- Nasze codzienne „Wesele w Kanie”
- Od redakcji
- Bez chrztu nie byłoby Polski
- Budować Kościół na ruchomych fundamentach
- Bangladesz Boisko dla dzieci i młodzieży w Khonjonpur
- Kongo Edukacja – inwestycja w przyszłość!
- Małe ślady wielkiej historii Polaków
- Religia w szkole to istotny element kultury europejskiej
- Wychowankowie salezjańscy w gronie Żołnierzy Wyklętych
- Czego się od nas nauczyli?
- Dzień jeden z wielu
- Jak wychowywać dziewczęta. Chwile, które łączą
- „Wyjdź z twej ziemi” – wyzwanie nie tylko dla młodych
- Pomoc czy zbędna ingerencja?
- Temat: Sprawdzian pisemny: test czy wypracowanie?
- U korzeni wiary ks. Bosko
- Wychowani w białych szatach
- Kotek, rączka i baterie albo: przesąd, zabobon, duchowość
- Zabójstwo zgodne z procedurami!
Nasze codzienne „Wesele w Kanie”
Ángel Fernández Artime,
strona: 2
Również my bierzemy udział w takim „weselu” każdego dnia, w codzienności naszego życia, posług i misji. Także my stanowimy skrzyżowanie kultur, korzeni, historii i bardzo dobrze nam zrobi to celebrowanie braterstwa, przyjaźni i komunii, ponieważ napełnia nas ono nadzieją, że to drzewo także w przyszłości nie przestanie wydawać licznych owoców życia i świętości.
Chcę wam powiedzieć tym razem o święcie, o Matce, o pewnej potrzebie i prostym, ale zasadniczym elemencie. Czwarta Ewangelia zaczyna swoją „księgę znaków” opisem święta: wesela. Tak więc chodzi tu o święto pełne życia i nadziei, ducha jedności, rodziny i przyjaźni. Zazwyczaj w czasie takiego święta, gdy wszystko układa się dobrze, wszyscy czują się braćmi i siostrami, utożsamiając się z przeszłością nowych małżonków, z ich korzeniami i historiami. I także wszyscy spoglądają z nadzieją na przyszłość tej nowej rodziny, tego nowego drzewa, które, jak ma się nadzieję, wyda obfite owoce. A więc krzyżują się tu przeszłość i przyszłość z różnymi korzeniami i oczekiwanymi owocami.
W Kanie była Matka, Matka Jezusa, jak mówi Ewangelia. Także tutaj, w waszym domu, znajduje się Matka: ta sama, Matka Jezusa. Czy Ją widzicie? Czy Ją czujecie? Oczywiście, że tutaj się znajduje, w przeciwnym razie to święto nie byłoby takie samo. To On troszczy się, dodaje zachęty i, a czemuż by nie, pieści to nasze braterstwo. Czwarty artykuł Karty tożsamości Rodziny Salezjańskiej mówi, że jesteśmy „wspólnotą charyzmatyczną i duchową (złożoną z różnych grup)... powiązanych między sobą więzami duchowego pokrewieństwa i apostolskiego powinowactwa”. Piękne stwierdzenie! I w centrum tego pokrewieństwa znajduje się Matka, która, jako kobieta i jako matka, jest zawsze uważna na swoje dzieci, czyniąc to zawsze z oczyma otwartymi i czujnymi, aby rozeznać potrzeby swoich małych, chociaż ci „malcy” są już pełnoletni. I to się stało w czasie wesela w Kanie Galilejskiej. Powiadomiła o tym swojego syna, Jezusa: „Nie mają wina”. A bez wina nie ma święta. Wcześniej było, ale się skończyło. W samym środku święta zabrakło jednego z elementów, który je charakteryzuje i to nie tylko w dosłownym słowa tego znaczeniu czy metaforycznym, ale – w głębokim sensie symbolicznym.
