- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Na rzecz życia
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Krok z tyłu o towarzyszeniu na drogach powołania
- LISTY
- WYCHOWANIE. Rozeznać i wytrwać
- OKIEM RODZIA. Wychowanie do powołania
- ROZMOWA Z... Elżbietą Bartkowską
- GDZIEŚ BLISKO. Po prostu dom
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Salezjanki
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Adwent znaczy przyjście
- DUCHOWOŚĆ. Msza trydencka
- POD ROZWAGĘ. Pseudoterapia Berta Hellingera
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Poznajmy się
- MISJE. Misja sióstr
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Jubileusz
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Pogrzebień
POD ROZWAGĘ. Pseudoterapia Berta Hellingera
ks. Aleksander Posacki SJ
strona: 14
Bert Hellinger, będący jednym z najbardziej znanych współczesnych terapeutów, staje się coraz bardziej popularny na świecie, także w Polsce. Ezoteryczno-spirytystyczne inklinacje tego niemieckiego guru – bo tak można go w istocie nazwać – to podejmowanie kontaktów ze zmarłymi przodkami lub wchodzenie w „wiedzące pole”, z którego wywodzi on swoje rzekomo „odwieczne prawdy”. Jego działania spoufalają się z aktualnym duchem czasów, zwłaszcza z New Age. Osoby biorące udział w tzw. „ustawieniu rodzinnym” wchodzą w kontakt z – jak to nazywa Hellinger – wyższym, „wiedzącym polem”, które jest pewnego rodzaju „duszą świata”.
Urodzony w 1925 r. w Niemczech Bert Hellinger studiował filozofię, teologię i pedagogikę. W 1946 r. wstąpił do katolickiego zakonu misyjnego. W zakonie spędził 25 lat, z czego 16 lat na misji w RPA, u Zulusów. Po powrocie do Niemiec coraz bardziej skłaniał się ku psychologii. W 1971 r. wystąpił z zakonu i poświęcił się psychoterapii.
W obszarze niemieckojęzycznym jest około dwóch tysięcy terapeutów, którzy pracują według zaleceń Hellingera. Wśród tej liczby znaleźć można zdumiewająco dużo osób o kwalifikacjach akademickich, jednak większość z nich pochodzi z rozległego obszaru psychosceny ezoterycznej. Są to homeopaci, terapeuci wierzący w reinkarnację albo wyznawcy antropologii okultystycznej. Wynika to z faktu, że po prostu wszystko, co pochodzi ze sceny ezoterycznej, zasadniczo jest kompatybilne z Hellingerem.
Hellinger z góry odmawia osobie szukającej pomocy jakiejkolwiek zdolności rozeznania. Rozwiązanie problemu leży w porządku kosmicznym i szukający pomocy nie potrafi go dostrzec; tylko on – Hellinger – może go rozpoznać. On ma wgląd w ten boski porządek świata i stamtąd otrzymuje intuicyjne natchnienia, jak ma wyglądać terapeutyczne rozwiązanie konkretnego przypadku. Koncepcji pracy Hellingera nie da się zrozumieć w sposób logiczny i racjonalny.
Nie jest to jednak jedynie problem religijny, ale także dotyczący zdrowia psychicznego. W niemieckiej prasie pisano już o niejednym przypadku samobójstwa z powodu tej terapii. Większość osób nabawia się poważnych problemów psychologicznych i potrzebuje później porządnej, fachowej psychoterapii, żeby zagoić rany, które w nich pozostały po uczestniczeniu w „ustawieniach” Hellingera. Z powyższych racji Niemieckie Towarzystwo Terapii Systemowej i Terapii Rodzinnej ogłosiło, że praktyka ustawień rodzinnych według Berta Hellingera daje Zarządowi powód do wyraźnej krytyki i rodzi niepokój o ewentualne narażanie na szwank klientów. W orędziu Towarzystwo pisze, że w swoich ustawieniach rodzinnych Hellinger postuluje istnienie porządku podstawowego i hierarchii oraz zawsze przedstawia swoje koncepcje, interpretacje i interwencje z absolutną pewnością, która w ogromnym stopniu ogranicza autonomię klientów. Jednocześnie unika poważnej i krytycznej dyskusji na temat swojej metody i woli otaczać się gromadą „wierzących” zwolenników. Prowadzi to do powstania aury niekrytykowalnego guru, co jest nie do pogodzenia z przejrzystością terapii systemowej.
