facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2018 - marzec
Sudan: Historia pisana na piasku

S. Teresa, salezjanka, Chartum

strona: 10



W obliczu trudnej sytuacji w Sudanie staramy się wspierać miejscową ludność. Prowadzimy przedszkole, szkołę podstawową i punkt medyczny. Pomagamy też uchodźcom, którzy osiedlili się na obrzeżach Chartumu. Dzięki programowi Adopcji na Odległość Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie dzieci mają zapewnioną edukację i zaspokojone najpilniejsze potrzeby.

Flaga jest, ale brakuje pokoju

W 2011 roku powstało nowe państwo – Sudan Południowy. Jest flaga i hymn narodowy, ale brakuje prawdziwego pokoju. Początkowo w Sudanie Południowym była nadzieja na spokojne życie. Niestety, rozpoczął się konflikt wojenny. Zaczęły się walki bojówek, napady i okradanie niewinnych ludzi. Było wielu rannych i zabitych. Porywano dzieci, okradano i palono tysiące domów. Dewastowano wioski. Ludzie, którzy otrzymali obywatelstwo Sudanu Południowego, zaczęli uciekać. Wśród nich byli mieszkańcy Chartumu i okolic. Wielu z nich nie miało tyle szczęścia, by powrócić do swojego domu, a Ci, którzy wrócili, opowiadali o rzezi. Słuchałyśmy codziennie opowieści dzieci, które przeżyły traumę wojenną. Mówiły, jak leżały godzinami pod ciałami bliskich i udawały, że nie żyją. Była to jedyna możliwość ocalenia, ale i tak nie wszystkim się udało. Ci, którzy przeżyli, wracali z Sudanu Południowego do nas, do Chartumu. Na obrzeżach miasta powstało wiele obozów pełnych ludzi, którzy nie mieli niczego i byli pozostawieni sami sobie. To bolesny widok. Na pustynnym piachu ludzie budują prowizoryczne domy, zaczynają od nowa, próbują żyć normalnie.

Pustynne obozy

W 37 obozach na pustyni – bez wody, lekarstw, żywności, wegetują tysiące ludzi. Przeważnie są to chrześcijanie. Znaczna część to nasi dawni parafianie. Dość często jeżdżę do obozu.
Wiozę jedzenie, w szczególności mleko dla najmłodszych dzieci, lekarstwa i wodę pitną. W obozach mieszkają dzieci z naszych szkół. Staramy się im pomagać na tyle, na ile możemy. Robimy to w dyskretny sposób. Zarządzający obozem nie może zabronić nam przywożenia jedzenia, mleka i odżywek. Większość lekarstw mamy w punkcie medycznym. Wódz obozu rejestruje chorych, a my wynajmujemy autobus i zabieramy ich do naszego punktu medycznego. Badamy i dajemy za darmo lekarstwa. Niestety, wielu z nich umiera na malarię i tyfus. Potrzeba pomocy jest ogromna. Prowadzimy zajęcia dla kobiet: lekcje języka angielskiego, arabskiego i podstawy matematyki. Zachęcamy do udziału zwłaszcza te kobiety, które mieszkają w obozach. Mogą nauczyć się czegoś przydatnego, odprężyć psychicznie, oderwać choć na parę godzin od trudnej codzienności. Prowadzimy też kursy: robienia makaronów, pieczenia chleba oraz dwumiesięczne zajęcia komputerowe. Każdy uczestnik otrzymuje certyfikat ukończenia kursu. Zapisujemy dzieci chętne do pójścia do naszej szkoły. Udało się zorganizować w obozie szkołę pod zadaszeniem. Dzieci uczą się pisać

i czytać po angielsku. Nie są obywatelami Sudanu, więc nie mają prawa do nauki w szkole państwowej. Praktycznie nie mają żadnych praw. Liczą tylko na naszą pomoc. Mamy ponad 400 uczniów, w tym ok. 25% z Sudanu Południowego. To dzieci wojny: zastraszone, zamknięte w sobie. Są też tacy, którzy z pozorną łatwością opowiadają dokładnie, jak było, czego doświadczyli. Wysłuchujemy wielu historii z minionych kilku miesięcy, bezsilne wobec ogromu cierpienia, jakiego ci ludzie doświadczają. ♦

Pracę salezjanek w Sudanie można wesprzeć, przystępując do programu adopcji na odległość www.misjesalezjanie.pl/adopcja-na-odleglosc