facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2016 - kwiecień
Małe ślady wielkiej historii Polaków

Grażyna Starzak

strona: 12



A na pytanie, gdzie najczęściej spędzają wakacje, odpowiadają: „w samochodzie”. Joanna Szarkowa i Jarosław Szarek razem z dziećmi przemierzyli Polskę wzdłuż i wszerz, wędrując szlakiem walk o niepodległość ojczyzny albo do miejsc chwały polskiego oręża. Dzieci to także pierwsi recenzenci ich bestsellerowych, historycznych książek. 20-letnia córka państwa Szarków – Marysia, z historią Polski zetknęła się już jako… 3 latka. Chociaż miała wiele bajek dla dzieci w jej wieku, niezachęcana przez nikogo, sama znalazła na półce i zainteresowała się „Pocztem królów” Jana Matejki. – Były tam duże i kolorowe portrety władców. Codziennie musieliśmy czytać jej podpisy pod zdjęciami i opowiadać o tym, co który król zrobił. Oglądała poczet przy śniadaniu, przy obiedzie i w ogóle prawie się z nim nie rozstawała. Ku naszemu zdziwieniu w krótkim czasie nauczyła się bezbłędnie rozpoznawać na pamięć i na wyrywki każdego króla, choć czytać nauczyła się dopiero, gdy miała sześć lat – wspomina Jarosław Szarek. Sześcioosobowa rodzina Szarków jest pod wieloma względami nietypowa. W ich domu nie ma telewizora, a najwięcej miejsca zajmują książki. Wiele z nich ma postrzępione od częstego czytania grzbiety. Zawinięte rogi kartek. Poszarzałe obwoluty. Komputer? Jest, bo musi być. Ze względu na ich pracę i zainteresowania. Oboje są historykami. I to z doktoratami. Oboje mają na swoim koncie wiele publikacji i książek. Niektóre z nich – co jest ewenementem w dzisiejszych czasach – są wykupywane na pniu. Szczególnie te przeznaczone dla najmłodszego czytelnika z serii „Kocham Polskę”. Napisali je z myślą o rodzicach, którzy swoim pociechom chcą przekazać wiedzę o Polsce, jej historii, tradycji, bohaterach, ważnych wydarzeniach i miejscach. Ich celem było zrobić to tak, by zaszczepić w dzieciach

idee patriotyzmu

i miłości do swojego kraju. Książki są napisane pięknym, obrazowym językiem i bogato ilustrowane. Autorzy wraz z wydawcą, zamieszczając w książkach kolorowe ryciny, zadbali szczególnie o imponderabilia narodowe – polskie symbole państwowe, znaki zaszczytne, symbole i znaki polskiej niepodległości z różnych okresów. – To bardzo ważne, bo powszechnie zaniedbane zarówno w podręcznikach szkolnych, jak i w literaturze historycznej dla dzieci i młodzieży – przyznaje Jerzy Giza, dyrektor Społecznej Szkoły Podstawowej nr 1 w Krakowie i Społecznego Gimnazjum nr 1. Oceniając serię „Kocham Polskę” Jerzy Giza podkreśla, że choć te książki nie są podręcznikami, „doskonale wpisują się w zmagania o polską pamięć historyczną u najmłodszego pokolenia”. – Nawiązują do najlepszych tradycji II Rzeczypospolitej. Odwołują się bowiem do czytelnictwa domowego – tam, gdzie rodzina dyktuje kanon wychowania młodego polskiego inteligenta – uważa Jerzy Giza. – Niestety, tak się stało, że od lat 90. zaczęto ograniczać rolę i zakres nauki historii w szkole, tłumacząc, że nie ma ona znaczenia w wychowaniu młodzieży. Zrezygnowano z cyklicznego powtarzania poszczególnych okresów historycznych, np. historii najnowszej XX wieku uczniowie uczą się tylko raz w pierwszej klasie liceum i potem z wyjątkiem tych nielicznych, którzy zdają historię na maturze, do końca liceum praktycznie nie mają z nią w ogóle do czynienia – ubolewa Jarosław Sza-rek. Jego małżonka dodaje, że powinniśmy robić wszystko, żeby przywrócić szkole polską literaturę i kulturę, bo dziś nierzadko jej absolwenci nie mają pojęcia o elementarnych faktach, nazwiskach, miejscach. – Dzisiaj jednym z najważniejszych wyzwań, przed jakim stoimy, jest odbudowa polskiej szkoły w sferze wychowawczej, duchowej, przekazywania nie tylko wiedzy, ale fundamentalnych wartości i ojczystego kodu kulturowego – uzupełnia ten wątek Joanna Szarkowa. Jej mąż przypomina, że przez całe lata przedstawiciele niektórych liczących się środowisk opiniotwórczych wręcz nawoływali do ucieczki od narodowej tradycji. Czynili wszystko, aby zabić dumę z bycia Polakiem. – Pomysł serii książek „Kocham Polskę” był odpowiedzią na takie spojrzenie – wyjaśnia Jarosław Szarek. – Postanowiliśmy zacząć od najmłodszych i pójść drogą, którą wskazywał prymas Stefan Wyszyński: „Godzi się bowiem wydobywać z dziejów co szlachetne”. Okazało się, że na to czekali także rodzice. Gdy zaczynaliśmy, nie było takich książek. Nie tylko z Polski, ale od naszych rodaków od kresów po Stany Zjednoczone otrzymaliśmy wiele ciepłych słów. Dzisiaj jest już zupełnie inaczej, nastroje się odwróciły, seria „Kocham Polskę” nie jest już jedyną, a wielu młodych ludzi okazuje swą dumę z Polski.

