- Świętość w zasięgu wszystkich
- Od redakcji
- Szanujmy język polski
- Madagaskar: Stać się jednym z nich
- Zambia Lekcja pokory i szacunku
- Zambia Malajka znaczy anioł
- Jak wybrać wyższą uczelnię
- Nasi eksperci
- Zwycięskie powołanie Augusta Czartoryskiego
- Kultura słowa jest ważna
- Lol, czaisz o co chodzi?
- Sakrament pojednania i uzdrowienia
- Rozmowa też wychowuje
- Lekcja 3 Temat: Katecheza powinna uczyć dobrej teologii.
- Zajęcia pozaszkolne
- Słówko na ucho
- Duchowa niewinność
- ONZ nie chodzi o dzieci
ONZ nie chodzi o dzieci
Tomasz P. Terlikowski
strona: 25
Jeśli ktoś miał nadzieję, że czas męczeństwa chrześcijan na Zachodzie się skończył, że od teraz mamy spokój, to radziłbym wstrzymać się z taką oceną. Antykatolicyzm zaczyna bowiem rozwijać się w tempie zastraszającym.
Kilka lat temu w znakomitej książce „The New Anti-Catholicism” amerykański religioznawca i politolog Philip Jenkins (sam zresztą wyznania episkopalnego) podkreślił, że na naszych oczach antykatolicyzm stał się nowym antysemityzmem elit. „Demagodzy atakują Żydów, wykształceni katolików” – wskazywał w swojej książce Jenkins. A powodem do tej nagonki jest... niezmienne nauczanie Kościoła w sprawach moralnych, przede wszystkim odnoszących się do homoseksualizmu czy feminizmu. Jenkins wskazuje również, że formą antykatolicyzmu była również nagonka na Kościół związana z przypadkami wykorzystywania nieletnich przez duchownych katolickich.
I, niestety, ostatni raport ONZ w sprawie pedofilii w Kościele (połączony z apelem o zmianę doktryny) jest tego najlepszym przykładem. Organizacji Narodów Zjednoczonych wcale nie chodzi bowiem o dzieci, a o to, by przykleić Kościołowi łatkę instytucji przestępczej, która nie radzi sobie z problemami. A najlepszym na to dowodem jest choćby to, że ONZ sam do siebie mógłby skierować apel o załatwienie problemów z pedofilami, ale tego nie zrobił. Warto bowiem przypomnieć, że kilka lat temu mogłoby także oczyścić własne struktury, które są głęboko dotknięte pedofilią. W 2008 roku organizacja „Save the Children” opublikowała raport, z którego wynika, że pracownicy i żołnierze ONZ chętnie korzystają z usług seksualnych nawet sześcioletnich dzieci. Media opisywały przy tym przypadek 13-letniej dziewczynki, która została zgwałcona przez 10 żołnierzy ONZ w pobliżu jej domu na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Żołnierze nie ponieśli żadnych konsekwencji. Co na to ONZ? Odpowiedź rzecznika tej organizacji była prosta: „Niemożliwe jest zagwarantowanie, iż będzie zero takich incydentów w organizacji zatrudniającej na całym świecie 200 tys. ludzi”. I choć trudno nie zgodzić się z taką opinią, to trudno nie zapytać, dlaczego tej samej zasady nie zastosować wobec organizacji, która liczy mniej więcej półtora miliarda członków?
I nie chodzi o to, by winami innych przykrywać niewątpliwe problemy czy przestępstwa części, bardzo nielicznych ludzi Kościoła, wedle starej sprawdzonej metody komunistów, którzy na wszelkie uwagi krytyczne na temat systemu odpowiadali „a u was Murzynów biją”. Chodzi raczej o to, by pokazując skalę zjawisk i jednostronność tego raportu wykazać, że jego autorom w najmniejszym stopniu nie chodziło o dzieci. Gdyby to ich dobro było kluczowe, gdyby chodziło o ich obronę, to ONZ zająłby się także innymi instytucjami, innymi wspólnotami wiary (a trzeba mieć świadomość, że problem pedofilii występuje także w innych wyznaniach), a także innymi państwami. Tak się jednak nie stało, a atak poszedł na jedną, jedyną instytucję, która zresztą od kilku lat wprowadza jasne i wyraziste standardy postępowania w takich przypadkach, wydala zboczeńców ze stanu duchownego i rozlicza się z tego problemu. Trudno znaleźć inny przykład wspólnoty czy instytucji, która zrobiłaby w tej sprawie tak wiele. I to właśnie te fakty pokazują zupełnie jednoznacznie, że autorom raportu (o skrajnie lewicowych poglądach) wcale nie chodzi o dobro dzieci, ale o to, by pałką pedofilii uderzyć w nielubianą instytucję, która stoi na drodze do zbudowania Nowego Wspaniałego Świata. Świata, w którym aborcja będzie wszędzie legalna, dzieci od początku będą edukowane seksualnie, a religia nie będzie budować fałszywych stereotypów płciowych (to wszystko są pomysły sygnowane przez Organizację Narodów Zjednoczonych). Kościół jest przeszkodą w budowaniu takiego świata. ■
ONZ sam do siebie mógłby skierować apel o załatwienie problemów z pedofilami, ale tego nie zrobił.