Dojrzała niecierpliwość
ks. Marek Chmielewski SDB
strona: 12
Wydaje się, że obecnie młodym ludziom coraz trudniej przychodzi podejmowanie decyzji, których skutki będą ich wiązały na całe życie. Stąd nowożeńcy i kandydaci na księży, zakonników czy zakonnice coraz starsi. Znak czasów. Bóg jednak, pełen szacunku dla wolności człowieka, czeka na autentycznych świadków Ewangelii nawet wśród tych ”spóźnionych” powołań.
Jednym z nich był trzydziestoletni wolontariusz z Włoch, Giulio Rocca Oriani, zamordowany 1 października 1992 roku w Jangas w Peru przez partyzantów z organizacji Świetlisty Szlak. Znaleziono go martwego niedaleko misji. Przy zwłokach leżała kartka z ostrzeżeniem, dla wszystkich, którzy wspierają biednych. Lewacka partyzantka dążyła bowiem do unicestwienia wszelkich form pomocy najuboższym, mając nadzieję, że opuszczeni przez wszystkich rozpoczną rewolucję. Ludzie tacy jak Giulio, wolontariusze i misjonarze, uniemożliwiali realizacje tej utopii.
Odważne wybory
Giulio urodził się w górach, w Isolaccia Valdidentro. We wczesnej młodości postanowił poświecić się pracy dla biednych. Jako szesnastolatek brał udział w salezjańskiej akcji, której uczestnicy zbierali surowce wtórne, a uzyskane w ten sposób pieniądze przesyłali do Ameryki łacińskiej. Nieco później, jako wolontariusz, wyjechał na cztery miesiące do Brazylii. Po zakończeniu studiów rolniczych, zdecydował się na kilkuletni wyjazd na misje w charakterze świeckiego wolontariusza. Przeznaczono go do Jangas w peruwiańskich Kordylierach, gdzie kierował grupą młodych stolarzy i snycerzy oraz organizował dostawę materiałów do lokalnych stacji misyjnych. Codziennie spotykał się z pogróżkami lewackich partyzantów i handlarzy narkotyków. żądali pieniędzy i tego, aby opuścił misję. Nie przestraszył się. Miał nawet odwagę publicznie im się sprzeciwiać.
Nie chcę już tracić czasu
Na początek 1993 r. Giulio planował wakacje w rodzinnym domu we Włoszech. Chciał podzielić się z najbliższymi ważnymi dla siebie decyzjami. Nie zdążył. Szczęśliwie pozostał list napisany trzy dni przed śmiercią do biskupa JosĂ? Ramona Gurruchagi z Huarez, salezjanina.:...Nie mogę dłużej odpychać tego, co od dawna mi towarzyszy: chcę poświęcić się Panu i wstąpić do seminarium. Właściwie to pragnienie jest we mnie obecne od lat chłopięcych. (...) Teraz, jak nigdy dotąd, towarzyszy mi przekonanie, że straciłem zbyt wiele czasu na rzeczy niepotrzebne. Dochodzę do wniosku, że w moich poszukiwaniach drogi życiowej za bardzo opierałem się na własnym rozumie a za mało pozwalałem prowadzić się sercu. Jestem przekonany, że nie mogę stracić więcej czasu, że muszę dobrze spożytkować moje życie. Pobyt tutaj, pośród ubogich, pomógł mi zrozumieć, że jestem wezwany, aby każdego dnia odnawiać uczynione przed laty przyrzeczenie nieustannego pomagania im. Pragnę szczerze zmienić życie, pragnę żyć dla Boga. Jestem pewien, że w wieku trzydziestu lat nie mam niczego lepszego do zrobienia, jak pójść za Chrystusem. Nie chcę więcej tracić czasu...
Giulio nie zdążył zrealizować swoich dojrzałych pragnień i nie stanął jako kapłan przy ołtarzu. Jakby na przekór wszystkiemu, w dzień jego śmierci ktoś z mieszkańców Jangas położył na ołtarzu miejscowej misji garść piachu nasączoną jego krwią.