facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2016 - listopad
Znaleźć sposób

ks. Piotr Lorek sdb

strona: 25



Kiedyś uczyłem w dość żywiołowej klasie. Zwłaszcza chłopcy byli niezwykle ruchliwi, niespokojni i trzeba było się nieźle nagimnastykować, by ich utrzymać w dyscyplinie. Szukałem wyjścia…

Wychowanie przez wolontariat Znaleźć sposób Kiedy byłem w podstawówce, spędziłem wspaniałe wakacje na wsi. Nauczyłem się wtedy między innymi rąbać drewno. Będąc chłopcem raczej wątłej postury, nie miałem szans z ciężkimi klockami, które na dodatek były pełne sęków. Ale wystarczyło kilka wskazówek, odpowiedni pokaz i niemożliwe stawało się możliwe. Dowiedziałem się, że wcale nie siłą, ale sprytem można było rozprawić się z niejednym drewnianym klocem. – Musisz patrzeć, jak te słoje idą, omijać sęki, poszukać szczeliny i tam celować – usłyszałem od do- świadczonego drwala. Zacząłem próbować. Początkowo nieudolnie, zbyt chaotycznie, ale stopniowo coraz odważniej, pewniej, celniej. Z czasem wielkie pniaki pękały aż miło. Licząc tylko na siłę można było szybko poodbijać nadgarstki, nadwyrężyć mięśnie i stracić sporo nerwów. Ale kiedy znało się sposób, to zadanie było w zasięgu ręki, nawet takiej słabej i wątłej jak moja. Kiedyś uczyłem w dość żywiołowej klasie. Zwłaszcza chłopcy byli niezwykle ruchliwi, niespokojni i trzeba było się nieźle nagimnastykować, by ich utrzymać w dyscyplinie. Szukając wyjścia zagadywałem, słuchałem, co ich interesuje, gdzie złapię z nimi nić porozumienia. I nie musiałem długo szukać. Czułym tematem, który otwierał ich na innych, był sport. Okazało się, że spora ich część gra w piłkę nożną. Interesują się sportem, nawet w świecie wirtualnym tworzą własne drużyny i rozgrywają mecze. Każdą przerwę spędzali na rozmowach o ulubionych zespołach, wynikach ostatnich spotkań i o swoich dokonaniach na boisku. Nie miałem wątpliwości. Następna lekcja religii odbyła się więc w sali gimnastycznej. Po modlitwie rozegraliśmy turniej, grali chłopcy i dziewczyny, wszyscy, którzy mogli i chcieli. Wystarczył jeden mecz i wiedziałem, że z tą klasą już nigdy problemów mieć nie będę. – A gdzie ksiądz trenował? A zagramy jeszcze kiedyś? Przyjdzie ksiądz na nasz mecz? Dołączałem do nich na przerwach, oni zostawali po lekcjach, by śledzić i obgadać ostatnią kolejkę ligową lub Ligę Mistrzów. Wielu z tych chłopaków oprócz edukacji w salezjańskiej szkole nie miało wiele wspólnego z Kościołem. Ale dzięki dobrym relacjom z katechetą, na religię chodzili chętnie. Słuchali i nawet jeśli się z czymś nie zgadzali, to wyrażali swoje zdanie bardzo grzecznie i na poziomie. Dzięki temu bez konfliktu z klasą można było dotknąć delikatnych spraw związanych z wiarą, rodziną czy moralnością. I pokazać naukę Kościoła w innym świetle przez przekaz pełen szacunku. I widziałem, że zawsze słuchali, czasem zostawali, by coś wyjaśnić, dopowiedzieć, wyrazić swoje zdanie. Nigdy nie było problemu. Niektórzy z nich zapisali się nawet na ministrantów. – Lubić to, co lubi młodzież. Jak dobry drwal potrafi poradzić sobie z klocem drewna, tak Jan Bosko umiał znaleźć sposób na trudną młodzież. Potrafił dostrzec ten czuły punkt, nie walił bez opamiętania w twardy klocek. Nie tłukł bezmyślnie w sęk, który był nie do pokonania. Uważnie patrzył, słuchał i sprawdzał, jak ten pniak jest zbudowany. Później trafiał w dziesiątkę. Znał młodzieńcze pasje, pomagał je odnaleźć, dzielił z młodzieżą ich dziecięce upodobania. Zdobywał serca młodych i mógł nimi pokierować we właściwy sposób. Ot, kolejna odsłona mądrej pedagogii świętego z Turynu. Co lubią moi uczniowie? Czym się interesują? Co zajmuje najwięcej czasu w ich życiu? O te sprawy trzeba ich pytać, uważnie nadsłuchiwać, co powiedzą między wierszami, przypatrywać się i zwyczajnie z nimi być. Wtedy po jakimś czasie nawet najbardziej gruboskórni, negatywnie nastawieni, otoczeni ostrokołem pozwalają się poznać, pękają w środku, otwierają swe serce. Nie siłą, a sposobem. – Nie pięściami, a dobrocią i łagodnością zdobędziesz ich serca – usłyszał Janek Bosko w swoim śnie. A do tego potrzeba delikatności, sprytu i uważnej obserwacji. Bo czasem mierzenie się z człowiekiem podobne jest do rąbania drewna, a wtedy trzeba wiedzieć, jak te słoje idą. ▪