- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Narodziny oczekiwanego
- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Narodziny oczekiwanego
- WYZWANIA
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Czy starość się Panu Bogu nie udała?
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Czy starość się Panu Bogu nie udała?
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Dojrzali dziadkowie i roztropne babcie
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Dojrzali dziadkowie i roztropne babcie
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Bez dziadków nie ma rodziny
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Bez dziadków nie ma rodziny
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. W domu pod lasem
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. W domu pod lasem
- ROZMOWA Z... Mam czas na czytanie
- ROZMOWA Z... Mam czas na czytanie
- GDZIEŚ BLISKO. Starość
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Starość
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Ksiądz dziadek
- GDZIEŚ BLISKO. Ksiądz dziadek
- DUCHOWOŚĆ. Mądrość w kruchości
- DUCHOWOŚĆ. Mądrość w kruchości
- POD ROZWAGĘ. Mroczne techniki
- ZDROWA MEDYCYNA. Eutanazja
- POKÓJ PEDAGOGA. Zazdrość o młodsze rodzeństwo
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- MISJE. Kalulu Girl
- MISJE. Media dla rozwoju
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Czy rozumiesz, co czytasz?
- PRAWYM OKIEM. Czas powiedzieć dość!
GDZIEŚ BLISKO. Starość
ks. Marek T. Chmielewski SDB
strona: 11
Słabość ciała stała się dla księdza Bosko okazją do zademonstrowania mocy ducha.
Historycy przyjmują, że choć starość – jak to bywa w życiu każdego człowieka – przychodziła do księdza Bosko (ur. 1815 r.) stopniowo, to za jej właściwy początek uznać można koniec 1884 r. Święty zmienił wtedy w sposób znaczący rytm swojego życia. Na polecenie Leona XIII przekazał spoczywające na nim obowiązki ks. Michałowi Rua, swemu wikariuszowi. Lata 1885-1887 naznaczone były znacznym pogorszeniem stanu zdrowia księdza Bosko i bardzo intensywną opieką lekarską ze strony salezjanów. Większość czasu spędzał wtedy w swoim mieszkaniu na Valdocco. Nieustannie towarzyszyli mu ks. Carlo Maria Viglietti i ks. Giovanni Battista Lemoyne, sekretarze. Na ile to było możliwe, ksiądz Bosko spożywał posiłki wraz ze wspólnotą z Valdocco, potem z Kapitułą Wyższą, a tylko pod koniec życia w pokoju. Od 1885 r. codzienną mszę św. odprawiał przy ołtarzu w swoim mieszkaniu. Od stycznia 1886 r. przy małym ołtarzyku, który ustawiono w bezpośrednim sąsiedztwie jego pokoju. Tam czuł się dobrze, co podkreślał, mówiąc: „mój raj ziemski, to coraz bardziej mój pokój”. W tym pokoju modlił się, przyjmował gości i, na ile zdrowie pozwalało, pisał listy. Ostatni z nich pochodzi z 27 listopada 1887 r. i jest adresowany do pana Broquier z Marsylii.
W latach pełnej aktywności pisywał do 250 listów dziennie. Potem bardzo pogorszył mu się wzrok, chwilami tracił pamięć. Mimo tego nieustannie powracał myślami i słowami do swych salezjanów, wychowanków i dobrodziejów. Kiedy tylko mógł i miał siły, starał się spowiadać chłopców. Gdy mu tego zabraniano, odpowiadał: „Jeśli nie będę mógł przynajmniej spowiadać, to co dla nich będę mógł zrobić?”. Rozmawiał bardzo chętnie. Recytował z pamięci po grecku fragmenty Nowego Testamentu, komentował celnie informacje, jakie dostarczali mu sekretarze, czytając aktualne dzienniki. Wielką przyjemność sprawiało mu wspominanie snów i chwil, które przyniosły mu dużo wrażeń we wcześniejszych okresach życia. Jeśli tylko siły mu pozwalały, osobiście przewodniczył obradom Kapituły Wyższej. Protokoły z tych spotkań pokazują, że mimo wieku i chorób, był aktywny w dyskusjach, używał mocnych argumentów, potrafił bronić swych przekonań, np. w konfrontacji z biskupami.
Mimo słabego zdrowia nadal podróżował. Był we Francji (1885), w Hiszpanii (1886), a ostatnią podróż po Włoszech odbył w kwietniu 1887 r. Żywo interesował się misjami. Cierpiał, gdy misjonarze przeżywali trudności. Jednocześnie potrafił posłać im napomnienie, gdy widział, że działają nie w duchu systemu prewencyjnego. Z miłości do swoich salezjanów na przełomie lat 1885/1886 spisał testament duchowy, w którym podjął sprawy życia wspólnego: ubóstwa, wzajemnej miłości, trudności w życiu salezjańskim. Taka aktywność dużo kosztowała księdza Bosko. Proces starzenia nieustannie przecież postępował. Tracił wzrok, władzę w rękach, ramionach i nogach, zapadał na zapalenia płuc i oskrzeli. Puchły mu nogi i stopy. Nie mógł chodzić. Dużo odpoczywał w pokoju. Jego noce wypełnione były snami, czuwaniami i wizjami na jawie. Widział w nich przyszłość salezjanów – trudności, jakie napotkają, ich batalie o wierność. Relacjonował to współbraciom, chcąc ich umocnić. Rozumieli, że w ten sposób przekazywał im swe pragnienia.
Jesienią 1887 r. bardzo podupadł na zdrowiu. 1 listopada 1887 r. po raz pierwszy nie zszedł do bazyliki, aby z chłopcami odmówić różaniec za zmarłych. Od tego czasu był wożony na wózku. Od 2 grudnia 1887 r. nie mógł już odprawiać mszy św. Nie mógł stać z powodu osłabienia nóg i kręgosłupa. Bardzo często płakał. Mimo tego jeszcze 17 grudnia wyspowiadał około 30 chłopców. 20 grudnia nie mógł już wstać z wózka, ale kazał się zawieść na podwórko. Następnego dnia rozpoczął się kryzys. 21 grudnia przyjął namaszczenie chorych. W Boże Narodzenie jego stan bardzo się poprawił, co uznano za cud. Przeżył jeszcze ponad miesiąc. Odszedł 31 stycznia 1888 r.