- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Idea współpracownika
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Między domem a szkołą
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Wspólna troska
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Nie przyszłam żebrać o dwóję
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Doceniam ten wysiłek
- ROZMOWA Z... Rodzic nie może się bać
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Wychowawcze współbrzmienie
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- SYSTEM WYCHOWAWCZY ŚW. JANA BOSKO. Sprawa serca
- POD ROZWAGĘ. Zabawa złem
- POKÓJ PEDAGOGA. Zła przyjaźń
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Spór o ustawy dotyczące in vitro
- DUCHOWOŚĆ. Cierpliwość i niecierpliwość
- MISJE. W Zambii
- MISJE. Przystanek Jezus
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Dzieje Apostolskie Ewangelią Ducha Świętego
- PRAWYM OKIEM. Pokusa jednego dziecka
SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Wychowawcze współbrzmienie
ks. Marek T. Chmielewski SDB
strona: 11
Fundamentalną inspiracją dla współczesnej współpracy pomiędzy szkołą i rodziną, zaczerpniętą od księdza Bosko, jest jego umiejętność tworzenia w oratorium środowiska wychowawczego.
W pewnym okresie mojego dzieciństwa ja i mój brat otrzymywaliśmy od rodziców kieszonkowe. Było nam wypłacane po spełnieniu pewnych warunków. Każda ocena niedostateczna i jakakolwiek negatywna uwaga w dzienniczku oznaczały posuchę finansową. Niewypełnienie domowych obowiązków, takich jak np. czyszczenie butów, praca w ogrodzie, porządek w rzeczach osobistych kończyły się podobnie. Tata nie dyskutował z brudnymi butami i uwagami w dzienniczku. Nie pamiętam też, aby kiedykolwiek nauczyciel nie miał racji. Z perspektywy lat wiem, że zawsze tak być nie może. Nauczyciel też człowiek. Pewnie wiedzieli też o tym moi rodzice. Rodzice ufali jednak szkole, a ona mogła liczyć na wychowawcze zrozumienie i pewien rodzaj współpracy z rodziną. Z tamtych czasów pozostało we mnie przekonanie o tym, że szkoła i rodzice są sprzymierzeńcami. Aż dziw bierze, że takie wrażenie pozostawiła we mnie szkoła… głębokiego PRL-u.
Od kilku lat regularnie bywam w szkołach salezjańskich. Sporo tam zobaczyłem. Na przykład to, jak rodzice chcieli zapisać dziecko do naszej szkoły, wypisując je jednocześnie z religii. W innej szkole Rada Rodziców zaczęła działać jako konkurencja dla dyrektora. W jeszcze innej rodzice wypisali ze szkoły syna, który kopniakami otwierał drzwi, a ksiądz katecheta, „nie rozumiejąc go”, na to zareagował. Długo by mnożyć podobne przykłady. Tajemnicą poliszynela jest, że pomiędzy szkołą a rodzicami bardzo często nie ma dziś wychowawczego współbrzmienia. Różnie pojmujemy dobro dziecka i na różne sposoby chcemy je osiągać. Przy okazji wszystkim jest ciężko i wielu jest niezadowolonych. Aż strach myśleć, co z tego zbierzemy w przyszłości? Ciekawe co w tym względzie miałby do powiedzenia ksiądz Bosko?
Z całą pewnością trudno doszukiwać się w jego wypowiedziach i praktyce wychowawczej bezpośrednich wskazań dla budowania relacji na linii rodzice – szkoła. Choćby dlatego, że znaczna część chłopców, szczególnie z pierwszych generacji oratorianów, po prostu była sierotami. Niektórzy z nich pochodzili z rodzin, które dziś zakwalifikowalibyśmy jako niewydolne wychowawczo. Ksiądz Bosko, jak wiemy, nie godził się, aby jego wychowankowie spędzali w takich środowiskach wakacje. Ale u księdza Bosko znajdziemy też pozytywne odniesienia do rodzin niektórych wychowanków. Warto przypomnieć tu Dominika Savio, który do oratorium trafił z wzorowej rodziny, a ksiądz Bosko, budując na tym fundamencie, doprowadził go do świętości. Częstą praktyką św. Jana Bosko było też nagradzanie wychowanka, poprzez oficjalne informowanie rodziny o jego sukcesach: „Napiszę do Twoich rodziców o tym, jak bardzo się postarałeś i jakie osiągnąłeś wyniki!”
Fundamentalną inspiracją dla współczesnej współpracy pomiędzy szkołą i rodziną, zaczerpniętą od księdza Bosko, jest jego umiejętność tworzenia w oratorium środowiska wychowawczego. W oratorium był nie tylko ksiądz Bosko i jego chłopcy. W jego tworzenie i funkcjonowanie święty włączył także kilku kapłanów diecezjalnych, świeckich współpracowników, niektóre matki chłopców, właścicieli warsztatów rzemieślniczych, dobrodziejów, nauczycieli, a z czasem grupę salezjanów. To oczywiste, że każdy z tych ludzi na swój sposób postrzegał wychowanków, ich potrzeby i postawy. A jednak w oratorium panował duch rodzinny, a wychowanie miało charakter w pełni integralny. W czym tkwiła tajemnica? Ksiądz Bosko rozumiał oratorium jako narzędzie służące kontynuacji „misji Syna Bożego na ziemi”. Innymi słowy oratorium miało służyć sprawie zbawienia młodych i ich wychowawców. Ksiądz Bosko umiał zapalić wszystkich do tego, aby tak właśnie rozumieli swoje zaangażowanie w wychowanie oratoryjne. To była misja! Nie tylko nakarmić, nauczyć, wdrożyć w zawód, zapewnić karierę, zadbać, aby było fajnie, aby przyciągało, ale wciąż pytać, czy to służy zbawieniu. Czy także dziś można by zbudować współbrzmienie wychowawcze pomiędzy szkołą i rodziną w oparciu o to właśnie założenie?