- Nasze codzienne „Wesele w Kanie”
- Od redakcji
- Bez chrztu nie byłoby Polski
- Budować Kościół na ruchomych fundamentach
- Bangladesz Boisko dla dzieci i młodzieży w Khonjonpur
- Kongo Edukacja – inwestycja w przyszłość!
- Małe ślady wielkiej historii Polaków
- Religia w szkole to istotny element kultury europejskiej
- Wychowankowie salezjańscy w gronie Żołnierzy Wyklętych
- Czego się od nas nauczyli?
- Dzień jeden z wielu
- Jak wychowywać dziewczęta. Chwile, które łączą
- „Wyjdź z twej ziemi” – wyzwanie nie tylko dla młodych
- Pomoc czy zbędna ingerencja?
- Temat: Sprawdzian pisemny: test czy wypracowanie?
- U korzeni wiary ks. Bosko
- Wychowani w białych szatach
- Kotek, rączka i baterie albo: przesąd, zabobon, duchowość
- Zabójstwo zgodne z procedurami!
Czego się od nas nauczyli?
www.ilgrandeducatore.com
strona: 18
W rodzinie nigdy nie przestaje się wychowywać i być wychowywanym. Nie tyle liczą się słowa, ile przykład. Ważne jest, aby dzieci wzrastały, umiejąc wyrazić swoją oryginalność i niepowtarzalność.
Mówi pewna mama...
Mam nadzieję, że jestem jeszcze dość daleko od końcowego przystanku, ale moja podróż rodzica po drogach codzienności już miała wiele przystanków na żądanie (któreś z nas ich chciało lub wymusił rytm życia, także niezależnie od naszej woli i potrzeb). Posłużyły one do zweryfikowania czegoś, czego nauczyliśmy nasze dzieci w ciągu tych wszystkich lat albo lepiej – czego dzieci były w stanie nauczyć się ze słów, a przede wszystkim naszego przykładu.
By każde mogło wyrazić swoją niepowtarzalność
Gdy patrzę na moje dzieci, Aleksandra i Klaudię, pierwsza rzecz, która mnie uderza, to to, że jednocześnie są podobni i różnią się między sobą. I podoba mi się to ich wspólne przeżywanie fundamentalnych elementów, które określają tożsamość rodziny. Jest to prawdziwy sens ich bycia bratem i siostrą. Pięknie jest także móc stwierdzić, że oboje wzrastali, stając się sobą, a nie kopią siebie. Jeśli ważne jest, by uznali swoje wspólnekorzenie, tak samo ważne jest, aby każde z nich mogło wyrazić swoją oryginalność i niepowtarzalność.
By każde mogło wyrazić marzenia i plany, które nosi w sercu
Jestem zadowolona także z powodu pewnych rzeczy, których się nauczyli w domu w bardzo prosty sposób. A mianowicie: że życie jest zadaniem, do którego trzeba zawsze podchodzić z odpowiedzialnością, ale to nie znaczy wcale, że trzeba czuć się „pod obserwacją” innych;
że nie tyle liczy się to, co się zrealizuje w ciągu tych wszystkich lat, ile to, w jaki sposób i dlaczego to coś robimy;
że bez miłości i pasji nigdy nie będziemy w stanie urzeczywistnić naszych marzeń i planów, które nosimy w sercu;
że nie można nigdy wysłać na wakacje rozumu, bo w przeciwnym razie nie pokochamy niczego i nikogo w głęboki sposób;
że każde doświadczenie powinno być przeżywane na serio, ale nie można nigdy go traktować zbyt poważnie.
By każde mogło wyrazić swoją umiejętność oceny i wyboru
Najbardziej interesującą rzeczą w tym procesie było to, że tylko okazjonalnie, domagając się od nich czegoś, stosowaliśmy wobec naszych dzieci formułę „musisz to zrobić”. W większości przypadków mówiliśmy do nich: „jeśli chcesz” albo jeszcze lepiej – „jeśli możesz”. I czyniąc tak, w najlepszy sposób potwierdzaliśmy naszą wiarę w ich zdolności dotyczące oceny i wyboru. Wiele razy „ograniczaliśmy do minimum” słowa i stawialiśmy na ich „zarażenie się” tym, co widzą: dzieci okażą zaufanie rodzicom, jeśli zobaczą osobiście, dlaczego warto żyć w ten a nie inny sposób, chociaż kosztuje to trochę wysiłku.
Czy moje dzieci będą wytrwałe i nieugięte
To wszystko, a jest tego sporo, może śmiało złożyć się na platformę, z której można wystartować w kierunku dojrzałości. Ale czy mogę z całkowitą pewnością stwierdzić, że wszystkie te rzeczy zostały przyswojone tak dobrze, że nie podlega to dyskusji w zderzeniu ze światem, który na uprzywilejowanym miejscu stawia zdecydowanie odmienne wartości i zachowania? Czy te moje dzieci będą wytrwałe i nieugięte w przeciwnościach, jakie niesie życie społeczne; czy nawet wtedy, gdy będą się czuć stracone w oczach innych, pozostaną wierne temu, w co wierzą? Czy nie pomylą nigdy prawdziwego szczęścia z mirażami dobrobytu i zdobycia go za wszelką cenę?
W rodzinie nigdy nie przestaje się wychowywać i być wychowywanym
Jeśli uważam się za rodzica, który jest uczciwy i sumienny, to nie oznacza wcale, że jestem nieomylny. Ale, gdy chodzi o nas, ta świadomość nigdy nie rodziła w nas pesymizmu czy odczucia bezsilności. Raczej stanowiło to zachętę do bycia czujnym: w rodzinie nigdy nie przestaje się wychowywać i być wychowywanym, zmieniają się tylko proporcje i intensywność fali słów i doświadczeń, jakie każdy oddaje do dyspozycji drugiego. Trzeba jednak, aby to zatroskanie nie było praktykowane tylko wewnątrz domowych murów. Konfrontacja poglądów i, jeśli to możliwe, pewna forma dzielenia się doświadczeniem dotyczącym tego, co „na zewnątrz”, powinny być czymś stałym, także po tym, jak dzieci przekroczą etap adolescencji. Nie chodzi tutaj o chronienie ich przed życiem, ale zatroszczenie się o te formy cierpienia, które często się rodzą na granicy młodości i wchodzenia w wiek dojrzały, kiedy to dokonuje się definitywnych wyborów egzystencjalnych.
Jeśli rodzina nie rodzi nadziei, istnieje ryzyko, że na niewiele się przyda
Uważam, że dom powinien pozostać w każdego sytuacji i w każdym czasie miejscem, w którym dziecko może znaleźć pewien rodzaj oazy, w którym może doświadczyć wsparcia, pociechy, solidarności, jeśli i kiedy zauważy, że żyje na pustyni. Jeśli rodzina w sposób konkretny nie rodzi nadziei, istnieje ryzyko, że na niewiele się przyda. To jest jedna z najważniejszych rzeczy, jakich dziecko ma prawo się nauczyć w ciągu długiego okresu wzrastania. Nie tylko dlatego, że potrzebuje czuć się przyjęte i kochane, ale po to, by w swoim czasie ono samo było zdolne przyjąć, kochać, wesprzeć, otoczyć opieką. ▪