facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2018 - październik
Wiara ateistów

Tomasz P. Terlikowski

strona: 29



„Do jakiej szkoły idzie Wasze dziecko?”. To pytanie, w związku z tym, że najstarsza córka właśnie osiągnęła wiek, w którym wypada wybrać sobie szkołę średnią, pada w moim i mojej żony kierunku coraz częściej.

Czy będzie ona odpowiednio prestiżowa? Czy pozwoli jej dostać się na dobre studia i zająć dobre miejsce w społeczeństwie” – te pytania kryją się zazwyczaj w tle tego pierwszego. A zadają je sobie nie tylko rodzice gimnazjalistów czy ósmoklasistów, ale także – to widać doskonale – dzieci dużo młodszych. Już w trzeciej, czwartej klasie część z nich jest obłożona korepetycjami, lekcjami dodatkowymi i zajęciami, które mają sprawić, że będą jeszcze lepsi, jeszcze skuteczniejsi na przyszłościowym rynku pracy. Wszystko oczywiście w imię lepszej przyszłości, która zaczyna się już dzisiaj. A ja za każdym razem, gdy stykam się z takim, rozpisanym na dziesięciolecie, wyścigiem szczurów, który zaczyna się już w podstawówce, wracam do własnych szkół. Mam z nich świetne wspomnienia. I podstawówka, i liceum to był cudowny czas. Tyle że kluczowa w nim wcale nie była nauka, a poznani ludzie, nauczyciele, którzy potrafili zafascynować przedmiotem, a czasem własną osobowością, koledzy i koleżanki, zabawa, szaleństwo i rozrabianie (czasem to się nawet obawiam, żeby moje dzieci nie dowiedziały się, jak wyglądały moje szkolne czasy), pierwsze miłości i fascynacje religijne. W całym tym natłoku wrażeń nie starczało mi często czasu na naukę. Moja kochana żona co jakiś czas wspomina, że moja mama dzwoniła do niej przed moją maturą (a poznałem ją równo pół roku przed tym kluczowym egzaminem) i prosiła, żeby wpłynęła na mnie i żebym zaczął się uczyć. Niestety, nawet moja obecna żona, a ówczesna dziewczyna, nie była w stanie tego zrobić. Korki? Nawet o nich nie słyszałem. Nauka po nocach? Wstyd się przyznać, ale też nie. Jeśli coś w nocy robiłem to raczej gadałem z przyjaciółmi, grałem na gitarze i podrywałem (oczywiście, zanim poznałem swoją żonę) dziewczyny. Czy przeszkodziło mi to w jakikolwiek sposób w życiu? Czy zatrzymało mój rozwój? Nie sądzę. I nie jestem jakimś szczególnie odosobnionym przypadkiem. Pewna moja znajoma jest znaną pisarką, w liceum wyrzucono ją ze szkoły za chroniczne wagarowanie, inna znana dziennikarka matury nie zdała, bo wciągnęły ją filmy, a wielu z moich kolegów, za których nauczyciele nie daliby złamanego szeląga, teraz jest naukowcami, biznesmenami czy świetnymi kapłanami itd., itp. Znam natomiast wielu ludzi, którzy w szkole wyłącznie się uczyli, mieli najlepsze stopnie i rzeczywiście przygotowywali się do klasycznego wyścigu szczurów i gdzieś po drodze wypadli z kolein, zboczyli z trasy i ani kariery nie zrobili, ani szczęścia w życiu nie znaleźli, ani nawet wspomnień z dzieciństwa nie mają. Po co o tym piszę? Czy zamierzam zniechęcać do inspirowania dzieci czy zachęcać do lenistwa, nieuctwa i obijania się? Broń mnie od tego Panie Boże. W ogóle nie o to mi chodzi. Nauka jest w porządku, a jej smak odkrywałem w czasie lekcji polskiego czy historii z moimi nauczycielami, a później jeszcze bardziej w czasie studiów. Ale ona nie jest jedynym elementem młodości, a dobra szkoła nie jest wcale gwarantem dobrego miejsca w wyścigu szczurów. O wiele ważniejsze jest to, czy przeżyjemy dzieciństwo i młodość, czy spotkamy fascynujących ludzi, czy nauczymy się szczęśliwego życia itd., itp. Pomóżmy przeżyć takie dzieciństwo naszym dzieciom, bo w wyścigu szczurów zdążą jeszcze wziąć udział. Nie musimy im tego fundować od najwcześniejszego dzieciństwa. 