- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Narodziny oczekiwanego
- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Narodziny oczekiwanego
- WYZWANIA
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Czy starość się Panu Bogu nie udała?
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Czy starość się Panu Bogu nie udała?
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Dojrzali dziadkowie i roztropne babcie
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Dojrzali dziadkowie i roztropne babcie
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Bez dziadków nie ma rodziny
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Bez dziadków nie ma rodziny
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. W domu pod lasem
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. W domu pod lasem
- ROZMOWA Z... Mam czas na czytanie
- ROZMOWA Z... Mam czas na czytanie
- GDZIEŚ BLISKO. Starość
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Starość
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Ksiądz dziadek
- GDZIEŚ BLISKO. Ksiądz dziadek
- DUCHOWOŚĆ. Mądrość w kruchości
- DUCHOWOŚĆ. Mądrość w kruchości
- POD ROZWAGĘ. Mroczne techniki
- ZDROWA MEDYCYNA. Eutanazja
- POKÓJ PEDAGOGA. Zazdrość o młodsze rodzeństwo
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- MISJE. Kalulu Girl
- MISJE. Media dla rozwoju
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Czy rozumiesz, co czytasz?
- PRAWYM OKIEM. Czas powiedzieć dość!
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
mama Ania
strona: 17
Oto dwa obrazki. Na obu chłopczyk w wieku przedszkolnym. Oczy czarne jak węgielki, wzrost około metra i ćwierci. Jako że obrazki dwa, całkiem podobne, na pierwszy rzut oka pomyślałby człowiek – bliźniaki. Ależ nic bardziej mylnego. Spójrzmy zatem raz jeszcze. Nadal nic? Tacy sami? Hmm, przyjrzyjmy się lepiej… Ten po lewej jest wyższy i włosy ma jaśniejsze. Ten po prawej ma buzię bez ustanku otwartą. Głodny? Nie, bynajmniej, gaduła po prostu. Rzut oka znów na lewo. Ten wzrok! Delikwent knuje jakąś hecę.
– Nie wchodź synku na tę górę śniegu, bo wpadniesz po pachy!
– Dobrze mamo – odpowiada chłopiec z lewej i choć nie mijają trzy sekundy, już po uszy zanurzony jest w śniegu.
– Nie wchodź w śnieg, bo cały będziesz mokry – woła mama chłopca po prawej.
– Wrrr, grrrr... – ten natychmiast tupie nogami co sił, warczy przez zaciśnięte zęby, ale... stoi w miejscu i w stronę śniegu się nie rusza.
Cóż to, oba przedszkolaki wracają do domu z sanek? Rękawice mokre, czapki na bakier, spodnie i kurtki oblepione śniegiem. Ten po lewej zamyka za sobą drzwi, zdejmuje mokre ubrania, zmienia ciężkie buty na kapcie. Ten po prawej wchodzi z impetem, drzwi trzaskają o ścianę i pozostają otwarte na oścież. Mokry krasnoludek stoi na środku korytarza i donośnie oznajmia wszystkim, że oto wszedł i cała świta powinna rzucić mu się do stóp, rozbierać go i rozgrzewać.
Hola, hola, czy te różnice mają w ogóle jakiś koniec? Chyba nie i dlatego tak trudno uwierzyć, że obaj są dziećmi tych samych rodziców…