- Tam, gdzie PRZELANA KREW rodzi życie
- Od redakcji
- Czy można zaufać dzieciom?
- BRAZYLIA: Niespokojny duch siostry Aliny
- ETIOPIA Internat dla dziewcząt
- „Diabeł martwy”, czyli wakacje na boisku
- WAKACJE z wartościami
- HISTORIA POLSKIEGO „Biuletynu Salezjańskiego”
- Zasady stosowania empatii
- Jak ukarać urwisa
- Zsyła czy dopuszcza?
- Doceniajmy rolę ojca w wychowaniu
- Wykonało się!
- Wakacyjne wyzwanie
- Posłuszeństwo NA KRAWĘDZI
- Mali rycerze
- Rodzina, wychowanie, państwo
Jak ukarać urwisa
Karol Domagała sdb
strona: 20
No właśnie, jak ukarać trudnego nastolatka?
Unikałbym słowa kara, a skupił się na wyznaczaniu konsekwencji.
A konsekwencje to nie to samo co kara?
Kara kojarzy mi się raczej z sądem, niekoniecznie jest adekwatna do przewiny i niestety tak jest, że rzadko ma ona mimo wszystko czynnik wychowawczy. Ma bardziej znaczenie odstraszające, niż wychowawcze.
A konsekwencja?
Konsekwencja, jak sama nazwa wskazuje, jest dość mocno związana z tym, co zrobiliśmy. Tutaj istnieje połączenie pomiędzy własnym czynem a skutkami tego czynu.
Niby proste, ale jak trudno jest to osiągnąć…
Bo często oczekujemy od naszych nastolatków, że będą dojrzalsi od nas samych. Trudności w wychowaniu w znacznej mierze wynikają z braku tych dwóch czynników – konsekwencji i współdziałania obydwu rodziców.
Co robią nastolatki, kiedy widzą naszą niekonsekwencję?
Korzystają z każdej luki, która występuje w naszym systemie. Wiedzą dobrze, że mama jest słabsza na tym punkcie, a tato na tym. Że w tym czy w tamtym rodzice się nie dogadują. Każda taka różnica co do metod wychowawczych jest dla nich szansą na uniknięcie konsekwencji. Dodatkowo wzmacniają tego rodzica, który jest bardziej skłonny do ustępstw. No i to koło się napędza, rodzice zaczynają się ze sobą kłócić, a to wręcz „wymarzona” sytuacja dla nastolatka – „niech moi rodzice zajmą się sobą, oni mają tyle sobie do wyjaśnienia, a ja będę robił to, na co mam ochotę”. Tak naprawdę, im trudniejsze do przyjęcia są zachowania młodego człowieka, im bardziej łamie on zasady, tym bardziej upomina się o to, by rodzice wreszcie się ze sobą dogadali.
Załóżmy jednak, że ta konsekwencja dobrze funkcjonuje, co to oznacza dla młodego człowieka?
Poczucie stabilności, bezpieczeństwa i przewidywalność. Dzięki temu otrzymuje jasność co do tego, jaka jest przyszłość, co warto, a czego nie warto robić. Nastolatek w rodzinie czuje się trochę jak my, kiedy idziemy do nowej pracy – wolimy, żeby ktoś nam pokazał, co w danej firmie trzeba robić, o której jest przerwa na kawę, jakich rzeczy wymaga dyrektor, za co można otrzymać dodatkowe pieniądze. To daje nam poczucie pewności siebie. Gorzej, jeżeli ktoś nam mówi – pójdziesz, zobaczysz, sam ocenisz…
Poza współpracą samych rodziców, co jest ważne w ich kontaktach z nastolatkiem?
Najważniejszą kwestią jest to, żeby w ogóle mieli relację ze swoim dzieckiem. Samo piastowanie urzędu nie daje podstaw do realizacji zadań, jakie na ten urząd są nakładane. Młodzi ludzie muszą w jakimś sensie czuć, że te osoby są dla nich ważne nie tylko ze względu na funkcję, jaką piastują, ale przede wszystkim na więź, która ich z nimi wiąże.
Co daje ta więź w praktyce?
Że nawet złe spojrzenie, jedno słowo będą bardziej skuteczną konsekwencją i będą przynosiły więcej zysku wychowawczego, niż cały arsenał nakazów i zakazów. Młody człowiek nie zrobi wówczas czegoś złego następnym razem tylko po to, by nie ranić kogoś bliskiego, a nie z uwagi na grożące konsekwencje. Tak więc relacja, relacja i jeszcze raz relacja jest kluczem do skutecznego wpływu wychowawczego, zarówno dla rodziców, jak i pedagogów. Ile byśmy jeszcze książek napisali i ile byśmy filmów nakręcili o wychowaniu to nic tej zasady nie jest w stanie zmienić.
Załóżmy, że etap wypracowania współdziałania między rodzicami mamy już za sobą, jaka jest kolejna ważna kwestia przy wprowadzaniu konsekwencji?
