facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2010 - maj
WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Amo ergo sum kocham, więc jestem

ks. Jacek Ryłko SDB

strona: 4



Cogito, ergo sum – w tym prostym stwierdzeniu Kartezjusz zawarł całą istotę swego systemu filozoficznego, w którym dokonał rewolucyjnej zmiany dotychczasowego sposobu myślenia. Ale to nie myślenie decyduje o „być albo nie być” wychowanka, lecz wychowawcza obecność, dzięki której wychowanek czuje, że jest i że jest kochany.

Do czasów Kartezjusza wszystko było interpretowane przez pryzmat przedmiotowego istnienia (albo coś jest, albo tego nie ma), później – przez pryzmat myślącego podmiotu (istnieje tylko to, co jawi się w jego świadomości). Uzależnienie istnienia od myślenia zrodziło cały szereg fałszywych założeń, które doprowadziły do relatywizmu moralnego oraz do powstania nieludzkich ideologii i zbrodniczych systemów totalitarnych.
Św. Jan Bosko dokonał innej rewolucyjnej zmiany w dotychczasowym systemie wychowawczym, docenił w nim cogito – rozum, chcąc w ten sposób pobudzić wychowanka do samodzielnego myślenia, a przez to do większej odpowiedzialności za siebie i za swoje życie. Ale to nie myślenie decydowało o jego „być albo nie być”, lecz wychowawcza obecność, dzięki której wychowanek czuł, że jest i że jest kochany. Można by więc streścić system wychowawczy księdza Bosko w podobnej do kartezjańskiej sentencji: Amo, ergo sum – „kocham, więc jestem”. Gdy wychowanek widzi przy sobie obecnego i kochającego go wychowawcę, to wie, że jest, że istnieje, że żyje.

Asystencja
Nie „cogito”, lecz „amo” decyduje więc o istnieniu – nie genialne myślenie, lecz prosta obecność wychowawcza. Dla wychowawców jest to proste, ale jednocześnie wspaniałe odkrycie, które decyduje o jego „być albo nie być” wychowawcą. Nie mądre teorie są w stanie wpłynąć na wychowanka, nie wzniosłe zasady pomagają osiągać cele wychowawcze, lecz stała obecność, którą święty wychowawca nazwał asystencją, która miała spełniać dwa podstawowe zadania pedagogiczne: pouczanie i dawanie dobrego przykładu.
Asystencja to klucz do zrozumienia całego dzieła wychowawczego księdza Bosko, gdyż cały swój sukces wychowawczy oparł na nieustannej obecności wśród młodzieży. W pismach i pouczeniach księdza Bosko kierowanych do swych współpracowników można spotkać wiele sformułowań o obecności „stałej, czuwającej i na każdym miejscu”. W traktacie o systemie prewencyjnym z roku 1877 pisze o niej tak: „Polega ona na tym, że podopiecznych zaznajamia się z regulaminem zakładu, a następnie roztacza się nad nimi taką opiekę, aby wychowankowie znajdowali się pod czujnym i stałym okiem dyrektora lub wychowawców, którzy jako kochający ojcowie przemawiają do nich, w każdej okoliczności służą im za przewodników, udzielają porad i upominają z dobrocią, co jest równoznaczne z postawieniem wychowanków w niemożności popełnienia wykroczeń”.
Znaczenie obecności najlepiej widać na przykładzie dwóch wizji Oratorium, o jakich ksiądz Bosko pisze w swym słynnym Liście z Rzymu: „Zdawało mi się, że jestem w dawnym Oratorium w czasie rekreacji. Był to widok pełen życia, ruchu i wesołości. Jedni biegali, inni skakali lub pomagali skakać drugim. Tu bawiono się w harce, tam w chorągiewkę lub w piłkę. W jednym miejscu gromadka chłopców otaczała księdza zasłuchana w opowiadanie jakiejś historyjki. Gdzie indziej kleryk zabawiał inną grupę chłopców pokazem sztuczek. Zewsząd śpiew, wrzawa, a wszędzie klerycy i księża w otoczeniu chłopców, którzy pokrzykiwali radośnie. Widać było, że między chłopcami a przełożonymi panowała jak największa serdeczność i zaufanie”.
Po jakimś czasie nieobecności ksiądz Bosko w proroczym śnie znów zobaczył Oratorium. Ale jakże było ono inne: „Nie było już słychać radosnej wrzawy ani śpiewów i nie widziało się już ani tego ruchu, ani życia, jak w poprzednim obrazie. W ruchach i na twarzach wielu chłopców znać było nudę i zniechęcenie, zadąsanie i nieufność. Widziałem wprawdzie wielu, którzy biegali i bawili się beztrosko, lecz tylu innych stało samotnie, oparci o filary, oddani posępnym myślom; drudzy błąkali się po schodach lub tarasach, aby nie brać udziału we wspólnych zabawach… Przyjrzałem się i zauważyłem, że za mało kleryków i księży znajdowało się wśród chłopców, a jeszcze mniej brało udział w ich zabawach”.

