- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Czas i królestwo
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Amo ergo sum kocham, więc jestem
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Dorastanie do mądrości
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. W pobliżu
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Towarzysze drogi
- ROZMOWA Z... Kierownik czy sługa?
- ROZMOWA Z... Kierownik czy sługa?
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Kierownik duchowy
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Starszy brat
- POD ROZWAGĘ. (Nie)święta technika
- POKÓJ PEDAGOGA. Poważny problem
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- ZDROWA MEDYCYNA - BIOETYKA. Nieetyczne szczepionki
- DUCHOWOŚĆ. Droga do domu
- MISJE. Misjonarska cierpliwość
- MISJE. Kuba dziękuje
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Co wynika z natchnienia Biblii
- PRAWYM OKIEM. Dwie Polski
MISJE. Misjonarska cierpliwość
ks. Paweł Kociołek SDB
strona: 18
„Kto chce pracować owocnie, musi mieć w sercu miłość, a w pracy cierpliwość” – mawiał ksiądz Bosko. Na misjach te słowa stają się wyjątkowo jasne i klarowne.
26 lutego tego roku po raz pierwszy jako „młody misjonarz” wylądowałem na lotnisku w Dhaca w Bangladeszu (jednym z najbiedniejszych krajów świata) z wielkimi planami pracy wśród najuboższych na świecie. Jednak bardzo szybko zupełnie obcy język (bengali), obca kultura, całkowicie inny klimat „sprowadziły mnie na ziemię”. Choć oczywiście plany pracy z najuboższymi nadal są aktualne, tym bardziej że to naprawdę bardzo ubogi kraj (nawet biedna Afryka wypada lepiej), to rzeczywistość mocno je zweryfikowała.
Don Bosco Center to nowe dzieło salezjańskie (szkoła dla dzieci i parafia) w Bangladeszu. Do szkoły uczęszcza 300 uczniów, w wieku od 6 do 12 lat. Właściwie trudno to, co tu zastałem nazwać szkołą, to raczej baraki, w których uczą się dzieci, ale jest to jedyna szkoła w okolicy, więc dla niektórych jedyna szansa na naukę, na normalną przyszłość. Wcześniej dzieci chodziły do szkoły oddalonej o 6 km, a często nie chodziły wcale – nie dziwi więc, że wielu ludzi nie umie tutaj czytać ani pisać.
Do naszej salezjańskiej szkoły chodzą wszystkie dzieci bez względu na wyznanie, więc są tu muzułmanie, katolicy, hindusi, a to, co ich łączy, to ogromne ubóstwo, szczerość i dziecięcy uśmiech. Państwo tutaj nie dotuje szkoły, rodzice też nie płacą za naukę dzieci, bo po prostu ich nie stać, szkoła utrzymuje się więc jedynie dzięki darczyńcom i ludziom dobrej woli.
Parafia, która istnieje od roku, skupia blisko 1600 osób wyznania katolickiego (w Bangladeszu katolicy stanowią jedynie 3% ludności). Rodziny wyznania rzymskokatolickiego należące do naszej parafii są bardzo rozrzucone po okolicznych wioskach, więc trzeba do nich dojeżdżać, a jedynym pojazdem, który się do tego nadaje, jest rower lub motocykl, inne przegrywają w konfrontacji z tutejszymi drogami.
Mimo niełatwego życia (ogromne ubóstwo, przejawy niechęci ze względów religijnych) tutejsi chrześcijanie są bardzo przywiązani do Chrystusa i powiem szczerze, uczę się od nich, jak żyć żywą wiarą i jak dawać świadectwo o Jezusie Chrystusie w codziennym życiu.
Mimo że nie jest tutaj kolorowo – brak pralki, lodówki, ciepłej wody, czy choćby telewizora, to dla mnie Europejczyka przyzwyczajonego do innych standardów życia spore utrudnienie – bardzo się cieszę, że Bóg skierował mnie właśnie tu, do tak bardzo ubogich ludzi.
Rzeczą, która mi pomogła w przełamaniu „pierwszych lodów” z tubylcami, był rzutnik multimedialny podarowany przez Inspektorat w Krakowie. Sprawił on ogromną radość młodzieży, która przychodzi popołudniami, by pograć w piłkę, a teraz także obejrzeć jakiś film. Dlatego bardzo dziękuję tym wszystkim, którzy wsparli nasze nowe dzieło w Bangladeszu.
Co do planów dotyczących przyszłości to są one dalekosiężne. Już dzieje się tu naprawdę wiele. W trakcie budowy jest nowa szkoła i kuchnia parafialna, remontowane są toalety przy kościele, a w planach jest budowa internatu dla dzieci i młodzieży z okolicznych wiosek, które obecnie nie chodzą do szkoły. Mamy nadzieję, że Bóg pozwoli to zrealizować.
Z pamięcią modlitewną,