Innymi słowy, terapia Hellingera jest niebezpieczna, gdyż osoby szukające pomocy nie uczą się, jak zerwać ze szkodzącymi im relacjami uzależnień. Muszą one poddać się autorytarnemu prowadzeniu terapeuty, który odmawia im zdolności samodzielnego wyjaśnienia ich sytuacji życiowych. W skutek tego wzmacnia się bezsilność i niesamodzielność osób, które przychodzą na terapię. Prezentuje też ona wyraźnie cechy antychrześcijańskie, szczególnie gdy chodzi o interpretację ludzkiego sumienia, w tym ludzkiej winy.
Jak rozumie system rodzinny niemiecki guru? „Ustawienia rodzin” Hellingera to – oficjalnie i eufemistycznie – terapia grupowa, zwana inaczej systemową. Zawiera w sobie decydujący czynnik poznawczy i zarazem wyzwalający. Przeprowadza się ją w obecności wielu osób, z których część uczestniczy w „ustawieniu”, a pozostałe są widzami. Prowadzący sesję terapeuta zadaje klientowi podstawowe pytania dotyczące jego rodziny i jej – najczęściej tragicznej – przeszłości. Najważniejsi są tu jednak tak zwani ludzie wykluczeni, potraktowani „niesprawiedliwie”, co rzekomo zaburzyło system czy też tajemniczy rodzinny układ. Chodzi nie tylko o żyjących członków rodziny, ale także (czy może przede wszystkim) o zmarłych oraz tych, którzy – związani z rodzinami nawet nieformalnie – z jakichś względów zostali w rodzinie niesprawiedliwie potraktowani, zapomniani czy zlekceważeni. Należy ich nie tylko wspomnieć, ale realnie przywołać i... uczcić! Przypomina to jednak wyraźnie seans spirytystyczny oraz okultystyczną inicjację.
Nie chodzi tu jednak o sprawiedliwość w sensie etycznym, ale funkcjonalnym. Dlatego, że Hellinger wyklucza „sumienie jednostkowe” na rzecz „sumienia klanowego”, które działa jakby mechanicznie, odruchowo i na sposób bezwzględnej konieczności. Nie chodzi tu zatem o prawa „zła moralnego”, ale jakby „zła fizycznego”, idzie bowiem tu o mechanizmy prawie fizykalne czy kosmiczne.
Oto w skrócie fatalistyczne dogmaty Hellingera, przypominające bezduszną „sprawiedliwość” prawa karmy
i reinkarnacji,do którego przyznają się spirytyści, teozofowie, antropozofowie i zwolennicy New Age:
1. Każdy w systemie ma prawo do przynależności i do swojego miejsca.
2. Każdy w systemie ma prawo do rangi i do szacunku wynikającego z zajmowanego miejsca.
3. Każdy ma prawo do wyrównania w dawaniu i braniu. Jeżeli któreś z powyższych praw zostaje naruszone, to mamy do czynienia z pokrzywdzeniem... systemu. System wyrównuje i karze. System połyka ofiary przeniesienia i kompensacji. Nie ma „zmiłuj się”. Ofierze wykorzystania seksualnego przez ojca Hellinger powtarza: „Ojciec nigdy nie jest winny, to zadziałał mechanizm z przeszłości”. Siostrze zakonnej zaś powie, że poszła do zakonu wyłącznie ze względu na niesprawiedliwe potraktowanie w klanie rodzinnym kochanka jej prababci. Córka popełnia samobójstwo w zastępstwie ojca, zaś „duchowni są prawie zawsze ofiarowywani w rodzinie jako pokuta za coś oraz dla wyrównania jakiejś krzywdy” (G. Weber red., „Terapia systemowa Berta Helligera”, Gdańsk 2005, s. 140).
