facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2019 - marzec
Rodzice – dwoje ludzi w różowych okularach

Karol Domagała sdb

strona: 20



Chciałabym, abyś powiedział nam, jak to w ogóle jest, że dwoje ludzi żyjących ze sobą, mających potomstwo, decyduje w którymś momencie, aby to wszystko zniszczyć.

Aby to zrozumieć, musimy, jeśli pozwolisz, przyjrzeć się w ogóle związkom, jakie tworzymy, a w następnym numerze możemy pochylić się nieco nad trudnościami wynikającymi z różnic, jakie dzielą mężczyznę i kobietę, które niekiedy prowadzą do tak dramatycznych decyzji, jak rozwód.

Oczywiście…

Aby można było mówić o rodzinie, najpierw trzeba mówić o dwóch osobach, które spotkały się i wyznały sobie miłość. Miłość jako uczucie jest czymś wyjątkowym, trudnym do zdefiniowania. Niekiedy mówimy, iż miłość to taka psychoza we dwoje. Dlaczego psychoza? – bo widzimy to, co chcemy. Ciężko jest nam przyjąć negatywne nawet racjonalne argumenty wobec osoby, którą kochamy. Zdarza się, iż usłyszeć możemy „ty chyba ślepy jesteś, co ty w niej widzisz?”. No właśnie, to, że nie wszystko widzimy u kogoś, bo jesteśmy w nim zakochani, pozwala nam decydować się na bycie z kimś przez całe życie. Dopiero po jakimś czasie przekonujemy się, że osoba, z którą się związaliśmy, nie jest pozbawiona wad, czasem wręcz uważamy, że zupełnie jej nie znaliśmy.

Jednak okazuje się, że nie zawsze jest chyba piękna pogoda w byciu razem…

No właśnie, rzadko zdarza się, aby takie różowe okulary nosił ktoś podczas brzydkiej pogody – może dlatego, że nawet i one nie są w stanie zakłamać rzeczywistości? Miłość jednak to potrafi, dlatego też, dzięki niej potrafimy wyjść z kryzysu małżeńskiego. Ale żeby to nastąpiło, trzeba znaleźć opisywany już wcześniej „złoty środek”, a więc osiągnąć taką sztukę kompromisów, która pozwoli z jednej strony poświęcić się dla drugiego człowieka, a z drugiej umieć zadbać o siebie. Nie jest dobre, abyśmy będąc w małżeństwie, zupełnie zapomnieli o naszych potrzebach. Myślę, że w ogóle jednym z wyznaczników dojrzałości człowieka jest fakt, iż potrafi być sobą, gdy jest sam, ale też, że potrafi być sobą i czuć się ze sobą dobrze w towarzystwie drugiego człowieka czy nawet grupy osób. Kiedy naprawdę czujemy się z kimś blisko, nie mamy wewnętrznego napięcia, że musimy kogoś grać czy też coś udawać.

A czy receptą na udany związek nie jest traktowanie się na równo?

Wydaje mi się, że jest to obraz raczej życzeniowy. W ogóle z mojej perspektywy coś takiego, jak równość nie istnieje w społeczeństwie. Jest to bełkot filozoficzny niemający nic wspólnego z rzeczywistością. Każdy, kto choć trochę obserwuje świat, widzi, że nie ma równości na świecie, bo to leży w naturze człowieka. Ktoś zawsze w czymś będzie nad kimś dominował lub będzie wobec kogoś bardziej poddany. Tak samo jest w związkach, kto bardziej kocha, bardziej traci, a jeżeli uznamy, że małżeństwo to dwoje zakochanych w sobie ludzi, a więc prześcigających się w udowadnianiu własnej miłości, to nie ma szans na równość.

A związek partnerski?

W związku partnerskim nie chodzi o to, czy ktoś się traktuje na równo, ale o to, że nie ma tam jednej podstawowej rzeczy – nie ma tego ostatecznego powiedzenia – tak, chcę być z tobą przez całe życie! Tutaj bardzo często, choć nie zawsze, jest ogromny lęk przed zależnością. Dopóki bowiem jest to luźny związek, dopóty istnieje możliwość dość łatwego pożegnania się. Myślę, że to bardzo osłabia ten lęk, pomaga tym dwojgu ludziom być razem. Poza oczywiście innymi przyczynami. Czasem mówimy o związkach przechodzonych – że byli ze sobą przed ślubem 9 lat, a kiedy zdecydowali się na niego, to po dwóch miesiącach wszystko się rozleciało. Myślę, że w wielu przypadkach podstawą tego
mógł być właśnie ten lęk przed zależnością, który bardzo silnie uruchomił się po ostatecznym „tak”.

W jaki sposób się dobieramy?

