- Świętość w zasięgu wszystkich
- Od redakcji
- Szanujmy język polski
- Madagaskar: Stać się jednym z nich
- Zambia Lekcja pokory i szacunku
- Zambia Malajka znaczy anioł
- Jak wybrać wyższą uczelnię
- Nasi eksperci
- Zwycięskie powołanie Augusta Czartoryskiego
- Kultura słowa jest ważna
- Lol, czaisz o co chodzi?
- Sakrament pojednania i uzdrowienia
- Rozmowa też wychowuje
- Lekcja 3 Temat: Katecheza powinna uczyć dobrej teologii.
- Zajęcia pozaszkolne
- Słówko na ucho
- Duchowa niewinność
- ONZ nie chodzi o dzieci
Lol, czaisz o co chodzi?
Ewa Rozkrut
strona: 17
Młodzi ludzie, wkraczając w wiek dojrzewania, często zaczynają porozumiewać się we własnym języku, włączając nierzadko przekleństwa.
Wulgaryzmy niektórzy stosują sporadycznie, inni korzystają z nich w każdym zdaniu. Dla dorosłych ów slang z reguły jest mało zrozumiały. Budzi zazwyczaj różne reakcje. Od lat obserwuję to zjawisko. I oto, co odkryłam.
Słownictwo młodzieżowe zmienia się. Za moich czasów, również używało się specyficznych terminów, które lubiliśmy. Teraz mówią trochę inaczej. Ale młodzi ludzie w ten sposób podkreślają swoją niezależność, a jednocześnie bawią się brzmieniem wypowiadanych słów. Z czasem tak się do tego przyzwyczajają, że używają gwary nie tylko we własnym towarzystwie. Oczywiście, nie przepadam za niechlujnym słownictwem, ale staram się w relacjach z młodymi ludźmi nie przejmować ich stylu. Zwyczajnie, nie lubię się odmładzać poprzez używanie młodzieżowego slangu. Gdy słyszę: – Yoł! Ale beka była na matmie. Alex był przy tablicy i nic nie sklinił. Później poszedł Marek i też nie czaił bazy. Ale matematyk, to spoko ziomek, podarował im.
Z reguły uśmiecham się i spokojnie czekam na tłumaczenie. Staram się, by do mnie zwracali się po polsku, ale nie irytuję się ich językiem. Zauważyłam, że gdy młodzi ludzie czują, że są akceptowani, to nawet nie przeklinają, albo natychmiast przepraszają. Wiem, że jeśli w domu dorośli mówili w miarę poprawnie to młodzi w pewnym okresie automatycznie wracają do używania mowy ojczystej. Zamiast wojny ze slangiem, lepiej rozwijać w dzieciach ambicje, poszerzać ich horyzonty, wspierać zdobywanie wiedzy i niekoniecznie z podręczników. No i koniecznie dbać o dobre relacje, czyli: słuchać, starać się rozumieć, rozmawiać, opowiadać. Wówczas czas dojrzewania dzieci przejdzie łagodniej dla całej rodziny. Niewątpliwie dobrze jest pielęgnować własny słownik, ubogacać go. Wielokrotnie przekonałam się, że pasja rodziców w jakiejkolwiek dziedzinie i kwieciste opowiadanie o niej, mobilizuje dzieci do rozwoju i zwyczajnego starania się na co dzień. Przyznam, że mój spokój i pewność w tej sferze wynikają poniekąd z tego, że sama kiedyś używałam żargonu i właściwie nie pamiętam, kiedy przestałam się nim posługiwać. No i warto może w domu wprowadzić też zasady, że np. nie przeklinamy zbyt często. W końcu YOLO, czyli żyje się tylko raz. Nie traćmy go na niepotrzebne kłótnie. ■