- Kiedy mówię, że oddaję wam wszystko, to znaczy, że nic nie zatrzymuję dla siebie
- Od redakcji
- Jak wybrać najlepsze gimnazjum
- Bangladesz Adoptuj miłość
- Bangladesz. Szkoły w wiosce Khonjonpur
- Boliwia. Nasi wolontariusze
- Misja ojca
- Biblia podręcznik życia i wychowania
- Biblia i dzieci
- Szkoły katolickie: perspektywy i wyzwania
- Budowanie świata opartego na Ewangelii
- Szkoła księdza Bosko
- Święty Józef – ojciec i wychowawca na nasze czasy
- Diabeł tkwi w kulturze
- Módlmy się za papieża
Módlmy się za papieża
Tomasz P. Terlikowski
strona: 21
Nie ukrywam: wciąż nie uporałem się z decyzją Benedykta XVI. Rozumiem tę decyzję, wierzę w jej głębokie religijne uzasadnienie, ale nadal jest mi smutno. I zachodzę w głowę, czy rzeczywiście musiało się tak stać.
Nie żebym nie wierzył w Opatrzność Bożą, stracił zaufanie do Ojca Świętego. O tym nie ma mowy, ale jest mi ciężko, gdy przypomnę sobie, że może za słabo reagowałem na wielką prośbę Benedykta XVI, by się za niego modlić. Słowa z początku pontyfikatu, wypowiedziane z niezwykłą pokorą, w których Ojciec Święty prosił, by modlić się o odwagę dla niego, by jej nie stracił, wciąż brzmią mi w uszach. „Módlcie się za mnie, żebym nie bał się wilków, które przychodzą do owczarni Chrystusowej” – mówił wtedy Ojciec Święty. A ja zadaję sobie pytanie, czy wystarczająco dużo modliłem się za najbardziej atakowanego człowieka na ziemi? Czy ofiarowywałem za niego umartwienia, pościłem w jego intencji. I uświadamiam sobie, że nie. A przecież widać było, że Benedykt XVI znajduje się pod ciągłym atakiem, że czasem nawet jego najbliżsi współpracownicy nie rozumieją tego, co chciał im przekazać, a niekiedy podkopują zaufanie do niego. Media nieustannie atakowały „konserwatywnego” papieża i co jakiś czas ośmieszały jego decyzje. A czy my, katolicy, czy ja, katolik, wspierałem go wystarczająco? Czy podtrzymywałem/liśmy jego ręce w geście modlitwy? Czy chciało nam się walczyć wraz z nim? Te pytania krążą po mojej głowie i budzą wstyd. Głęboki, gryzący wstyd własnego zaniedbania, błędu. To poczucie nie ma jednak przygnębiać, ale rodzić pragnienie nawrócenia, naprawienia tego, co się zaniedbało. Ta modlitwa będzie teraz szczególnie ważna. Bo niezależnie od tego, że Ojciec Święty na pewno głęboko przemyślał i przemodlił tę sprawę, niezależnie od tego, że swoją decyzję uznał w sumieniu za najlepszą z możliwych, to jednak ma ona rewolucyjne znaczenie dla Kościoła. Będziemy musieli się nauczyć funkcjonować w nieco innej sytuacji, w której obok biskupa Rzymu będzie także emerytowany metropolita Rzymu, były papież. To symbolicznie ogromna zmiana, z której media wrogie Kościołowi będą chciały skorzystać. I właśnie dlatego Kościołowi, Ojcu Świętemu i konklawe, które wybierze jego następcę, konieczna jest nasza modlitwa. Módlmy się za Kościół, za papiestwo, za naszą wierność Kościołowi i za to, by ludzie Kościoła byli wierni Jezusowi Chrystusowi i misji, jaką On ma dla Kościoła. W tym czasie medialnej burzy, znaków zapytania, rozterek i szoku – ta modlitwa jest szczególnie ważna. Ale nasze trwanie na modlitwie będzie niezbędne także nowemu papieżowi. Niezależnie od tego, kto nim zostanie, będzie się musiał zmagać z ogromnymi przeciwnościami. Szczególnie, ale przecież nie tylko w naszym regionie świata. Odstępstwo od wiary, masowe aborcje, rozpad małżeństw, a także coraz ostrzejsze ataki na Kościół przecież nie ustaną. A skupione one będą przede wszystkim na nowym Ojcu Świętym. I dlatego trzeba będzie otoczyć go jeszcze ściślejszym kordonem modlitewnym.
A czy my, katolicy, czy ja, katolik, wspierałem go wystarczająco? Czy podtrzymywałem/ liśmy jego ręce w geście modlitwy? Czy chciało nam się walczyć wraz z nim?