Tym, co zazwyczaj zbliża osoby w związku to wspólne zainteresowania, tym, co je różni to cechy charakteru, osobowość, temperament. Ta druga kwestia wynika z tego, iż pragniemy mieć poczucie, że ta druga strona daje nam coś, czego my nie mamy. W jakimś sensie wypełnia nam lukę, którą mamy w sobie. A więc kiedy mąż jest nerwowy, ma porywczy charakter, często jego kobietą będzie ta spokojna, opanowana, wprowadzająca oazę spokoju do domu. On potrzebuje tego wyciszenia, którego sam sobie dać nie może, ona natomiast dzięki niemu doświadcza pobudzenia, adrenaliny, by czuć, że żyje, że się coś dzieje, sama nie jest jednak w stanie tego wytworzyć. Choć oczywiście nie jest to reguła.

A czym według ciebie różnią się kobieta i mężczyzna?

Na płaszczyźnie psychologicznej różnic jest dość sporo. Kwintesencją męskości jest bowiem lęk przed zależnością, a kwintesencją kobiecości jest jego brak. Tak więc mężczyzna, by czuć się dobrze w swojej skórze, musi mieć poczucie, że dominuje w związku. Kobieta natomiast, aby poczuła się dobrze sama ze sobą, musi mieć kogoś, na kim może się oprzeć. Będzie się czuła dobrze, mając świadomość, iż obok niej stoi mężczyzna, który pragnie jej szczęścia i chce być dla niej wsparciem przez całe życie.

Nie odnosisz jednak wrażenia, że dzisiaj wiele kobiet to osoby bardzo silne, zdecydowane i samodzielne?

Ja nie mówię o tym, jak jest czy nawet jak być powinno, raczej o naszych wewnętrznych potrzebach, nie zawsze może uświadomionych. Sądzę jednak, że jeżeli kobieta lub mężczyzna mają swoje zdanie, umieją w różnych sytuacjach ostatecznie podejmować decyzję. W związku z tym kobieta nie będzie czuła się zdominowana, ale da jej to poczucie bezpieczeństwa. Jeżeli tak nie jest, może to wynikać z wielu różnych jej doświadczeń – poprzednich raniących związków z mężczyznami, apodyktycznym lub nadużywającym alkoholu ojcem itp. Czasem może to się wiązać również z wymaganiami, jakie stawia przed nią życie – koniecznością walki o wszystko, samotnością.

A co z mężczyznami?

Dzisiaj mamy problem nie tylko z silnymi, kastrującymi kobietami, ale również bardzo duży problem ze zbyt słabymi mężczyznami, wręcz zniewieściałymi, nadmiernie podporządkowanymi swoim matkom lub partnerkom. To wszystko prowadzi do skrajnych rozwiązań. Albo mężczyźni unikają kobiet, stają się zupełnie im poddani, albo uruchamiają w sobie sztuczną pewność polegającą na całkowitej dominacji, również poprzez stosowanie przemocy. Niby zupełnie różne rozwiązania, a przyczyna ta sama, gdyż za tym stoją ich kompleksy, ich lęk kastracyjny. Poczucie niepewności co do własnej męskości, które rozwiązują albo poprzez wycofanie, albo poprzez totalną dominację poniżającą kobietę. To nie przypadek, że w dziejach historii tymi, którzy dokonywali największych zbrodni są najsłabsi i najbardziej zakompleksieni mężczyźni. Można by o tym pisać jeszcze przez kilka kolejnych artykułów, ale rozumiem, że ogranicza nas presja czasu…

Rozumiem jednak, że część tych słabych mężczyzn wiąże się jednak z kobietami i nie uruchamia tej części natury związanej z agresją. Co wówczas jest dla nich największym wyzwaniem, z czym sobie nie radzą?

Najprościej mówiąc, z emocjonalnością kobiet. To bardzo często prowadzi ich do decyzji wycofywania się z podejmowania decyzji w domu. Wydaje się im, że dzięki temu unikają nadmiernej konfliktowości, jednak to tylko pozory. Potrzeba kobiety, by móc odczuć, iż mężczyzna decyduje, jest tak silna, że brak przestrzeni do konfliktu zapełniany jest ciągłym narzekaniem na męża, co gorsza, nierzadko w obecności dzieci czy też osób postronnych. Ciężko jest to uznać za dobry prognostyk do budowania dobrego związku. Wiele razy słyszałem z ust kobiet „panie Karolu, jak ja bym chciała, żeby on się wreszcie uruchomił, żeby się postawił, już tak go prowokuję, a on nic...”. W jakimś momencie każdej kobiecie zacznie brakować pewności męża, a wtedy cała jej agresja skupi się na nim. Czyli to, przed czym uciekał, i tak go dopadnie i to zazwyczaj ze zdwojoną siłą. 