facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2018 - październik
Sens wkuwania dat

Piotr Legutko

strona: 28



Wykształcenie średnie – jak sama nazwa wskazuje – powinno dawać wszystkim pewien standardowy zestaw wiedzy historycznej.

Żyjemy w czasach ogromnej popularności historii. Nigdy jeszcze nie było tak wielu efektownie wydanych miesięczników, premier książkowych, portali, filmów poświęconych wiekom dawnym i tym nowszym. Mamy w Polsce tysiące grup rekonstrukcyjnych, miłośników dawnej broni, mundurów, sztuk walki. Wielu młodych ludzi pasjonuje się przeszłością. Wielu… ale z pewnością nie wszyscy. Z niedawnego raportu Instytutu Badań Edukacyjnych nt. wiedzy historycznej polskich uczniów szkół ponadgimnazjalnych wynika, że 40 proc. z nich nie potrafi powiedzieć, kiedy Polska odzyskała niepodległość, a tylko 27 proc. uczniów wie, jakie żądania wysuwał Hitler wobec Polski przed wybuchem II wojny. Co ciekawe, nauczyciele pytani o owe statystyki wcale nie byli zaszokowani. Raczej tłumaczyli, że to efekt poprzedniej reformy programowej, która miała przenieść uczniów (z wkuwania dat) na wyższy poziom – rozumienia procesów historycznych, a tak naprawdę sprowadziła na całkowity margines naukę historii w polskich szkołach. To właśnie w tej sprawie odbywały się zapomniane już dziś głodówki dawnych opozycjonistów w kościołach. Nie podobało im się, że licealiści dostali wybór między normalnym kursem historii a lekcjami, na których poznaje się jedynie „wybrane zagadnienia”, wg określonego klucza. Ostrzegali, że w praktyce doprowadzi to do oderwania kolejnych pokoleń od naszego dziedzictwa. Przywołany tu raport w pełni potwierdzał tę diagnozę. W komentarzu do danych statystycznych czytamy, że uczniowie nie mają „wystarczającej bazy faktograficznej, która umożliwiałaby tworzenie pełniejszego obrazu historycznego”. Bo i po co, przecież wszystko można „wyguglać” w sieci. Pojawiły się więc w III RP kolejne roczniki, które poznają historię bez dat. Tylko, co to za historia? Jak rozumieć jej dramaturgię? Nie sposób ogarniać związków przyczynowo- skutkowych, skoro „wyobrażenie na temat przeszłości ogranicza się raczej do wyspowych, zamkniętych i niepowiązanych w większe całości zbiorów danych”. W dodatku dotyczących wydarzeń może i ciekawych, ale niekoniecznie istotnych. Jest to zatem wiedza fragmentaryczna, przyczynkarska, niedająca szans zrozumienia logiki dziejów. Zbieramy dziś żniwo naczelnego postulatu edukatorów z lat 90. i początków XXI wieku, że należy uwolnić szkołę od przekazywania uczniom „niepotrzebnej” wiedzy. „Niepotrzebnej”, czyli takiej, która nie znajduje bezpośredniego zastosowania w przyszłej pracy zawodowej. Wiedzę tę – żeby ją dodatkowo obrzydzić – nazywano „encyklopedyczną”. Historia pisana wydarzeniami, datami i nazwiskami doskonale do takiej definicji pasowała. Tymczasem wiedza historyczna stanowi całość zbudowaną na fundamencie owych dat i nazwisk. Jest systemem informacji powiązanych ze sobą logicznie, jest czymś, co się posiada w sposób trwały (przez wkuwanie), albo czego nie posiada się w ogóle. Programy nauczania nie są pisane pod pasjonatów. Wykształcenie średnie – jak sama nazwa wskazuje – powinno dawać wszystkim pewien standardowy zestaw wiedzy historycznej. Nie pogrupowanej w tematy w rodzaju: „Kobieta i mężczyzna, rodzina”, „Swojskość i obcość”, „Język, komunikacja, media”, ale nauczanej po kolei i „po Bożemu”. I w tym sensie polskiej szkole niewątpliwie potrzebny był pilny powrót do normalności. I Bogu dzięki, właśnie taki powrót następuje. Oczywiście wśród darcia szat i lamentów nad „przeładowaniem” programów „zbędnymi informacjami”. Stan badań nad wiedzą historyczną sprzed dokonanej właśnie kontrrewolucji programowej potwierdza, że jest całkiem spora grupa uczniów mająca znakomitą i pogłębioną wiedzę historyczną. Tyle, że nie zawdzięczają jej szkole. Są jednak i tacy, a jest ich milion, którzy nie mają zielonego pojęcia o czasach minionych. I w tym akurat szkoła ma swoje „zasługi”. Oby badanie wykonane za kilka kolejnych lat pokazało, że i tu zaszła zmiana. 