- Marzę, aby wszyscy, którzy będą na nas patrzeć mogli powiedzieć: Widać, jak ci salezjanie są szczęśliwi
- Od redakcji
- Jakie gazety czytają nasze dzieci
- Peru: siostra przestępców
- Czad
- Dzieci to cud!
- Jak nie wychować narcyza
- Misjonarz z uśmiechem na twarzy Ks. Władysław Klimczyk (1893-1974)
- Bez dialogu rodzina umiera
- Trzej synowie
- Przygotowanie chłopca do roli męża i ojca
- Wychowanie do miłości...
- Jak wychowywać rodzeństwo do zgody?
- Czerwiec, to czas żniw w szkole a także i na katechezie.
- Młodych stać na czytanie
- Bezcenny elementarz Bożego Serca
- Nie da się reinkarnacji pogodzić z ofiarą Jezusa Chrystusa
- Uczmy się od kardynała Burke’a
Jakie gazety czytają nasze dzieci
Dr hab. Piotr T. Nowakowski
strona: 4
Z prof. Piotrem T. Nowakowskim rozmawia Grażyna Starzak.
Jakie treści dominują dziś w czasopismach młodzieżowych?
– Zacznę od tego, że rynek czasopism młodzieżowych przeżywa ostatnio głęboki kryzys. Z początkiem 2012 roku przestały się ukazywać miesięczniki „Dziewczyna” i „Popcorn”, a wydawnictwo Bauer, oferujące magazyny „Bravo”, „Bravo Girl”, „Bravo Sport”, „Fun Club” i „Twist”, połączyło w ubiegłym roku pięć redakcji w jedną, ostatnio zaś zwolniło kilkunastu etatowych pracowników. Wszystkiemu winne pikujące nakłady. Np. średnia sprzedaż dwutygodnika „Bravo” w grudniu 2013 roku wynosiła przeszło 134 tys. egzemplarzy, a rok później niespełna 74 tys., co daje spadek aż o 45,19 proc. Tytuł ten pozostał jednak liderem segmentu pism młodzieżowych. Przyczyną kryzysu jest fakt, że współczesna młodzież wybiera często internet zamiast prasy , ale i obecność rozsądnej alternatywy na rynku młodzieżowym robi swoje. Pytanie również, na ile oczekiwania czytelników uległy przekształceniu – należałoby to zbadać.
Odpowiadając na główne pytanie: treści bywają różne, w zależności od tytułu, np. „Cogito” ma charakter szkolno-edukacyjny, „Droga” jest pismem o profilu wychowawczym w sensie bardziej uniwersalnym. Jeśli chodzi o kolorowe pisma komercyjne, które ma pani zapewne na myśli, to obowiązuje w nich zasada S-M-S, czyli „sensacja, muzyka i seks”, będąca standardem dla redakcji dbających przede wszystkim o wysoki nakład. Jest ona charakterystyczna także dla innych segmentów czasopism, np. kobiecych.
Wyróżnił Pan kilka modeli i wzorów zachowania propagowanych na łamach tych pism. Czy możemy je wymienić i powiedzieć, jakiego człowieka kształtują dziś czasopisma młodzieżowe?
– Upraszczając, wskazałbym na dwa dominujące, przeciwstawne sobie trendy. Z jednej strony mamy kolorowe tytuły komercyjne propagujące życie „lekkie, łatwe i przyjemne”. Wartości, takie jak trud, wysiłek czy obowiązek, są tu marginalizowane. Ten profil mają pisma oferowane przez wydawnictwo Bauer. Po drugiej stronie mamy tytuły ambitne, wymagające czegoś więcej od młodego czytelnika, zachęcające do transcendowania własnych ograniczeń. Tu znajdziemy tytuły katolickie „Droga” i „Mały Gość Niedzielny” oraz pisma z segmentu edukacyjnego.