I tak oto, w centrum święta, obrazującego życie, a także naszą Rodzinę, wyłania się niespodzianie potrzeba. My, spokrewnieni ze sobą oraz przyjaciele i przyjaciółki księdza Bosko, dobrze wiemy, że współczesny świat ma wiele potrzeb. Świat powojenny (dwie wielkie wojny światowe, zimna wojna, wojny domowe itd.) wydaje się zmierzać w końcu w kierunku lepszego świata, bardziej zjednoczonego i solidarnego, bardziej ludzkiego, rozwiniętego i braterskiego. Ale wielokrotnie zauważamy, że do tego brakuje nam jeszcze bardzo dużo...
Nasze pytanie powinno być następujące: O ile więcej możemy jeszcze zrobić, chociaż już robimy bardzo wiele? To jest bardzo ważne, powiedziałbym, że fundamentalne, byśmy nauczyli się od naszej Matki być uważnymi, zawsze podnosić wzrok i nie zamykać się w sobie samych, w naszych trudnościach, w naszych cierpieniach, czyniąc to z egoistycznych pobudek, ale zawsze być czujni i czuwający, kierując przyjaźnie nasze oczy przede wszystkim na najbardziej potrzebujących, na ludzi młodych, dla których się zrodziliśmy, do których zostaliśmy powołani i posłani. Po raz wtóry, i nigdy nie przestanę tego czynić, proszę prawdziwą Rodzinę Salezjańską, by wyszła poza siebie, poza mury naszych dzieł, poza swoje osobiste projekty, programy, sukcesy i wygody.
Światu, a także wielokrotnie – naszym wspólnotom i rodzinom, brakuje wina, tj. radości i święta życia, które wyrażałoby się w życiu, które warto przeżyć. A przecież my, najdrożsi, odziedziczyliśmy wielką winiarnię! A naszą winiarnią jest nasz charyzmat, który podzielamy!
Nasz kochany Ojciec, ksiądz Bosko, napisał w liście do ks. Costamagna, ówczesnego inspektora w Buenos Aires. Odnoszę się tutaj do listu napisanego 10 sierpnia 1885 r. z okazji rekolekcji współbraci, które miały się wkrótce odbyć. Napisał tam m.in.: „Chciałbym wygłosić kazanie albo lepiej –konferencję na temat ducha salezjańskiego, który powinien ożywiać i kierować naszymi działaniami i każdym naszym dyskursem. Jest nim nasz system prewencyjny”. A w liście, który napisał do Cagliero, ówczesnego wikariusza apostolskiego Patagonii, cztery dni wcześniej, można było przeczytać: „Miłość, cierpliwość, łagodność [...] czynić dobro wszystkim, którym można, nikomu – zła. To odnosi się do salezjanów, wychowanków, a także innych osób z wewnątrz i zewnątrz”.
Powiedzieliśmy, że bez wina nie ma święta. Dla nas, najdrożsi bracia i siostry, system prewencyjny jest naszym systemem. A bez życia systemem prewencyjnym nie ma dla nas ducha (tj. nie przeżywamy wspólnie przygody w Duchu Świętym!) i nie ma prawdziwego życia salezjańskiego: święto się skończyło.
W Wiązance zaproponowałem pogłębioną drogę wam, młodzieży i osobom, do których zostaliśmy posłani. Ta droga, którą ująłem jako „Wyzwania i Propozycje”, charakteryzuje się dwojakim ruchem: w kierunku głębi i na zewnątrz. Przywołam je raz jeszcze: Wejrzeć w głąb siebie; Poszukiwać Boga; Spotkać się z Jezusem; Należeć do Niego; Przyjąć zasadnicze wartości dotyczące życia ludzkiego, takie jak rodzina, przyjaźń, solidarność, wymiar eklezjalny oraz życie jako dar z siebie, i na koniec – Wypracować program życia, który będzie odpowiedzią na wezwanie Boże.
Dzielmy się z wszystkimi tym, co posiadamy w naszej winiarni, którą przejęliśmy z serca księdza Bosko, i pozwólmy każdego dnia prowadzić się Jej, Matce Jezusa, która się nami opiekuje i uczy, byśmy to czynili jedni drugim.
Nasza Matka Wspomożycielka i Matka Kościoła pomoże nam kroczyć i służyć w każdym zakątku ziemi i „Z Jezusem przeżywać wspólnie przygodę w Duchu Świętym”. ▪