- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Posłańcy Dobrej Nowiny
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - Teatr narzędzie wychowawcze
- WYCHOWANIE - Co ludzie powiedzą
- WYCHOWANIE - Uwagi psychologa
- GDZIEŚ BLISKO - Tajemnica na scenie
- ROZMOWA Z... - Po pierwsze - świadectwo
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE - Ełk
- RODZINA SALEZJAŃSKA - Lidka
- W ORATORIUM - Sposób na... "mokrą robotę"
- W ORATORIUM - Etapy wzrostu w grupie V
- MISJE - Medialna misja
- MISJE - Adopcja Miłości czyli mundurek dla małych Afrykańczyków
- DUCHOWOŚĆ - Praca i umiarkowanie
- DUCHOWOŚĆ - Uczynił cud w moim życiu
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO - Pracy wam nie zabraknie
- SZKOŁY SALEZJAŃSKIE
RODZINA SALEZJAŃSKA - Lidka
ks. Jarosław Wąsowicz SDB
strona: 13
Lidkę poznałem kilka lat temu. Zawsze uśmiechnięta, chętna do rozmowy, otwarta na każdego człowieka. I nadzwyczaj (jak na młodą osobę) rozmiłowana w modlitwie. Na pozór normalna dziewczyna, jak każda inna. Nie wiem dlaczego, ale każde, nawet najkrótsze spotkanie z nią sprawiało mi wiele radości. Może dlatego, że potrafiła dla każdego znaleźć czas, kilka miłych słów albo chociażby uśmiech. I ta jej wiara…
To jedno z wielu świadectw o zmarłej w młodym wieku Lidce Główczyńskiej, która poprzez swoje zaangażowanie w działalność różnych wspólnot salezjańskich wpisała się w poczet młodzieży dorastającej do świętości w duchowej szkole księdza Bosko.
Z salezjanami Lidka przyjaźniła się od zawsze. Jej rodzinna miejscowość Słupca jest położona w sąsiedztwie Wyższego Seminarium Duchownego Towarzystwa Salezjańskiego w Lądzie, które swoim duszpasterskim oddziaływaniem obejmowało młodzież w całym regionie. Jako pielęgniarka czynnie włączała się w działalność grupy Świadectwo i Twórczość. Szukała tu odpowiedzi na ważne pytania, chłonęła wiedzę, starała się w duchu radości przeżywać swoją młodość. I tu zakochała się w księdzu Bosko.
W pracy była bardzo lubiana. Wszyscy cenili jej życzliwe usposobienie. Dla każdego miała zawsze czas, a z chorymi ze słupeckiego szpitala pozostawała często po godzinach pracy. Była osobą, o której można powiedzieć, że wśród chorych realizowała swoje powołanie, a nie wykonywała tylko zawód. Starała się codziennie uczestniczyć w Eucharystii, czerpiąc z niej siłę do przeżywania codzienności. Kiedy nie mogła brać udziału we Mszy św., przyjmowała Komunię w szpitalu.
Czynnie włączyła się w działalność Salezjańskiej Pielgrzymki Ewangelizacyjnej (SPE). Na Jasną Górę wędrowała wielokrotnie wraz ze swoim rodzeństwem: Marią, Tomkiem i najmłodszym bratem Leszkiem, który na pielgrzymkowym szlaku rozeznał swoje salezjańskie powołanie. Dziś jako kapłan pracuje w Główczycach. W lipcu 1996 r. Lidka po raz ostatni wyruszyła na pątniczy szlak. W kilka dni po zakończeniu pielgrzymki chciała jeszcze, korzystając z urlopu, uczestniczyć w rekolekcjach. Zginęła w drodze do Torunia, w niewyjaśnionych po dziś dzień okolicznościach, na peronie kolejowym w Gnieźnie. Leżała tam długi czas z rozbitą głową. Nie znalazł się nikt, kto by jej udzielił pomocy. Zmarła w szpitalu 24 sierpnia. Miała 24 lata.
Śmierć Lidki była zaskoczeniem i tragedią dla wszystkich.
Żegnano ją w święto Podwyższenia Krzyża Świętego w kościele parafialnym pw. św. Wawrzyńca w Słupcy. Takich tłumów na pogrzebie nie widziano tu już dawno. Na środku świątyni ustawiono katafalk, a na nim białą trumnę. Wśród morza kwiatów znalazła się na niej także duża, błękitna chusta V Salezjańskiej Pielgrzymki Ewangelizacyjnej z hasłem na rok 1996: Wielkich dzieł Boga nie zapominajcie. Eucharystia stała się wielkim dziękczynieniem za dar jej pięknego życia i świadectwa, że można wybić się ponad przeciętność i mimo młodego wieku stać się światłem dla innych. Lidka była nim dla wielu ludzi. Szczególnie dla swoich rówieśników. W ten szczególny dzień młodzi salezjańscy pielgrzymi tak licznie przybyli do Słupcy z wdzięczności, że spotkali taki wzór właśnie w jej osobie. Dzięki nim pogrzebowy kondukt Lidki wyglądał raczej jak kolejny etap pielgrzymkowego wędrowania. Stał się wymowną manifestacją wiary.