- Miłosierdzie w domu salezjańskim
- Od redakcji
- Tysiące młodych sług miłosierdzia
- SALEZJANIE mapie świata
- Odessa Modernizacja i ocieplenie budynku „Don Bosco”
- Peru Gdy marzenia stają się rzeczywistością
- Oblicza patriotyzmu
- Rachunek sumienia: Sposób na rozwój
- Z miłości do muzyki i Tatr – ks. Idzi Ogierman Mański (1900-1966)
- Sześć słów o miłosierdziu: „Będziemy ucztować i bawić się!”
- Poradnik małżeński Lepiej zapobiegać, niż gasić
- Elementy wychowawcze w biblijnej literaturze międzytestamentalnej cz.3
- Wychowanie przez wolontariat
- Znaleźć sposób
- W obliczu zagrożenia – prewencja
- Święta pamięć
- Cyfrowy smog, ukryty smok
- Bezobjawowy pro-life
- Żołnierz Niezłomny Kościoła
Bezobjawowy pro-life
Tomasz P. Terlikowski
strona: 29
Postawa pro-life jest czynna. Bycie bezobjawowym zwolennikiem życia oznacza w istocie, że nie jest się nim w ogóle.
Z rozbawieniem obserwuję, od jakiegoś czasu, jak dotychczasowi zwolennicy obrony prawnej dziecka od poczęcia tłumaczą, że choć nadal są pro-life, to musieli zagłosować przeciwko tej obronie. Argumenty są różne. Jedni tłumaczą, że są tak bardzo pro-life, że nie mogli znieść myśli, że w przyszłości ktoś ich surowe prawo zmieni i wprowadzi aborcję na życzenie (swoją drogą w Polsce to jest zwyczajnie, z powodu orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, niemożliwe prawnie). Inni oznajmiają, że nie mogli poprzeć projektu, bowiem był on zbyt surowy (ale nie wspominają przy tym, że mieli wszystkie narzędzia, aby go w komisjach złagodzić i poprawić). Jeszcze inni wskazują, że oni wprawdzie są pro-life, ale… to nie oznacza, że chcą zmienić prawo. Wszystkich ich łączy jedno: są przekonani, że można być zwolennikiem życia, ale zupełnie bezobjawowo. Tyle że to niemożliwe. A żeby to zrozumieć, wystarczy się posłużyć prostym przykładem. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby ktoś oznajmił, że jest przeciwnikiem niewolnictwa, ale nie może poprzeć ustawy go znoszącej, bowiem może się okazać, że za dziesięć lat ktoś może niewolnictwo przywrócić? Czy to byłby argument, by odmówić innym wolności? Inni przekonywaliby, że oni wprawdzie chcą znieść niewolnictwo, ale nie tak szybko i z zachowaniem prawa do częściowej własności dla właścicieli niewolników. I wreszcie byliby tacy, którzy twierdziliby, że są przeciw niewolnictwu, ale w związku z tym, że może to zaszkodzić interesom ich środowiska czy partii, to nic z tym nie zrobią. Czy takich ludzi uznalibyśmy za rzeczywiście przeciwnych niewolnictwu? Wiem, że ta analogia może być mylą- ca, ale pokazuje ona coś bardzo ważnego. Są takie naruszenia praw człowieka, które muszą nas skłaniać do działania. Jednym z nich jest właśnie aborcja. Ponad pięćdziesiąt milionów osób jest zabijanych rocznie w wyniku aborcji. Od momentu, gdy stała się ona powszechna zamordowano nawet kilka miliardów osób. W takiej sytuacji zwyczajnie nie można milczeć, nie można pozostawić tego bez reakcji, bez odpowiedzi. Trzeba działać, mówić o tym, angażować się. Milczenie, zgoda, jest w istocie współuczestnictwem. To całkiem jasne i oczywiste. A że rodzi to sprzeciw, że powoduje, że uchodzimy za wariatów? Trudno. Tak bywa. Walka o życie wymaga czasem poświęceń. Do zaangażowania w nią powołani są wszyscy niezależnie od wiary. Ale my katolicy mamy przynajmniej jeden dodatkowy powód, by w ruch pro-life się włączyć. Jaki? Odpowiedź jest bardzo prosta. Otóż jest nim Wcielenie Syna Bożego. Logos, odwieczne Słowo Boga stało się człowiekiem w momencie poczęcia. I w związku z tym uświęcony został każdy etap życia ludzkiego. Od zarodkowego, przez płodowy, aż do tego narodzonego. Jeśli Bóg uczynił świętym każdy etap ludzkiego życia, to obowiązkiem człowieka jest bronić owego życia na każdym etapie rozwoju. Sposoby zaangażowania mogą być oczywiście bardzo różne. Pikiety, wsparcie domów samotnych matek czy ruchów pro-life, ale i modlitwa. Dziesiątka różańca w tej intencji codziennie to już bardzo dużo. ▪
Walka o życie wymaga czasem poświęceń. Do zaangażowania w nią powołani są wszyscy niezależnie od wiary. ▪