Oddziaływanie prasy przeznaczonej dla młodzieży należy do trudnych zagadnień badawczych…
– Istota tkwi w słowie „badawczy”. Na pierwszy rzut oka każdy jest w stanie ocenić, że to czasopismo jest w porządku, a z tamtym jest coś nie tak. Mówimy tu o spojrzeniu potocznym. Aby jednak wejść w głąb, wypada zastosować procedurę badawczą. Najlepiej, jeśli uwzględni ona aspekt ilościowy. Takie właśnie podejście przyświecało mi podczas badań w ramach doktoratu z filozofii wychowania, na potrzeby którego zaadaptowałem metodę literaturoznawczą. Jednostką badawczą był tzw. sąd moralny. Liczyłem, ile razy konkretne sądy pojawiają się na łamach poszczególnych czasopism. Wybrałem dziesięć tytułów prasowych, analizując po jednym numerze na miesiąc, przez rok. W sumie 118 egzemplarzy, bo dwa tytuły miały łączony numer wakacyjny. Badanie każdego numeru zajmowało mi cały dzień z przerwą na sen, zatem samo czytanie i notowanie wspomnianych sądów moralnych to trwający blisko cztery miesiące maraton. Dodajmy do tego badania pilotażowe i późniejsze opracowywanie wyników. Czy to trudne zagadnienie badawcze? Moglibyśmy pozostać na pytaniu retorycznym, jednak dodam, że efektem mojej pracy jest książka „Modele człowieka propagowane w wybranych czasopismach młodzieżowych: analiza antropologiczno-etyczna”, do dziś w ogromnej mierze aktualna.
Jak Pan sądzi, czy przeciętny rodzic wie, co czyta jego dziecko?
– Ten, komu zależy, to wie. Z ową wiedzą jest jak z zaangażowaniem rodziców w szkolne wywiadówki. Nauczyciele nierzadko się skarżą, że uczestniczą w nich najczęściej ci rodzice, którzy porządnie wypełniają swą rodzicielską misję i na dobrą sprawę nie musieliby się pojawiać w szkole. Natomiast tych rodziców, których pociechy sprawiają problemy wychowawcze, nie da się zaciągnąć do szkoły nawet wołami. Idę o zakład, że takich rodziców nie interesuje też, co czyta ich dziecko.
Wnioski, płynące z prowadzonych przez Pana badań, nie są zbyt optymistyczne. Czy może Pan podać rodzicom, wychowawcom, duszpasterzom, jakieś praktyczne wskazówki i formy przeciwdziałania destrukcyjnemu wpływowi lektury niektórych tytułów?
– Jeśli zabronimy młodym ludziom sięgania po gazety, które słusznie uznamy za nieodpowiednie, to i tak nas nie posłuchają. I tak zetkną się z nimi lub prezentowanymi przez nie treściami. Tę prasę podsuną rówieśnicy w szkole, na osiedlowym placu czy na ulicy. Oni też zreferują im wprost – lub przekażą jako swoje poglądy – tezy lansowane przez owe pisma. Należy więc samemu czytać tę prasę, ustosunkować się do zawartych w niej materiałów, rozmawiać na jej temat z młodymi ludźmi, ukazywać sprzeczności i niekonsekwencje.
Publikuje Pan również za granicą. Zapewne ma Pan orientację, jakie modele i wzory zachowań propagują czasopisma młodzieżowe, np. u naszych sąsiadów?
– Swego czasu jeden z kleryków z Katowic zasugerował mi, abym rzucił okiem na niemieckie oryginały pism młodzieżowych obecnych na naszym rynku. Poszedłem więc do Empiku i odrobiłem zadanie domowe. Wnioski są bardzo pouczające. Otóż w porównaniu z niemieckimi oryginałami polskie mutacje jawią się niczym ostoja grzeczności i konserwatyzmu. Tam mamy do czynienia z dosłownym soft porno, pokazuje się więcej i odważniej niż u nas. Najwidoczniej wrażliwości czytelników polskich i niemieckich są odmienne.
Na koniec zapytam, czy dzisiaj, w dobie wolnego rynku, jest możliwe, abyśmy – mam na myśli rodziców, wychowawców – mieli wpływ na treści publikowane w pismach dla dzieci i młodzieży? Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
– Chcieć to móc. Aktywność społeczna Polaków pozostawia sporo do życzenia, nader często uciekamy w prywatność, tymczasem wiele można
zdziałać poprzez osobiste zaangażowanie. Może nim być lobbing na rzecz przyjęcia bardziej odpo¬wiedzialnej wychowawczo linii przez dysponentów komercyjnych pism młodzieżowych. Prostszym rozwiązaniem – niewykluczone, że bardziej skutecznym – jest wspieranie i promowanie wśród młodzieży ambitnych projektów, które pojawiają się na rynku mediów. ■
5 rad dla rodziców
1. Musisz wiedzieć, co czyta twoje dziecko. Dowiedz się, co to za pismo, kto je wydaje, kto i o czym w nim pisze.
2. Przynajmniej raz przeczytaj je w całości.
3. W ten sposób dowiesz się, czy treści propagowane w piśmie nie kłócą się z wartościami, które wyznajesz.
4. Zwróć uwagę, w jaki sposób traktuje się w piśmie:
- poglądy innych,
- seksualność,
- autorytety wychowawców i rodziców.
