facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2019 - maj
Śnić po polsku

Piotr Legutko

strona: 28




CZY WYPADA PUBLICZNIE MANIFESTOWAĆ PRZYWIĄZANIE DO POLSKIEJ HISTORII? Dumę z tego, co w niej było godne podziwu? Zawsze i wszędzie, chciałoby się powiedzieć. Ale różnie to wyglądało na przestrzeni ostatnich dekad.


Lata 90. ubiegłego wieku upłynęły nam na fascynacji otwarciem na świat. Odreagowywano PRL, flagi na-rodowe źle się kojarzyły, polskie losy mniej pociągały niż zachodnie teledyski. Przełom nastąpił dopiero ok. 2005 roku, a za symbol odkrycia na nowo dumy z polskiej tożsamości powszechnie uznawane jest otwarcie Muzeum Powstania Warszawskiego.

Kolejna fala mody na patriotyzm nastała wraz z kultem żołnierzy wyklętych. Fala zrodziła się oddolnie. To głównie młodzi ludzie uznali żołnierzy antykomunistycznego podziemia za swoich bohaterów. Dorastając w świecie pełnym cynizmu i hipokryzji zatęsknili za bezwarunkową wiernością dla wyznawanych wartości. Szczerze podziwiali ludzi, którzy potrafili się zdecydowanie i z takim poświęceniem przeciwstawić złu. „Wyklętych” postrzegali jak bohaterów westernu. Naszego, prawdziwego, nie zmyślonego. Albo raczej antycznej tragedii, z której nie ma dobrego wyjścia. Zdradzeni, samotni w walce do końca. Jak ich nie podziwiać?

Wygląda jednak na to, że ów podziw… jakby spowszedniał. Modne stało się znów, jak w latach 90., relatywizowanie powojennej historii, zacieranie granic, szukanie skaz na pancerzach (taki tytuł nosi książka Piotra Zychowicza). Zmiana klimatu nie dotyczy tylko „wyklętych”. Historia, a raczej emocje z nią związane, stały się kolejnym polem bitwy w pożerającej wszystkie sfery życia wojnie politycznej i kulturowej. Znów powraca w części mediów, w sieci, zjawisko nazwane kiedyś pedagogiką wstydu. Znów modne (w pewnych kręgach) staje się wzruszanie ramion, ironia, postrzeganie dumy z polskiej historii w kategorii obciachu. A że kultura masowa rządzi się stadnymi odruchami, w wielu głowach rodzi się pytanie: a może faktycznie coś z tą polską historią było „nie tak”?

Warto w chwilach takich rozterek sięgać do świadectw, historii osobistych, najlepiej tych spoza powszechnie znanego kanonu. Dla mnie najmocniejszym argumentem za siłą polskiej tożsamości są dzieje rodów „spolszczonych”. Na przykład żywieckiej gałęzi Habsburgów. Karol Stefan, austriacki arcyksiążę, wybrał Polskę jako swoją Ojczyznę. Zrobił to nie z politycznego wyrachowania (miał realne szanse na polską koronę), ale z głębi serca. Nauczył się naszego języka, wydał dwie córki za polskich arystokratów. Żywiecką rezydencję przebudowywali Tadeusz Stryjeński i Franciszek Mączyński, ściany zdobiły obrazy najwybitniejszych polskich malarzy. Ktoś powie – fascynacja kulturą. Nie tylko.

Jego syn Karol Olbracht już w 1918 roku zgłosił się do Wojska Polskiego, potem walczył z bolszewikami. W listopadzie 1939 r. odmówił podpisania volkslisty, za co został przez Niemców aresztowany i uwięziony w cieszyńskim więzieniu. Mimo tortur (paraliż, częściowa utrata wzroku) nie wyrzekł się polskości do końca wojny. Jego żona, szwedzka księżniczka Alicja Ankarcrona, współpracowała z AK, córka, księżna Maria Krystyna, musiała po wojnie opuścić Polskę, ale tęskniła tak, że w 1993 zdecydowała się na powrót. Zmarła w Żywcu 20 lat później. Mawiała, że nie tylko myśli po polsku, ale też śni po polsku.

Losy żywieckich Habsburgów – mówiąc kolokwialnie – wbijają w ziemię. Są niczym prowokacja wobec wszystkich tych, którzy nijak nie mogą doszukać się w naszej historii i kulturze czegoś wyjątkowego. Trzy pokolenia (syn Karola Olbrachta służył u gen. Maczka) jednego z najważniejszych europejskich rodów trwały przy polskości, płacąc za to cierpieniami i majątkiem. Dlaczego? Co ich pchało do takich wyborów? Co to znaczy „śnić po polsku”? To są pytania, które każdy sobie powinien zadać, myśląc o tym, skąd pochodzi i jakie to ma znaczenie. 