Trwałe zmiany

nastąpią jednak dopiero wtedy, gdy w ten nurt wpisze się szkoła i wyrośnie pokolenie młodych artystów, które czerpać będzie swe inspiracje z polskich dziejów, a nie z tego, co Sienkiewicz określił „rują i poróbstwem”. Z zapisów polskiej konstytucji wynika, że rodzice mogą mieć spory wpływ na to, jak są edukowane ich dzieci. Jeśli tylko chcą ze swoich praw korzystać. Okazuje się, że chcą, organizując w obronie nauczania historii i przeciwko ograniczaniu godzin tego przedmiotu nawet głodówki. Nie mówiąc o listach protestacyjnych naukowców, które podpisywały całe senaty na uniwersytetach, listy słali nauczyciele szkół średnich, wypowiadali się specjaliści. – Wszystko zostało przez rządzącą koalicję PO– PSL zignorowane. Szkody, jakie to przyniosło, są już wymierne i trzeba je jak najszybciej naprawić – uważają Szarkowie. Mają też nadzieję, że „wkrótce historia powróci do szkół w odpowiednim wymiarze godzin”. Zanim to nastąpi, a nawet niezależnie od tego, i oni, i ja zgadzamy się, że nie do przecenienia w wychowaniu młodego pokolenia w poszanowaniu tradycji i zaszczepieniu w nim dumy z Ojczyzny jest rola najbliższych – rodziców, dziadków, pradziadków. Z sondażu CBOS wynika, że ponad 60 proc. z nas twierdzi, że wiele zawdzięcza swoim dziadkom. Najczęściej wiarę, znajomość dziejów rodziny oraz miłość do Ojczyzny właśnie. – Rodzice, a może czasem jeszcze bardziej dziadkowie i pradziadkowie mają proste zadanie: opowiadać dzieciom jak najwięcej o swojej młodości. Po prostu wspominać, co kiedyś robili, jak uczestniczyli w wydarzeniach historycznych, które pamiętają. I najlepiej opowiadać o tym dzieciom

jak najwcześniej,

kiedy są one małe, ponieważ nastolatków już nie udaje się tak łatwo zainteresować przeszłością, choć są wyjątki – mówi Jarosław Szarek. Jak to robią Szarkowie? Po prostu, jak tylko jest okazja – np. święta kościelne, rodzinne czy państwowe, oglądają z dziećmi stare zdjęcia, pamiątki, a przy tej okazji opowiadają rodzinne historie z ojczystymi dziejami w tle. W czasach, gdy ich dzieci były jeszcze małe i sporo podróżowali, wykorzystywali ten czas właśnie na takie opowieści. Joanna Szarkowa twierdzi, że podróżowanie z dziećmi, żeby pokazać im Polskę, zabytki, to najlepszy sposób, by nauczyć ich miłości do ojczystej ziemi. Co jeszcze można radzić rodzicom? – Żeby zabierali dzieci na happeningi w rodzaju wspólnego śpiewania na krakowskim Rynku, na obchody rocznic, świąt, do muzeów. No i żeby czytali razem z dziećmi książki i dużo z nimi rozmawiali, a nie zostawiali przed komputerem, żeby mieć spokój. Dzieci państwa Szarków, zwłaszcza trzej synowie, wciąż chętnie podróżują z rodzicami „patriotycznym szlakiem”. Cała rodzina wspomina zwłaszcza jedną taką wyprawę – trzydniową wycieczkę na Lubelszczyznę. Ich przewodnikiem był porucznik Wacław Szacoń „Czarny”, dzisiaj już dziewięćdziesięcioletni weteran, żołnierz oddziału kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, przyjaciela Józefa Franczaka „Lalusia”, zastrzelonego przez SB i ZOMO w 1963 roku. Joanna Szarkowa opowiada, że w czasie tej pamiętnej wycieczki spotykali jego przyjaciół, wśród nich dzieci legendarnych wyklętych: Adama Brońskiego, Marka Franczaka; Magdalenę Zarzycką, urodzoną w więzieniu na Zamku w Lublinie (jej mama zmarła przy porodzie). – Razem zwiedzaliśmy miejsca – dzisiaj w wielu z nich stoją pomniki, wiszą pamiątkowe tablice – gdzie rozgrywała się historia w czasie II wojny światowej i pierwszych latach po niej. Nasi chłopcy byli zachwyceni, słuchając tej żywej historii. Pamiętam, jak nadstawiali ucha, gdy nasz przewodnik opowiadał, że wiele filmowych scen batalistycznych, np. gdy żołnierze bez przerwy strzelają z karabinów maszynowych, to fikcja. Dlatego, bo lufa szybko się rozgrzewa i celność jest wtedy prawie żadna. Więc najlepiej strzelać krótkimi seriami… – wspomina pani Joanna. ▪