- Diabeł boi się ludzi radosnych
- Od redakcji
- Znaleźć Boga w Hobbicie
- Afryka Chłopcy z Namugongo potrzebują szkoły
- Ekwador. Szczęść Boże!
- Siostra Leokadia nie tylko wśród aniołów
- Przekleństwa demoralizują i ranią
- Jeżeli rodzice nie klną, dzieci oficjalnie w domu również tego nie robią
- Czy kibice będą zbawieni?
- Z chrześcijańskiego punktu widzenia na eutanazję zgody być nie może
- Książki ks. Bosko
- Jestem, pamiętam, czuwam…
- Hobbit nie jest bez skazy
- O miłości i nienawiści
Z chrześcijańskiego punktu widzenia na eutanazję zgody być nie może
ks. Paweł Bortkiewicz chrystusowiec
strona: 17
„Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem, eutanazja to dla mnie pomoc starszym w cierpieniach” – powiedział Jerzy Owsiak 29 grudnia w wywiadzie dla portalu dziennik.pl.
Dlaczego człowiekowi, który jest zawężony w swojej egzystencji i skrępowany – niemocą cielesną, uzależnieniem od otoczenia – przyznaje się prawo, które nigdy nikomu nie przysługuje?
Pod naporem opinii publicznej napisał jednak w liście otwartym: „Nie jestem za eutanazją i nigdy nie byłem. Mówię o dylematach człowieka, który ma odwagę przyznać się do tego, że gdy ogląda cierpienie, to pyta o jego sens. Dyskusja i wymiana poglądów jest ważna”.
Warto o tej wypowiedzi porozmawiać i wydobyć pewne płaszczyzny problemowe. Pierwsza to samo rozumienie eutanazji jako „pomocy starszym w cierpieniach”. Druga to usytuowanie eutanazji w kontekście pytań o cierpienie.
Słowo „eutanazja” jest tyleż mylące, co przewrotne. Eutanazja (z greckiego: eu – dobry, łagodny, godny; thanatos – śmierć) oznacza sposób postępowania lub działanie sprowadzające bezboleśnie śmierć jako uwolnienie od bólu. W tym znaczeniu często nazywana „zabijaniem z litości” lub „śmiercią z godnością”. Warto zauważyć, że eutanazja pojawiała się już u ludów wędrownych. Powszechnie znany jest fakt, że w Sparcie zabijano upośledzone dzieci. Nawet Platon wskazywał, że lekarz powinien pozwolić umrzeć osobom, które nie wykazują dostatecznie dużo sił witalnych, a „mających duszę nikczemną i nieuleczalną nawet zabić” (Państwo 409,1). Wskazówki Platona znalazły drastyczną formę realizacji w okresie nazistowskich Niemiec, gdy stwierdzono, iż ludzkie życie traci właściwość dobra chronionego przez prawo, gdy nie ma wartości dla społeczeństwa. Dziś postulat eutanazji wraca w nowej formie jako wyraz przede wszystkim samostanowienia człowieka, jego autonomii. Oczywiście z chrześcijańskiego punktu widzenia na eutanazję zgody być nie może. Jeżeli, jak słusznie sugeruje Owsiak, eutanazja jest formą rozwiązania problemu cierpienia, to – delikatnie rzecz ujmując – źle to świadczy o człowieczeństwie. Oznacza to, że w kulturze promocji zdrowia, fitness, tężyzny brakuje miejsca dla ludzi chorych, starych, zniedołężniałych, cierpiących. To znaczy: brakuje miejsca dla ludzi rzeczywistych. Miarą człowieczeństwa staje się jakość życia, a to z kolei oznacza wyrachowanie w relacjach ludzkich. Niszczy zaufanie jako podstawę więzi społecznych.
Jeśli zaś eutanazję traktuje się jako wyraz samostanowienia i wyraz wolnej, suwerennej decyzji człowieka… to rodzi się pytanie o kondycję psychiczną autorów takich projektów. Należy zapytać, kiedy i w jakich warunkach człowiek może sam decydować o sobie? W sensie absolutnie dosłownym. Piszę ten tekst w sposób wolny, bez przymusu i cenzury, ale obligowany umową z redakcją. Czytelnik, który z wolnością myśli zabierze się za lekturę tego tekstu, odłoży go być może po chwili zmęczony, bo daje o sobie znać nasza cielesność.
Nigdy nie jesteśmy absolutnie wolni w swoich decyzjach – ograniczają nas relacje społeczne, ogranicza nas cielesność, przestrzeń i wiele innych czynników. Dlaczego zatem człowiekowi, który jest wręcz zawężony w swojej egzystencji i skrępowany – chorobą, bólem, cierpieniem, niemocą cielesną, uzależnieniem od otoczenia – dlaczego właśnie jemu przyznaje się prawo, które nigdy nikomu nie przysługuje? Które nie jest prawem, lecz absurdalnym roszczeniem.