- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Młodzi i święci
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - Katecheza potrzebna od zaraz
- WYCHOWANIE - Kiedy poluzować
- UWAGI PSYCHOLOGA
- GDZIEŚ BLISKO - Jak uczyć religii w szkole
- ROZMOWA Z... - Zarośnięte ścieżki do parafii
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE - Jaciążek
- RODZINA SALEZJAŃSKA - U nas w Kopcu
- W ORATORIUM - Sposób na multimedia
- W ORATORIUM - Animator w grupie – potwierdzenie i rola cz. II
- MISJE - Wieści z Nkhotakota
- MISJE - Podaruj siebie
- DUCHOWOŚĆ - Niemocny Wszechmogący
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO - Katecheta
- SZKOŁY SALEZJAŃSKIE
WYCHOWANIE - Kiedy poluzować
Małgorzata Tadrzak-Mazurek
strona: 5
Moja córka, która była uczulona na jajka kurze jako czterolatka przez 6 godzin z uporem maniaka błagała mnie, żeby ugotować jej jajko. Po sześciu godzinach nieustannego jęczenia kompletnie się poddałam. Ugotowałam jej jajko. Mała zjadła z apetytem. A pod wieczór jęczała znowu, ale tym razem z bólu brzucha. Pewnie bym o tym zupełnie nie pamiętała, ale to, co mi wtedy powiedziała było dla mnie oświeceniem, momentem zwrotnym, zobrazowało istotę wychowania i oczekiwania dzieci wobec nas dorosłych. Mojej córce udało się skutecznie wychować mnie właściwie jednym zdaniem. Powiedziała wtedy: Dlaczego pozwoliłaś mi zjeść to jajko, przecież wiesz, że mi nie wolno!
Zrozumiałam wtedy raz na zawsze, że my mamy za zadanie stawiać granice, których dzieciom nie wolno przekroczyć. Bo to daje im poczucie bezpieczeństwa. One będą zawsze próbowały ją przekroczyć. Jedne bardziej inne mniej, ale wciąż będą to robiły. A my wciąż mamy konsekwentnie mówić, że nie wolno. Bo właśnie to daje im poczucie, że ktoś czuwa, że się nie zagubią. A one raz na jakiś czas będą próbowały przekraczać tę barierę, także dlatego, żeby sprawdzić, czy nadal czuwamy, czy nam na nich zależy, czy je zatrzymamy. Czy nadal są bezpieczne. Czy nadal jest nad nimi parasol ochronny czy mogą na nas liczyć. Czy w świecie, który jest duży i nieznany one mają wytyczone miejsce, gdzie mogą bezpiecznie się rozwijać, którego granic strzeżemy my rodzice.
Ale też nie dajmy się zwariować. Te granice mają dotyczyć spraw naprawdę ważnych. Nie mają być jak za czasów PRL–u. Czasami trzeba odpuścić. Niech nasi milusińscy czasami pobrykają sobie na wolności i o ile rzecz nie dotyczy spraw fundamentalnych i nieodwracalnych, to „nabicie guza” może im tylko wyjść na dobre. Nie można pozwolić, żeby dziecko eksperymentowało np. z przechodzeniem przez ulicę na czerwonym świetle i sprawdzało czy samochód zdąży się zatrzymać, ale jak chce eksperymentować z bałaganem w swoim pokoju, to śmiało można mu na to pozwolić. Co więcej, jak wciąż będziemy za nie sprzątać, to nigdy nie będzie w stanie zrozumieć o co właściwie chodzi z tym porządkiem. Jeśli nie doświadczy skutków bałaganu na własnej skórze, np. w stercie śmieci nie będzie mogło znaleźć potrzebnej do szkoły książki, samo poukłada na biurku, choćby po to, żeby znaleźć potrzebną rzecz. Ale jeśli w poszukiwania zaangażuje się cała rodzina (rano przed wyjściem do szkoły, bo przecież nie może dostać uwagi, bo co sobie o nas rodzicach pomyślą), to nie mamy co liczyć, że nasz bałaganiarz kiedykolwiek zacznie porządkować swoje rzeczy.
Nam rodzicom pozostaje modlenie się o rozeznanie tych spraw fundamentalnych, co do których musimy być konsekwentni i takich, w których czasami możemy a niekiedy nawet musimy odpuścić.