Uprzedzająca obecność, nie nadzór
Oto do czego doprowadza nieobecność wychowawców wśród chłopców. Wiedział o tym ksiądz Bosko, dlatego napisał ten list do wszystkich salezjanów i wychowawców salezjańskich ku ich przestrodze. Sam dawał przykład nieustannej asystencji. Z relacji jego wychowanków dowiadujemy się, że był zawsze pośród chłopców. Kręcił się tu i tam, zbliżał się do jednego lub drugiego i niepostrzeżenie rozpoczynał rozmowę, by się czegoś dowiedzieć o samopoczuciu i potrzebach wychowanka. Poufnie mówił coś na ucho temu lub tamtemu. Zatrzymywał się, by pocieszyć lub rozweselić malkontentów jakimś żartem. Zawsze był radosny i uśmiechnięty, lecz nic, co by się wydarzyło, nie uchodziło jego bacznej obserwacji. W ten sposób dawał im do zrozumienia, że mu na nich bardzo zależy, bo ich naprawdę kocha, że mogą na niego zawsze liczyć. Gdy zabraknie tej obecności, traci się zaufanie, wiarygodność i wpływ wychowawczy. Dlatego dla księdza Bosko jednym z największych „grzechów”, jakie mógł popełnić wychowawca, to pozostawić wychowanków bez opieki.
Asystencji nie należy utożsamiać z nadzorem czy pilnowaniem. W wizji salezjańskiej obecność jest aktywna – uprzedzająca. Zadaniem wychowawców jest takie zorganizowanie zajęć dzieciom i młodzieży, by nie mieli oni czasu się nudzić, nie musieli i nie chcieli spędzać go z dala od obecności wychowawcy. Wymaga to wcześniejszego i dokładnego zaplanowania gier i zabaw, przewidzenia czasu potrzebnego na poszczególne zajęcia, przygotowania „wariantu rezerwowego” na wypadek niepogody, obecności wychowawców czy animatorów w pobliżu miejsc potencjalnie niebezpiecznych, obecności nauczycieli wśród uczniów podczas przerw, a nawet takiego projektowania budynków, by nie sprzyjały wyszukiwaniu zakątków będących poza oddziaływaniem wychowawcy.

●●●
Takie podejście wymaga od wychowawców dużego zaangażowania, poświęcenia czasu. Z trudności tych zdawał sobie sprawę także ksiądz Bosko. Uważał jednak, że zaniechanie takiego sposobu postępowania jest sprowadzeniem wychowania do systemu kar, które mogą wykształcić określone nawyki, ale nie przyczyniają się do rozwoju osobowościowego i duchowego wychowanków.
Asystencja dla wychowawców to nie tyle sposób na wychowanie, co styl życia i sposób na życie, a dla wychowanków – szansa na miłość i dobre życie.