- Diabeł boi się ludzi radosnych
- Od redakcji
- Znaleźć Boga w Hobbicie
- Afryka Chłopcy z Namugongo potrzebują szkoły
- Ekwador. Szczęść Boże!
- Siostra Leokadia nie tylko wśród aniołów
- Przekleństwa demoralizują i ranią
- Jeżeli rodzice nie klną, dzieci oficjalnie w domu również tego nie robią
- Czy kibice będą zbawieni?
- Z chrześcijańskiego punktu widzenia na eutanazję zgody być nie może
- Książki ks. Bosko
- Jestem, pamiętam, czuwam…
- Hobbit nie jest bez skazy
- O miłości i nienawiści
Jeżeli rodzice nie klną, dzieci oficjalnie w domu również tego nie robią
Ewa Rozkrut
strona: 15
Czy młodzi nie mogą ze sobą rozmawiać bez używania przekleństw?
Do autobusu wsiadły nastolatki. Dużo i głośno mówiły, zupełnie nie zważając na pozostałych pasażerów. Przysłuchując się ich rozmowie, stwierdziłam, że niewiele rozumiem. Co jakiś czas padało siarczyste słowo, a następnie dziwne określenia. Niektóre typu „bez kitu” albo „cześ-pa” wyłapałam, ponieważ wcześniej wyjaśniły mi ich znaczenie własne dzieci. Wróciłam do domu i podzieliłam się obserwacjami z moimi dziećmi.
– Teraz tak się mówi. Czego nie zrozumiałaś? – Trochę się zdziwiły.
– Chodzi mi o to, że młodzi ludzie nie dbają o sposób wypowiadania się, a przecież każdy z nich był starannie ubrany. Czy nie można rozmawiać bez używania przekleństw, a przynajmniej tak dużej ich liczby?
– A za twoich czasów wszyscy mówili poprawną polszczyzną? Jeśli tak, to musiało być nudno albo nie pamiętasz.
Z doświadczenia wiem, że skoro sprawa nie należy do kategorii problemów egzystencjalnych, lepiej tematu za długo nie drążyć. Wystarczy zaszczepić jej istotę i pozostawić młodym do przemyślenia. W przeciwnym razie dzieci – bez względu na wiek – wyłączają się, przestają słuchać, a mamie przybywa zmarszczek. Zdecydowanie lepszą metodą, by zadziałać w tej sprawie, wydaje się mobilizowanie siebie i otoczenia do dbania o własny język oraz sposób prowadzenia rozmów w rodzinie. Oczywiście lepiej przy świadkach nie poprawiać błędów językowych innych osób, gdyż mogą poczuć się wyśmiewane, a wtedy ryzykujemy zniszczeniem relacji. Gdy uczestniczę w niekoniecznie dobrze prowadzonej rozmowie, to od niechcenia reaguję tak, jakbym była zagubiona, bo nie rozumiem, o co chodzi. A powszechnie wiadomo, że jak dzieciom na czymś zależy, to się starają. Wystarczy trochę aktorstwa: zdziwienie, że jakieś słowo znaczy coś innego, niż myślałam.
Jeżeli rodzice nie klną, dzieci oficjalnie w domu również tego nie robią. Natomiast gdy zauważymy nasilenie przekleństw, proponuję spokojnie porozmawiać na ten temat, w dobrej atmosferze, może podczas podwieczorku…