5. Jeżeli pismo budzi Twoje zastrzeżenia, porozmawiaj z dzieckiem o tym. Powiedz, co budzi twoje obawy. Ostrzegaj przed uproszczonym wizerunkiem świata, brakiem myśli i wartości.
Wzorzec człowieka nastawionego na konsumpcję
Dr Olga Dąbrowska-Cendrowska, prasoznawca z Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach:
– Analizując zawartość pism adresowanych do dzieci i młodzieży można z łatwością zauważyć, że autorzy tekstów stosują jeden szablon, jeden format, który jest uzupełniony równie jednolitą treścią. Jest tam trochę informacji o urodzie, o modzie, przy czym są to informacje „gwiazdorsko-celebryckie”, jak ja to określam. Czasem pojawiają się „porady ekspertów”, którymi w głównej mierze są psychologowie. Rzadziej pedagodzy. Jest tam sporo informacji związanych z funkcjonowaniem młodego człowieka w grupie rówieśników, porad dotyczących kreowania swojego wizerunku. Wszystkie te artykuły są jednak bardzo powierzchowne, co wiąże się ze wspomnianym wcześniej szablonem, przystosowanym do treści krótkich, skondensowanych, podanych w formie komiksowej. Właściwie jest to jakby trochę dłuższy podpis do ilustracji. Można zaryzykować stwierdzenie, że to są takie młodzieżowe tabloidy. Na trochę wyższym poziomie jest redagowana, adresowana do młodzieży, prasa specjalistyczna, np. poświęcona muzyce albo mająca charakter edukacyjnej. Jednym słowem czasopisma młodzieżowe upowszechniają głównie wzorzec człowieka nastawionego na konsumpcję, rozrywkę. Jest to zgodne z oczekiwaniami nadawcy – wielkich prasowych koncernów, które w ten sposób przygotowują sobie dorosłych odbiorców swoich produktów.
Zderzenie dwóch światów
Red. Teresa Król, autorka i redaktorka programów, podręczników i pomocy dydaktycznych do przedmiotu „wychowanie do życia w rodzinie”, zastępca redaktora naczelnego miesięcznika „Wychowawca”:
– W procesie wychowania swoich dzieci współcześni rodzice mają wielu „konkurentów”. Począwszy od internetu, TV, filmów, reklam, po prasę młodzieżową. Jest ona najczęściej spolszczonym przedrukiem czasopism zachodnich, głównie niemieckich. Można by się zastanowić, na czym polega ich magia? Czasopisma te są przede wszystkim kolorowe, z natłokiem barw, zdjęciami nienagannych sylwetek, wykreowanych postaci. Taki świat, choć w znacznym stopniu iluzoryczny, jednak młodych czytelników (czasem bardzo młodych) pociąga i zaprasza. Zaprasza do krainy, która jest daleka od szarej szkolnej czy osiedlowej rzeczywistości.
Tekstu wartościowego w tych czasopismach niewiele, ponieważ bazuje on najczęściej na ploteczkach o gwiazdach, o idolach muzycznych czy sportowych. A wszystko wydaje się lekkie, łatwe i przyjemne. Tymczasem rodzice sugerują, że tylko wytężona praca i pilna nauka dadzą szansę na dobry życiowy start. Mówią o wartościach i zasadach moralnych. Natomiast w tych pisemkach zasady są elastyczne, liberalne, wszystko jest zmienne i na luzie. To zderzenie dwóch światów nie ułatwia, zarówno młodym ludziom, jak i ich rodzicom, odnalezienia się w rzeczywistości, która nie jest przecież bezproblemowa.
Na trwałym fundamencie
Ks. dr hab. Robert Nęcek, wykładowca na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II i w Akademii Ignatianum:
– Media stają się siłą kształtującą codzienne odniesienia. Wpływają na postawy ludzkie i styl zachowań. Czasopisma młodzieżowe, internet mają wielki wpływ na dzieci i młodzież, stając się – niestety – głównym źródłem informacji o człowieku i świecie. Promowanie sukcesu, zdrowia i wiecznej młodości przyczynia się do deprecjonowania starości i niepełnosprawności. Co więcej zakłamuje prawdziwe życie i je zbytnio upraszcza. Cierpienie i starość to słowa wyrzucane ze słownika życia. W mediach upowszechniane są modele życia kultywującego więzi przelotne, tymczasowe, pozbawione trwałości i wierności. Kultywujące „hotelarski” styl życia. Codzienność można budować jedynie na trwałym fundamencie.