facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2004 - kwiecień
Dziękuję za skarb

Helena

strona: 12



Wychowałam się w rodzinie katolickiej i wydawało mi się, że jestem wierząca, chodziłam do kościoła, modliłam się, ale Bóg nie był dla mnie Kochającym Ojcem, raczej Sędzią Sprawiedliwym. Był Kimś Dalekim, kogo tak naprawdę się bałam. Kiedy wchodziłam w samodzielne, dorosłe życie wydawało mi się, że powinno być szczęśliwe i dostatnie, bo cierpienia było już w nim dość - wojna, okupacja, śmierć bliskich – mojego taty w Oświęcimiu, przyjaciół. Myślałam sobie, że chcę żyć uczciwie i pracować, ale powinno być spokojnie. I rzeczywiście tak się zaczęło. Skończyłam studia, wyszłam za mąż za bardzo dobrego człowieka, żyliśmy dostatnio, mieliśmy przyjaciół. Po jakimś czasie urodziło nam się dwóch synów. Do szczęścia brakowało mi tylko córeczki. W tym czasie mało się modliłam, a Bóg był gdzieś na dalszym planie. Doskonale radziłam sobie sama, bez Niego.

I wtedy Pan dał mi córkę. Tyle, że trochę inną niż sobie wymarzyłam. Była niepełnosprawna. Lekarze orzekli, że nigdy nie dorośnie i zawsze będzie wymagała opieki. Byłam zaskoczona i nie potrafiłam tego przyjąć. Moje szczęśliwe życie nagle się załamało, wszystko stało się trudne. Zrezygnowałam z pracy, przyjaciele się odsunęli. Moja rodzina sama też zaczęła się izolować. Później przyszły jeszcze trudniejsze doświadczenia, po kolei odchodzili moi najbliżsi – mama, mąż, syn. Właściwie zostałam sama z córką. Ciężar wydawał się tak wielki, że z trudem dawałam sobie radę. Chęć do modlitwy wygasła niemalże zupełnie. Chodziłam do kościoła z obowiązku, bo moja córka bardzo lubiła się modlić. Jedyne iskierki radości w tym czasie dawała mi córka. Okazało się, że może nauczyć się o wiele więcej samodzielności, niż wyrokowali lekarze. Nie miałam jednak nadziei na większe zmiany w moim życiu.

Nagle jednak, zupełnie niespodziewanie, wszystko się zmieniło! Zaproponowano nam dołączenie do wspólnoty Wiara i Światło. Zobaczyłam inny świat. Innych ludzi. W moim życiu zaczęło się „coś” zmieniać. Wcześniej myślałam, że wszystko zależy ode mnie, a ludzie ze wspólnoty „zarazili mnie” swoją modlitwą i zaufaniem Panu. Pamiętam rekolekcje, na których usłyszałam, odkrywczą dla mnie prawdę, że Bóg, to Ojciec Najukochańszy, który kocha wszystkie swoje dzieci i te najmniejsze i najmniej sprawne. I wtedy uwierzyłam, że Pan kocha moje dziecko specjalnie, że jest ono ważne dla mnie, dla Kościoła, dla świata, że jest skarbem, który Bóg powierzył mnie, bo mnie także ukochał w sposób wyjątkowy. Uwierzyłam i cały ten ciężar, ten krzyż został zdjęty z moich ramion.

Do naszego domu wróciła radość. Znowu mamy przyjaciół. Wspólnota zmieniła nie tylko mnie, ale także moją córkę. Jest dla mnie teraz wielką pomocą. Stała się o wiele bardziej samodzielna. A ja zupełnie inaczej wierzę. Zawsze znajduję czas na modlitwę, która mnie umacnia i coraz bardziej zbliża do Pana. Dziś dziękuję Bogu za wszystko, co mi dał w życiu. Dziękuje za moje dziecko, za mój skarb, którym Pan mnie obdarzył.