seweryna, bo nie było mnie przy nim.
Z czasem opanowaliśmy sytuację, nauczyliśmy się obsługi nebulizatora i tuby inhalacyjnej. Wymyślaliśmy bez przerwy jak odwrócić uwagę Olka, żeby grzecznie wdychał leki. Po jakimś czasie przestały być potrzebne. Dieta bezmleczna wydawała się dramatem. Jak można odmówić dziecku czekolady? Z czym szykować kanapki, kiedy cała rodzina objada się serami na potęgę? A teraz zmieniliśmy przyzwyczajenia, kupujemy dwa rodzaje mleka: sojowe dla Olka i krowie dla reszty rodziny. Mało tego, nawet nakłoniliśmy babcię do stosowania się do nowych zasad. Ech... z tym było najtrudniej. Słodkie dzieciaki muszą najwidoczniej dostawać masę słodkości, bez tego chyba dzieciństwo nieważne. Tłumaczyliśmy, pokazywaliśmy objawy, trwało to jakiś czas, ale udało się! Zamiast wafelków z czekoladą chłopcy dostają pomarańcze, a zamiast mlecznych deserów musy owocowe.
Z perspektywy czasu, z oddechem ulgi, mogę stwierdzić, że wszystko mija. A jeśli jest inaczej, to nawet do tych trudniejszych rzeczy można się przyzwyczaić i nad nimi zapanować. Zajmujemy się teraz ważniejszymi sprawami, choćby i sadzeniem stokrotek.