Ważne jest zrozumieć świat nastolatka. My dorośli mamy umiejętność odkładania spraw na później, odraczania nagród, planowania. To wszystko jest raczej obce młodemu człowiekowi. On żyje chwilą – tu i teraz! Z tego musi wynikać również nasze działanie dotyczące egzekwowania różnych rzeczy.
Lepiej jest więc, jak konsekwencje będą krótsze i częstsze niż rzadkie i długie. Dzięki temu nastolatek bardziej będzie je rozumiał i będzie miał też poczucie, iż może nad sobą pracować. Że jego pozytywna zmiana w zachowaniu przełoży się na codzienne możliwości.
Ważne jest również, by nie zwiększać konsekwencji ze względu na reakcję syna czy córki na dany zakaz. On swojej złości nie kieruje w takich sytuacjach do nas, ale na ograniczenia, jakie przynosi życie i na własną głupotę. Choć oczekiwania nasze są często takie, by nasz nastolatek przyjął konsekwencje ze spuszczoną głową, to jednak taka reakcja jest raczej mało prawdopodobna przy zdrowym nastolatku.
A więc krótsze i częstsze konsekwencje są bardziej skuteczne?
Według mnie tak, ponieważ rodzice mogą je stosować regularnie. Sam nastolatek ma natomiast świadomość, że w dość krótkim czasie może się poprawić. Danie mu konsekwencji na miesiąc spowoduje tylko jego rezygnację z pracy nad sobą. Zresztą każdy, kto ma w rodzinie nastolatka, sam wie, ile jeszcze przez miesiąc może się zadziać, że będzie konieczność kolejnego przedłużenia „kary”, co w zasadzie zredukuje czynnik wychowawczy konsekwencji praktycznie do zera.
W jaki sposób rodzice odwlekają konsekwencje?
Mówią na przykład swojemu nastolatkowi „jak się poprawisz, to odzyskasz telefon!” to nic dla nastolatka nie znaczy. On słyszy coś takiego „jak będziemy mieli dobry humor to ci ten telefon oddamy!”. Nastolatek musi wiedzieć, za co zabraliśmy mu telefon, na ile i co musi zrobić, by go odzyskać.
Co jeszcze jest ważne w kwestii konsekwencji?
Tak, kolejnym postulatem jest to, aby konsekwencje były realne do ich wyegzekwowania. Zakaz na wychodzenie z pokoju przez cały dzień, kiedy rodzice czas spędzają głównie w pracy, jest w tym momencie absurdem, bo niby kto miałby tego pilnować? Lepiej więc dać taki zakaz w godzinach między dwudziestą a dwudziestą pierwszą, kiedy któreś z rodziców przebywa w domu.
Co jeszcze?
Zawsze, dając konsekwencję, odnieśmy się do zachowania, nie zaś człowieka. Nastolatek musi wiedzieć, że nie on sam w sobie jest zły, ale jego konkretne zachowanie. To bardzo ważne, gdyż zachowanie można zmienić, człowieka (w sensie jego charakteru, osobowości) jest o wiele trudniej.
Jaka jest według ciebie najlepsza konsekwencja?
Taka, która przynosi wymierne korzyści dla nastolatka. A jeszcze lepsza jest ta, która jest wyznaczona jeszcze przed złamaniem zasad przez nastolatka.
??? Czy mógłbyś jaśniej wytłumaczyć, na czym polega to w praktyce?
Bardzo często rodzice, kiedy zgłaszają się do mnie po pomoc w sprawie swojego nastolatka, proszą mnie o to, abym jakoś spowodował, aby ich syn nie szlajał się po ulicy, nie palił, nie chodził ze złym towarzystwem. A ja im wtedy zazwyczaj odpowiadam. OK, załóżmy, że wasz syn nie będzie robił tego wszystkiego, co tu powiedzieliście, powiedzcie mi zatem, co będzie robił w zamian?
I co na to rodzice?
Wtedy często otwierają się im oczy. Przychodząc, liczyli na jakieś cudowne rozwiązanie lub na instrukcje, jak ukrócić samowolne zapędy ich nastolatka, a nie myśleli w ogóle, w jaki sposób wypełnić pustkę, która powstanie po odcięciu syna od złych nawyków. Bo, jaką mamy wówczas alternatywę dla nastolatka, jak odetniemy go od jego dotychczasowego towarzystwa? – obecność z rodzicami w domu?, to przecież nierealne. W związku z tym ważne jest, by mu jakoś wskazać alternatywę spędzania tego czasu, w zależności od własnych możliwości.
A więc rodzice, zamiast leczyć, powinni zapobiegać poprzez wzbudzanie w młodym człowieku pasji i zainteresowań?
Ksiądz Bosko mówił, że po pierwsze szatan boi się ludzi radosnych, a radosny młody człowiek to ten, który czuje, że robi coś fajnego. Po drugie zwracał uwagę na walkę z nudą – to w niej upatrywał przyczynę większości problemów młodego pokolenia. Jak jest nuda, to i jest czas na robienie głupot, one wtedy same wpadają do głowy.