Według Hellingera, przede wszystkim więc „istnieje sumienie grupowe. Do grupy, w której ono oddziałuje, należą dzieci, rodzice, dziadkowie, rodzeństwo rodziców i osoby, po których pozostały puste miejsca, na przykład poprzedni małżonkowie lub ukochani rodziców. Jeżeli więc którejś z tych osób przydarzy się nieszczęście, w grupie powstaje potrzeba wyrównania. To znaczy, nieszczęście, które miało miejsce we wcześniejszych pokoleniach, później zostaje jeszcze raz wcielone i przeżyte przez kogoś, by wreszcie można było się z nim uporać. Jest to tak zwany systemowy przymus powtórzeń [podkr. AP]. Ten rodzaj powtarzania nigdy jednak niczego nie porządkuje.
Ci, którzy muszą wziąć na siebie los danej osoby, są niesprawiedliwie absorbowani przez sumienie grupowe [podkr. AP]. Są zupełnie niewinni. Natomiast tym, którzy rzeczywiście
zawinili, na przykład oddając albo odtrącając dziecko, powodzi się dość dobrze. Sumienie grupowe nie jest więc sprawiedliwe dla potomków. Widocznie ma to coś wspólnego z „pierwotnym porządkiem w systemach rodzinnych” (B. Hellinger, G. ten Hövel, „Praca nad rodziną. Metoda Berta Hellingera”, Gdańsk 2004, s. 14-15).
Jest to więc prawdziwy kolektywny system, czyli niewola fatum, której trzeba się podporządkować. Tak jak w systemie opisanym przez G. Orwella i wszystkich systemach totalitarnych, sumienie kolektywne, klanowe czy grupowe jest ważniejsze od sumienia indywidualnego. Dla Hellingera sumienie jednostkowe ponadto nie spełnia „żadnej funkcji transcendentalnej czy boskiej. Nie mówi nam więc, co jest dobre i złe w ramach wyższego porządku” (B. Hellinger, G. ten Hövel, dz. cyt., s. 38).
Gnostyckie uderzenie w tajemnicę wolności, to uderzenie w powagę zła, jak też we właściwie pojętą teologię zdrowia i choroby, a jednak zwodniczy guru Hellinger zajmuje się także terapią chorych na raka (por. B. Hellinger, „Dlaczego właśnie ja”, Wrocław 2004). Jest to niebezpieczne dla zbawienia tych ludzi. Kto się za nimi wstawi? Nie ma tu woli, głębi, walki. Nie ma tu miejsca na zbawcze cierpienie, na logikę krzyża jako właściwe rozwiązanie problemu winy. Nie ma też wyjaśnienia tego mechanizmu.
W takim kluczu fatalistycznej depersonalizacji Hellinger przedefiniowuje grzech własny i pokoleniowy, sugerując, że chodzi o ślepy mechanizm, który można rozwiązać poprzez powierzchowne rytuały. Odmawia każdemu jego winy indywidualnej, co jest nieprawdziwe i w najwyższym stopniu niebezpieczne. Zadziałał tu mechanizm fatum nieustannie żądający ofiary. W podobnym duchu rozgrzeszający się z grzechów seksualnych wyznawca astrologii powoływał się na Wenus, a zabójca na oddziaływanie Marsa (przykład ten wyśmiewał już św. Augustyn).
Rozstrzygnięcia moralne Hellinger pozostawia temu, co bezwolne i nieosobowe. Jednak czy rzeczywiście bezosobowe? Odrzuca on tak ważny dla teologii zbawienia – oparty na teologii krzyża – sens ofiary, pokuty czy ekspiacji, w zamian oferując powierzchowny pogański rytualizm, związany ze spirytystycznym kultem ofiarniczym, gdyż taki charakter ma pseudopsychologiczna inwokacja przodków.
Nic więc dziwnego, że Ewangelickie Biuro Centralne ds. Sekt i Zagadnień Światopoglądowych w Berlinie zalicza autorytarną terapię ustawień B. Hellingera do myślenia ezoteryczno-magicznego. Ideologia rozpowszechniana przez jego „Międzynarodowy Zespół Rozwiązań Systemowych” i trzydniowe kursy przygotowujące przyszłych „terapeutów ustawień rodzinnych” jest niezwykle ostro krytykowana przez znawców sekt z niemieckiego kręgu językowego. Postrzegają ją jako wspólnotę ideologiczną o charakterze kryminalnym, którego jednak na razie nie można stwierdzić pod względem prawnym.