facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2015 - czerwiec
Misjonarz z uśmiechem na twarzy Ks. Władysław Klimczyk (1893-1974)

Ks. Artur Świeży

strona: 16



Przez cały czas pracy misyjnej podziwiano go jako spokojnego, pogodnego, pełnego wewnętrznej równowagi, a przy tym zawsze uśmiechniętego misjonarza Polaka.

Ciekawość świata
Nasz przyszły misjonarz urodził się 24 sierpnia 1893 roku w Sobiesękach w powiecie olkuskim. Ojciec jego był szewcem, a matka podejmowała się różnych prac fizycznych. Nie mając własnego gospodarstwa dzierżawili kilka pasów ziemi, na których Władysław wraz z bratem pasali krowy. W niedalekiej okolicy, w Skale pod Ojcowem, co środę odbywał się targ, który dla małego Władka – miłośnika przygód - był pierwszym oknem na szeroki świat. W swoich wspomnieniach z dzieciństwa pisał: „W ósmym roku życia poszedłem z ojcem do Krakowa w daleki świat… 22 km. Co to była za fatyga, ale co za radość. Oszołomiły mnie liczne kościoły, kamienice, hale targowe, niebotyczne wieże…”. W domu nie było końca wypowiedziom i opisom wrażeń i przygód z wielkiej pielgrzymki w daleki świat. Ciekawość świata i pobożność, kształtowana przez rodziców i środowisko, pozwoliły małemu Władysławowi odkryć późniejsze powołanie kapłańskie w odcieniu misyjnym. Inspiracją było niezwykle uczuciowe kazanie miejscowego proboszcza, mówiącego, że tyle jeszcze pogan na świecie, co nie wiedzą, jak ich Pan Jezus kocha. A że ów proboszcz nazywał się ks. Adam Mickiewicz, a mały Władek poznawał wtedy Pana Tadeusza, to zdawało mu się, że to sam wieszcz wzywa go na misje.
Chcąc się dalej uczyć, musiał długo i wytrwale nakłaniać ojca do wysłania go do Zakładu Salezjańskiego w Oświęcimiu. Zapewne niechęć ojca była spowodowana brakiem pieniędzy na naukę, ale i to po dwóch latach starań zostaje przezwyciężone. W 1908 roku wstępuje w gościnne progi oświęcimskiego zakładu.

Wśród duchowych synów księdza Bosko
Jako wychowanek oświęcimski podejmuje decyzję o wstąpieniu do zgromadzenia, a swoją drogę formacji salezjańskiej rozpoczyna w nowicjacie w Radnej w roku 1912, aby poprzez asystencje – trzyletnią praktykę pedagogiczną odbytą w latach 1915-1918 w Oświęcimiu i Pleszowie, a także studia teologiczne w Oświęcimiu i włoskim Foglizzo (1918-1922) – dojść do momentu kulminacyjnego, którym są święcenia kapłańskie. Otrzymał je 10 czerwca 1922 roku z rąk arcybiskupa Turynu w Bazylice Maryi Wspomożycielki w Turynie.
Zanim spełniły się jego marzenia o wyjeździe na misje, pełnił w zakładach salezjańskich różne funkcje. Przez pierwsze 4 lata był katechetą (opiekunem duchowym) i nauczycielem religii w salezjańskiej Szkole Organistowskiej w Przemyślu. Od 1926 roku przez dwa lata pełnił funkcję prefekta Schroniska im. Księcia Lubomirskiego w Krakowie, co nastręczało mu wielu problemów z zapewnieniem bytu materialnego temu zakładowi wychowawczemu. To w przyszłości nauczy go doceniać każdą choćby najmniejszą miseczkę ryżu. W czasie prefektury w Różanymstoku rozpoczyna starania o wyjazd na misje.
Indie – druga ojczyzna
W 1929 roku prosił przełożonych w Turynie o wysłanie go na misje w Chinach, a skierowany został do Indii. Po uroczystym pożegnaniu w Oświęcimiu w październiku 1929 roku, zanim wyruszył na Daleki Wschód, przez blisko miesiąc przebywał we Włoszech, po czym wraz z innymi misjonarzami jako jedyny Polak wypłynął francuskim okrętem z Marsylii, by po trzech tygodniach rejsu dotrzeć do Madrasu. Ucząc się tam dalej języka tamilskiego i doskonaląc angielski był kapelanem belgijskich sióstr boromeuszek. Wkrótce poznał złożoną sytuację społeczną w Indiach – podział na kasty, i mały skutek oddziaływania misyjnego, który tym był spowodowany. Większość indyjskich katolików pochodziła z najniższych kast, pogardzanych i wyśmiewanych nawet przez katolików z wyższych grup kastowych, dla których kasta więcej znaczy niż religia.
Po dwuletnim okresie przygotowania, prowadził samodzielną pracę misyjną w południowych Indiach, na dość rozległej placówce misyjnej liczącej 1200 km kw. z zaledwie trzema tysiącami katolików rozsianych po bardzo wielu miejscach. Oprócz posługi kapłańskiej, troszczył się o istniejące kaplice, zakładając przy tym nowe, a także o szkoły dla najbiedniejszych dzieci. Chęć pozyskania środków do pracy skłoniła go do przyjazdu w czerwcu 1939 roku do Polski.
Świadek nadziei
Krótka działalność kwestarska ks. Klimczyka została przerwana przez wybuch wojny. Niemożność powrotu do Indii skłania go do pozostania przez dłuższy czas w Oświęcimiu. W tych pełnych grozy i stałej niepewności czasach postawa ks. Klimczyka wielu współbraci napełniała otuchą. Swoim złotym humorem i dobrym sercem podnosił wszystkich na duchu. Tym, którzy się u niego spowiadali starał się dodawać otuchy, także licznym wiernym, którzy korzystali z jego posługi spowiedniczej w oświęcimskim kościele. Z początkiem sierpnia 1943 roku przebywał ks. Klimczyk w Krakowie na Dębnikach, pełniąc tam obowiązki wikariusza parafii św. Stanisława Kostki.
Powrót do Indii
Przez cały czas pobytu w ojczyźnie myślał o powrocie na misje. W czasie zawieruchy wojennej pielęgnował ducha misyjnego, wcielając się w misjonarza dla uzyskania wsparcia od sąsiednich proboszczów. W końcu po ośmiu latach we wrześniu 1947 powrócił do Madrasu w Indiach. Przez dwa lata pracował jako proboszcz w niedalekim Pallikonda, a od 1949 roku w Jalarpet. Tutaj częstym gościem u ks. Władysława był koadiutor (brat zakonny) Klemens Hlond, rodzony brat Augusta, kardynała i prymasa Polski, Antoniego i Ignacego - salezjanów. Dla pozyskania środków finansowych miał jechać do Stanów Zjednoczonych, a później także do Australii, jednak te podróże nie doszły do skutku. Z powodu pogarszającego się stanu zdrowia został przeniesiony do innej placówki, gdzie w latach 1951-1956 uczył aspirantów religii i był spowiednikiem. Stale pogarszający się stan zdrowia skłonił go, po 20 latach pracy w Indiach, do powrotu w 1959 roku do Polski na stałe.
Gdy powrócił do Polski, nadal żył misjami. Od 1964 roku powraca na stałe do Oświęcimia jako spowiednik otoczony ogromnym szacunkiem, zarówno przez salezjanów, jak i wychowanków oraz wiernych, którzy chętnie korzystali z jego kapłańskiej posługi. Zmarł w Oświęcimiu 6 lutego 1974 roku, zaś jego pogrzeb był wielką manifestacją czci dla zasłużonego misjonarza.